Rozdział 11

40 5 0
                                    

– Wzmacniacz quirk... – szepnął do siebie, prawie oblewając się kawą.

Idący obok Shoto zerknął na niego zaskoczony.

– Co? – Zmarszczył brwi.

– Nie, nie ważne – wymamrotał prędko Shinso, wracając do rzeczywistości i do zieleni pobliskiego parku. W głowie jednak dalej próbował łączyć kropki.

Wzmacniacz quirk.

To było najlepsze wyjaśnienie na to, co widział jeszcze kilkanaście minut wcześniej. Ta moc, która została mu zaprezentowana. Ta pewność własnych umiejętności. Ta kontrola.

Dopiero po chwili uświadomił sobie luki w swojej rzekomo idealnej teorii. Wzmacniacze quirk od czasu do czasu znajdowały się na ustach telereporterów ze względu na gangi, które chętnie te narkotyki rozprzestrzeniały. W społeczności, gdzie to twój quirk decyduje o twojej wartości, wielu ludzi sięgało po nielegalne środki, by tę wartość zwiększyć.

Skutkami zażywania ich była nadpobudliwość i nadnaturalna siła indywidualności danego osobnika, który nie raz mógł tracić kontrolę przy zbyt mocnym wzmocnieniu. W zależności od jakości środku, jego efekty mogły trwać od kilkunastu minut do nawet kilku godzin. Skutki uboczne nieokreślone.

Problemy były tylko dwa: Po pierwsze, Hatoburekai nie wyglądał ani trochę na kogoś, kto utracił kontrolę. Po drugie, teoria powinna raczej zawierać wytłumaczenie, dlaczego zdawało się, że gość posiada kilka quirk. Widział przecież, jak wygląda Nomu – potwór o nadludzkiej sile, posiadający kilka umiejętności. Hato, chcąc nie chcąc, wcale go nie przypominał.

Wzmacniacz quirk niekoniecznie odpadł z jego listy możliwych źródeł mocy chłopaka, ale drastycznie spadła jego wiarygodność.

– Shinso, na pewno wszystko z tobą w porządku? – usłyszał zmartwiony głos i spostrzegł, że znów się zamyślił. A gdy to robił, miał tendencję do przyspieszania kroku i kompletnego wyłączenia się na bodźce zewnętrzne, więc nic dziwnego, że głos Shoto dochodził od tyłu.

Dwukolorowe oczy patrzyły na niego uważnie.

– Wszystko gra.

To nie brzmiało jak przekonującą odpowiedź i oboje to wiedzieli.

– Odkąd Aizawa wziął cię pod swoje skrzydła, zacząłeś zachowywać się inaczej. – Nie dostając odpowiedzi, Shoto po chwili dodał: – Mam na myśli, że ostatnio dużo od siebie wymagasz. Bardzo skupiłeś się na treningach i zacząłeś ignorować wszystkich bardziej niż wcześniej. Wiesz, że relacje z rówieśnikami są ważne, prawda?

– I mówi mi to gość nie-szukam-żadnych-przyjaciół oraz będę-lepszy-niż-swój-ojciec? – parsknął Shinso, siląc się na sarkazm. Nie mógł pozwolić, by Shoto za bardzo zaczął drążyć temat. Bał się, że w którymś momencie się złamie i wyjawi mu wszystko. – Jak dla mnie brzmi to jakbyś chciał odwrócić moją uwagę, bo boisz się, że stanę się od ciebie lepszy. Chcesz uciąć mi skrzydła? Lub może jesteś zazdrosny o brak uwagi Eraserheada?

Twarz Todorokiego pozostawała kamienna.

– Nie. Cieszę się, że ktoś cię w końcu docenił. Chcę żebyś tylko wiedział, że nie musisz zawsze zmuszać się do sprawdzania granic swojej możliwości. Ostatnim razem ze Stainem...

– Wtedy to ty się niemal poświęciłeś, a ja tylko stałem i patrzyłem – przerwał mu ostrzej. Zaczepny ton zniknął. – Muszę ciężko pracować, by pokazać, że jestem godzien bycia na bohaterskim kursie. Nie mam tak... spektakularnego quirk jak ty. Moim celem jest nauczyć się wygrywać bez pomocy innych osób, a jeszcze daleko mi do tego.

🍄 𝚂𝚔𝚊𝚣𝚊𝚗𝚢 𝚗𝚊 𝚙𝚘𝚝𝚎̨𝚙𝚒𝚎𝚗𝚒𝚎 • vigilante dekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz