Wieczysta przysięga i konic wakacji

21 3 0
                                    

Był 20 sierpnia, piękna pogoda, błękitne niebo i ciepły letni wiatr. Dzisiaj miałam iść z Dipperem do Forda prosić o ,,moją diagnozę".
Conor też chciał z nami iść, ale uświadomiłam mu, że może ściągać na siebie uwagę i powiedziałam, że zobaczymy się potem.

Miałam nadzieje, że Dipper ma pomysł jak namówić wujka na nieeksperymentowanie na mnie. Gdy w tajemniczej chacie nie było już klientów. Chłopak wstukał kod do automatu i wszedł do środka, bez wahania weszłam za nim, żeby się nie zgubić. Było ciemno, Dipper przez całą drogę mamrotał coś sam do siebie. Czasem naprawdę mam wrażenie, że coś jest z nim nie tak...
-dobra już jesteśmy- powiedział i po chwili, ukazało mi się piękne laboratorium. Ford pracował w skupieniu, ale gdy nas zobaczył uśmiechnął się i zapytał:- w czymś wam pomóc?
- tak tylko najpierw jedna rzecz- powiedział i podszedł do mężczyzny.
- mamy do ciebie sprawę, ale musisz obiecać, że nie będziesz nic robił bez naszej zgody- powiedział poważnym tonem Dipper.
- dobrze przysięgam, a co to za tajemnica?- zapytał z ciekawością w głosie. I w tym momencie z jednej z kapsuł wybiegł mały potworek.
- o jaki, słodki- powiedziałam kucając przy małej bestyjce.
-nagle ta mała bestyjka zmieniła się w wielką bestyjke! Skoczyła na mnie i chciała ugryźć, ale ja ją odepchnęłam i przecięłam istotę na pół moim ,,rękomieczem". Ford stał w szoku patrząc to na mnie to na Dippera i z powrotem na chłopaka i mnie.
- o kurczę..- powiedział i zaprowadził nas do biblioteki, która pełniła też funkcje laboratorium. Wyjął jedną z leżących w bez ładzie książek i szybko ją przewertował, potem kolejną i kolejną. Skończył w końcu i zaczął swój monolog:
- dobrze, dobrze... więc tak to bardzo rzadka umiejętność tworzenia ze swojej ręki miecza zwłaszcza tak potężnego. Wychodzi na to, że i tak nie przeszłaś w żadnej z tych dwóch sytuacji całkowitej przemiany, bo nie było tak dużego zagrożenia.- ciągnął dalej jeszcze przez pare minut i zaczął oglądać moją rękę pobrał mi krew, zmierzył ciśnienie, a wszystko notował w dzienniku. Czułam się trochę jak u lekarza.

Po 2 godzinach Ford miał dla mnie złą wiadomość.
-Masz bardzo obniżone ciśnienie, twoja krew jest czarna i masz bardzo obniżoną witaminę D- mówił wyliczając przy okazji pare innych nienormalnych wyników. - Jednym słowem powinnaś już dawno nie żyć. Dipper siedział i słuchał tego wszystkiego z szokiem wypisanym na twarzy.

Byłam tak przybita, że nie potrafiłam spojrzeć Dipperowi w oczy. Byłam potworem! Bestią! Która prędzej czy później zacznie atakować ludzi! Te wszystkie emocje się we mnie zebrały i rozwalały mnie od środka. Nagle poczułam już nie sam smutek tylko złość. Dlaczego to na mnie padło?! Dlaczego nie mogę być normalna?! Te pytania wypowiadane były w mojej głowie jak mantra. W pewnym momencie zaczęłam biec, przed siebie i wbiegłam do lasu...

Było ciemno, złowrogie drzewa patrzyły na mnie nieprzychylnie. Szłam już nie biegłam, bo mogłam się potknąć o wiele kamieni, gałęzi i pnączy porozwalane na ziemii. W którymś momencie przystanęłam i rozejrzałam się dookoła. Był to spokojny zagajnik, ale emanowała od niego zła energia i nagle usłyszałam świst, a potem ból w brzuchu.
Osunęłam się o drzewo najbliżej mnie. Ból był tak duży, że nawet nie mogłam w pełni go sobie wyobrazić. Zaryzykowałam spojrzenie w dół i zobaczyła grot strzały wbity w mój brzuch. Miałam mroczki przed oczami i starałam się nie zemdleć wiedziałam, że nie zawołam Conora, ani Dippera lub chociaż Mabel, bo mnie tu nie usłyszą. Coś zaszeleściło w krzakach, ale właśnie wtedy jak na złość straciłam przytomność...

Hej moje duszyczki 580 słów dzisiaj!

Gravity falls || Reader!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz