Epilog

298 12 1
                                    

  Blond włosy zielonookiego chłopaka ubranego w czarną koszulkę spadły mu na oczy, lekko zasłaniając widok. Wykonał kolejny ruch, pokazujący młodym dzieciakom jak się bronić.

Lloyd miał aktualnie 25 lat, od czasu śmierci jego ukochanej nie znalazł nikogo innego. Zapragnął jednak zostać kimś więcej niż zielonym ninja, chciał uczyć młodych mistrzów żywiołów, jak zostać jednym z nich.

Nigdy nie spotkał jednak następcy bądź następczyni mocy Shoshannah. Może to i lepiej?

Spotykał za to motyle, dość często. Albo może teraz dopiero tak mocno zwracał na nie uwagę? Sam już nie wiedział, wolał się nad tym nie zastanawiać, tylko patrzeć na te piękne i delikatne istotki, przypominające mu jego partnerkę.

Kolejny ruch, teraz wykop prawą nogą w górę, dzieciaki grzecznie powtarzały jego komendę, zerkał na nie co jakiś czas dumny z siebie i tych małych rozrabiak.

-Dobrze, koniec na dziś! Bierzcie torby i zmykajcie, mam jeszcze coś do załatwienia- dzieci grzecznie wykonały polecenie senseia i już po kilku minutach dojo było puste.

Zielonooki blondyn zamknął budynek i wsiadł do auta, musiał jeszcze coś załatwić.

***

Zaparkował auto kilka metrów przed polaną, zabrał 3 bukiety, świeczki i zapalniczkę, po czym ruszył w kierunku 3 wysokich na 4 metry pomników.

Pierwszy od lewej był Nyi, wykonany z szarego kamienia. Położył bukiet pod nim i zapalił świeczkę, patrząc się przez jakiś czas na wygrawerowany napis "Nya Smith- Ninja Wody". Nya była w pozycji stojącej, jedną ręke miała uniesioną i trzymała w niej sztylet, z drugiej natomiast lała się czyściutka woda. Przełknął głośno ślinę, po czym podszedł do pomnika Cole'a, pierwszego od prawej, wykonany był z tego samego materiału co poprzedni. Złożył bukiet pod pomnikiem i zapalił świecę. Cole był w pozycji stojącej, trzymał swoją kosę, jakby zaraz miał kogoś zaatakować. Na pomniku znajdował się napis "Cole Brookstone- Ninja Ziemii".

W końcu podszedł do pomnika Shoshannah. Pomnik dziewczyny był wykonany z nieco jaśniejszego kamienia, była w pozycji stojącej, obie ręce miała zgięte w łokciach i lekko uniesione nad klatkę piersiową. W lewej dłoni znajdował się mały wir powietrza, a w drugiej gałązka drzewa, co najdziwniejsze zaraz za pomnikiem, tuż po dniu jego zbudowania, wyrosła ogromna wierzba. Nikt nie potrafił tego normalnie wytłumaczyć.... Tak samo jak silne wiatry w tej okolicy  i częste pojawianie się zielono-szarych motyli.

Chłopak złożył pod pomnikiem bukiet róż i zapalił świecę, jak zwykle usiadł przed i patrzył się na twarz dziewczyny.

Już po chwili całe jego ciało osiadły motyle

_______________________________________
Hej, pstt!
Nie zapominajcie o drugiej książce!
~Autorka

"Moc Wiatru" ~Lego ninjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz