Gwiazdy spadają i nie tylko

38 3 0
                                    

Ach... 12 sierpnia... ostatni miesiąc wakacji. Było mi szkoda, bo miałam tu świetnych przyjaciół, super chłopaka i w ogóle miałam tu swoje miejsce, swój dom. Czułam się częścią tego miejsca.... Z zamyślenia wyrwał mnie głos Conora: - Co dziś robimy?- zapytał. Przez chwile się zastanowiłam i odpowiedziałam klasycznym nie wiem.
Może pójdziemy pooglądać spadające gwiazdy?- zaproponował, a ja się zgodziłam. Chłopak zaproponował, żebyśmy wzięli też Mabel i Dippera...

Wieczorem kiedy zaczęło się zmierzchać, ruszyliśmy w drogę. Bliźniaki przyprowadziły ze sobą towarzyszy oczywiście Pacifikę i Billa.
Cieszyłam się, że nie byłam sama jak na początku wakacji... Doszliśmy na miejsce i rozbiliśmy obóz śmiejąc się przy tym i rozmawiając.

Już zrobiło się całkiem ciemno usiedliśmy na śpiworach i wpatrywaliśmy się w niebo, było tak pięknie. Przysunęłam się bliżej Conora, a on mnie pocałował, zarumieniłam się i wtuliłam w jego tors. Było tak wspaniałe, ale nagle cichy szelest przerwał nam tą chwile.
- słyszałeś?- zapytałam zaniepokojona.
- nie, a coś się stało?- zapytał troskliwie.
Po chwili z krzaków wyskoczyła czarna istota bardzo podobna do tamtej z przed 1,5 miesiąca.
Zerwałam się z miejsca i spojrzałam jej w oczy inni też się odwrócili. - Zajmę się tym- powiedział jednorożec.
- ale nie masz miecza, ani łuku- zapiszczała Mabel. On nawet się nie obejrzał tylko szedł w stronę bestii. Stałam sparaliżowana, co on kurwa robi?! Przecież to go zabije?! Stwór był ogromny i wściekle warczał. Wtedy! Bez ostrzeżenia Bestia rzuciła się na chłopaka i przygwoździła Conora do ziemii nikt nie był nic w stanie zrobić. Wtedy poczułam jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimniej wody, wiedziałam co robić. Podeszłam pewnym krokiem do potwora i z mojej ręki wysunął się z czarnej stali wykonany miecz. Czarna istota zwróciła na mnie uwagę dopiero wtedy gdy zaczęłam biec, chciała mnie zepchnąć łapą, ale jej się nie udało. Czułam się lżejsza i zwinniejszy wykorzystałam dobry moment i zadałam bestii śmiertelny cios. Potwór upadł nieprzytomny na ziemie, a Conor mógł spokojnie wstać. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, obejrzałam się na innych, którzy też patrzyli ma mnie zszokowani. Schowałam mój ,, rękomiecz " i popatrzyłam się na nich z zawstydzeniem.
- Co się stało z twoją ręką?- spytał jednorożec, tonem nie znoszącym sprzeciwu. Jeszcze nigdy w ten sposób do mnie nie mówił.
- Ja...ja....ja sama niewiem- wydusiłam z siebie.
- Dobra wracamy tu już nie jest bezpiecznie- zadecydował chłopak...

Hej moje duszyczki 390 słów dzisiaj xd

Gravity falls || Reader!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz