1. 3 Shosannah

703 28 23
                                    

POV Shosannah

-Jestem Shosannah- odparłam lekko zakłopotana, ostatnie co pamiętam z tymi osobami, to to że ich zobaczyłam, po czym straciłam przytomność, musieli zabrać mnie do siebie i uratować, spojrzałam na swoją koszulę i ujrzałam plamę krwi, trochę niżej była moja noga w szynie, dopiero tetaz poczułam ból w tych dwóch miejscach.

-Wypadałoby, abyśmy my teraz się przedstawili. Jestem Nya- uśmiechnęła się dziewczyna z czarnymi włosami związanymi w kucyk.

-Ja jestem Zane- przedstawił się chłopak z blond włosami i niebieskimi oczami, wydawał się być typem samotnika i tajrmniczego.

-Jay, miło poznać- wyszczerzył się chłopak z czekoladowymi włosami i piegami, musiał być typem śmieszka i miłego chłopaka.

-Jestem P.I.X.A.L, android, miło mi cię poznać- nigdy jeszcze nie widziałam androida na własne oczy, mimo wszystko wydawała się być w porządku.

-Kai jestem- powiedział szatyn z kilkoma bliznami na twarzy, mimo nich wydawał się być typem lalusia i dbającego o siebie.

-Cole, mam nadzieję, że wszystko już w porządku?- Pokiwałam lekko głową, brunet był opiekuńczy i wydawało się, że władczy.

-Jestem Skylor, miło mi cię poznać- ciemnoruda dziewczyna uśmiechnęła się, odwzajemniłam to, wydawała się tajemniczą, ale i ciepłą osobą.

W końcu przyszła pora na blondyna o zielonych oczach, muszę przyznać, że był niczego sobie i chyba mi się spodobał, czułam jednak, że jest coś z nim nie tak, wydawało mi się, że KAŻDY z tam zgromadzonych ukrywa coś przede mną.

-Lloyd Montgomery Garmadon- powiedział szybko, jakby wstydził się tego kim był, gdy usłyszałam "Garmadon" wstrzymałam oddech, a mój puls momentalnie przyspieszył, chłopak to zauważył i lekko się speszył.

Nya, gdy to zauważyła wyprosiła resztę, prócz Lloyda pod pretekstem nie robienia zamieszania, oni dwoje coś wiedzieli, a ja miałam się zaraz o tym dowiedzieć.

POV Lloyd

Shosannah musiała znać mojego ojca, na słowo "Garmadon" zareagowała bardzo źle, nie chciałem wiedzieć, co on zrobił jej, lub jej rodzinie...

W pewnym momencie Nya wyprosiła resztę osób i nareszcie mogliśmy się dowiedzieć czegoś więcej o tajemniczej Shosannah.

Dziewczyna spojrzała na nas podejżliwie, po czym spojrzała na swój plecak, gdy zobaczyła, że jest otwarty, próbowała wstać, przez co tylko sprawiła sobie ból.

-Hej, spokojnie. Chcemy tylko wiedzieć, czy ty jesteś mistrzynią powietrza...- Nya była bardzo speszona całą sytuacją, Shosannah spojrzała na nas, przygryzła lekko dolną wargę i spojrzała mi w oczy, jej wzrok był hipnotyzujący...

-Można tak powiedzieć, jestem mistrzynią powietrza, ale nie tylko.

-Chwila, chwila- spojrzałem na nią zaskoczony- jak to nie tylko? To da sie być mistrzem dwóch żywiołów?

-Teoretycznie nie, jestem jakby to powiedzieć... - tu dziewczyna chwilę się zastanowiła- luką w systemie.

-Więc jaką mocą jeszcze władasz? -spytała zdezorientowana Nya.

Nie dałem nawet powiedzieć słowa Shosannah, tylko od razu powiedziałem.

-Drzewa, władasz jeszcze mocą drzew, mam rację?

Obie dziewczyny popatrzyły na mnie z nie małym szokiem.

-Skądy ty to...

-Twój sztylet, jest na nim wyryty znak dzrewa.

-Zgadza się.

-Ale ja dalej nie rozumiem! Jak to możliwe, że posiadasz dwie moce?

-Jeśli obiecacie, że mogę wam zaufać, opowiem wam wszystko od A do Z- powiedziała szeptem, jakby bała się, że ktoś ją usłyszy.

-Masz nasze słowo- powiedziała niecierpliwa Nya.

-Luna, mistrzyni powietrza, oraz Kevin, mistrz drzew to moi rodzice, moja mama zaszła w ciążę bliźniaczą, jest to bardzo rzadkie zjawisko, nawet jeśli chodzi o jednego rodzica "mistrza", a co dopiero dwóch. Wracając, zwykle w takich ciążach dwoje dzieci zdobywa po jednej mocy, albo... jedno dziecko zdobywa obie, tak było w moim. Siostra, Lila została bez mocy, nie mogła się z tym pogodzić, ale jakoś dawała sobie radę. Pierwsza moc jaka się u mnie objawiła, to powietrze, dlatego u mnie dominuje, druga to drzewa. Rodzice niestety zginęli gdy miałam 13 lat, z rąk G-garmadona...

Shosannah spojrzała na mnie boleśnie, już wiem czemu tak, a nie inaczej zareagowała na moje nazwisko...

-Wtedy trafiłam do adopcji wraz z moją siostrą, zostałyśmy wtedy rozdzielone, ja się z tym pogodziłam, lecz Lila... Trafiłam do rodziny Wender, Beathe i jej syna James'a, mistrza słońca. Gdy osiągnęłam 16 lat, moja siostra zaatakowała James'a, niestety ten zginął, moją siostrę pochłonęła czarna magia. Wtedy uciekłam z domu, aby nie narażać Beathe. To - wskazała na swoje rany- zrobiła mi właśnie ona, pragnie zmesty na mnie, pragnie mnie zabić, pragnie zabić każdego kto ma jakiekolwiek moce...

-To straszne!- krzyknęła Nya- Tak strasznie ci współczuję...

-Czy mogłabym pobyć trochę sama?

-Oczywiście - odparłem wyciągając Nyę z pokoju nim wypapla kim jesteśmy.

-Ej! Musimy jej powiedzieć, niech wie, że możemy jej pomóc!

-Nie Nya, nie dziś, nie teraz. To zbyt wiele jak na jeden poranek, dajmy jej czas, wróci do siebie, powiemy jej, a nasze drogi się rozejdą.

-No ty sobie chyba żarty robisz! Nie bądź jak twój ojciec, nie bądź bezuczuciowym skurwielem!

Spojrzałem na nią wściekły, powiedziała o słowo za dużo, a słów nie da się cofnąć. Odwróciłem się natychmiast na pięcie i pomaszerowałem do swojego pokoju.

POV Nya

Muszę powiedzieć reszcie, oni również muszą znać prawdę...

Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Pobiegłam do jadalni, gdzie wszyscy właśnie jedli obiad.

-Słuchajcie, musicie coś wiedzieć.

Wszystkie oczy skierowały się na mnie, opowiedziałam im w skrócie o Shosannah i o tym jak zachował się Lloyd. Ja rozumiem, że nie pozbierał się po zdradzie Harumi, ale żeby robić takie rzeczy?

-Powiedzmy jej, teraz i w tej chwili!- krzyknął Cole- ten smarkacz nie będzie mi wydawał rozkazów, może i jest zielonym ninja, ale nie jest pępkiem świata.

Wszyscy pokiwali głową, postanowiliśmy, że pod pretekstem wspólnego posiłku porozmawiamy z nią na ten temat.

Podeszłam do drzwi jej pokoju i zastukałam, ze środka usłyszałam ciche "proszę", więc weszłam.

-Może miałabyś ochotę zjeść z nami obiad?- uśmiechnęłam się do dziewczyny.

-Z miłą chęcią, szczerze to trochę zgłodniałam...

Poszłyśmy razem do reszty i usiadłyśmy przy stole. Zane podsunął jej lazanie pod nos i podał sztućce. Dziewczyna zajadała, podobnie w sumie jak reszta, jedynie brakowało Lloyda przy stole.

-Shosannah, musisz coś o nas wiedzieć- zaczął niepewnie Kai.

-Bo my.. Jesteśmy ninja- dokończył Cole.

Shosannah spojrzała na nas niepewnie i głośno przełknęła ślinę.

-Tak więc nikt już nie jest tutaj bezpieczny.

-----------------------------------------------
Hejka
dziś wyjątkowo 2 rozdziały♡♡
Piszcie sugestie i zażalenia
~Autorka♡

"Moc Wiatru" ~Lego ninjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz