1. 8 Iluzja

392 19 20
                                    

POV Lloyd

Minęły 3 dni od kiedy znaleźliśmy Cole'a, udało nam się go uratować, ale i tak zapadł w śpiączke, nie wiadomo na jak długo...

Shoshannah już wydobrzała, rany się zagoiły, a ona sama przestała się obwiniać o to co spotkało naszego przyjaciela.

Mistrz Wu prowadził jej indywidualne treningi, musiała się nauczyć panować nad wszystkimi 3 żywiołami, często ja także jej pomagałem.

Siedząc rozmyślałem nad wszystkim. Shoshannah mi się podobała, to trzeba było przyznać, ale dalej nie mogłem zapomnieć o Harumi, fakt była zła, zdradziła nas... Ale wydawało mi się, że mogła być dobra, że wszystko mogło się zmienić.

Z rozmyśleń wyrwał mnie głos dziewczyny do której próbowałem się zbliżyć od kilku dni.

-Co taki zamyślony? - dosiadła się do mnie na kanapę. Chciałbym jej powiedzieć prawdę, ale bałem się, że zepsuję naszą przyjaźń.

-Tak tylko, rozmyślałem nad tymi wszystkimi wydarzeniami. Jak szwy?

-Całkiem nieźle, pierwsze dni trochę bolało, ale już jest okej.

Popatrzyłem na jej twarz, wyglądała o wiele lepiej, nie miała już siniaków i zadrapań.

-Przygotuj się na to, że na udzie zostanie blizna, ta rana była dość poważna.

-Już się z tym oswiołam, zresztą moich ud nie pokazuję byle komu- zaśmiała się i puściła mi oczko.- No ale, przyszłam bo chciałam się spytać, czy pojedziesz ze mną odwiedzić Cole'a? Pytałam już Nyi i Zane'a ale oboje mają dziś coś ważnego do roboty, a reszta jak wiesz pojechała do kina.

-Jasne, bądź gotowa za 10 minut- szczerze to nawet byłem szczęśliwy, że ja z nią pojadę, ostatnio czas spędzaliśmy tylko na treningach i naukach panowania nad mocą, zero odpoczynku.

Już po 10 minutach dziewczyna była gotowa do wyjścia, miała na sobie zieloną koszulę i czarne krótkie spodenki, było jej bardzo ładnie w zielonym...

-Po odwiedzinach możemy jeszcze gdzieś zajechać, Sensei Wu i tak pojechał dziś po zapasy herbaty, więc nie będzie nas zamęczał treningiem.

Uśmiechnąłem się i wyszłem razem z dziewczyną do samochodu, czułem się jak normalny chłopak, bez żadnych mocy, bez wiedzy że ratowałem świat tak wiele razy

20:15

POV Shoshannah

Gdy tylko weszłam do sali, gdzie leżał Cole, wróciły wspomnienia z tamtego dnia, z dnia w którym oboje prawie zginęliśmy.

Lloyd stał obok mnie i trzymał ręke na moim ramieniu, jakby był gotowy złapać mnie, w razie gdybym zemdlała. Przez te 3 dni opiekował się mną jak nikt inny, zawsze był obok mnie i nie pozwalał się przemęczać.

Chłopak podsunął mi stołek pod łóżko Cole'a, usiadłam na nim i położyłam dłoń, na dłoni chłopaka, jego stan był stabilny, ale nie wiadome było kiedy się wybudzi.

-To cud, że on żyje- Lloyd odezwał się nagle jakby czytał w moich myślach. -Lekarze nie dawali mu szans, śpiączka to najlepsze co go spotkało.

Pokiwałam głową i przełknęłam głośno ślinę, siedzieliśmy tak w ciszy przez kolejne 5 minut, aż w końcu pielęgniarka nas wyprosiła.

Gdy wyszłam ze szpitala, odetchnęłam z ulgą, w środku czułam się spięta...

-Więc, gdzie chcesz mnie zabrać? -zaczął Lloyd otwierając drzwi od auta.

-W pewne miejsce- uśmiechnęłam się i również wsiadłam do auta- ale masz jechać, tam gdzie ja cię pokieruję.

-Oczywiście- zaśmiał się Lloyd.

20:38

Lloyd zatrzymał się w miejscu przeze mnie wskazanym, uwielbiałam je.

-Co to za miejsce, nigdy nie zwracałem na nie uwagi...

-Bo w dzień to zwykła polana z wierzbą, ale w nocy... -wskazałam palcem w głąb łąki- to raj dla świetlików.

Lloyd uśmiechnął się delikatnie, złapał mnie za ręke i oboje pobiegliśmy do roju świecących robaczków.

Rzuciliśmy się na plecy w kwiaty, a świetliki i gwiazdy migały nad nami, to było coś pięknego.

Lloyd spojrzał mi rozmarzony w oczy, ja spojrzałam w jego, leżeliśmy tak i patrzyliśmy sobie w oczy, próbując coś z nich odczytać. Kiedy wszystko wydawało się być idealne, coś musiało to zepsuć.

-Lloyd, kochanie- oboje usłyszeliśmy jakiś głos, szybko się podnieśliśmy, głos był mi kompletnie obcy, ale Lloyd musiał go znać.

Zza drzewa wyłoniła się dziewczyna w zielonej bluzie i czarnych jeansach, jej białe włosy były związane w wysoką kitkę, a na twarzy gościł mocny makijaż.

-Harumi... Ty żyjesz!

Spojrzałam na nich zszokowana, w oddali jednak coś zobaczyłam, czarny, świecący dym. Nagle zrozumiałam co tu się dzieje, ale było za późno.

Moja siostra stworzyła iluzję Harumi, osoby która była dla Lloyda ważna, aby go omamić i zmanipulować.

-Lloyd nie, stój! Błagam cię ocknij się...- ciągnęłam chłopaka za dłoń, ale ten brnął do iluzji jak zaczarowany, w sumie tak było...

W końcu moja siostra przybliżyła się, zaczęła śmiać się bezlitośnie z mojej bezradności, podczas gdy mi łzy spływały po policzkach.

-Głupia siostrzyczko... Tyle wiesz o magii, a nie wiesz, że czar może złamać tylko osoba, którą on kocha? A jak widać, to właśnie ona jest iluzją!

-Mogłaś mi tego nie mówić... -uśmiechnęłam się chytrze.

Używając podmuchu wiatru odsunęłam dziewczynę, na tyle, abym mogła podejść do Lloyda. Gdy ten stawiał krok w przód, ja dawałam w tył, przybliżyłam się do jego twarzy, zamknęłam oczy, po czym złożyłam na jego ustach gorący pocałunek.

Błagam niech to się uda...

Chłopak w końcu ustał, dalej czułam jedynie jak łapie mnie w talii i oddaje pocałunek. Gdy nasze usta oderwały się od siebie, popatrzyłam w miejsce gdzie wcześniej stała Harumi, po iluzji został jedynie dym.

Popatrzyłam w stronę siostry, leżała na plecach i powoli się podnosiła, nie spodziewałam się, że aż tak mocno ją powaliłam. Moja moc nigdy nie była aż tak silna.

Dalej zauważyłam tylko jak Lila wypowiada jakieś zaklęcie, po czym zniknęła w chmurze czarnego dymu.

Bez słowa w stronę Lloyda pobiegłam do auta, wsiadłam na siedzenie pasażera i czekałam na chłopaka.

-Jeśli nie chcesz, nie musimy o tym rozmawiać...- powiedział zamykając drzwi samochodu.

-Nie Lloyd, nie możemy tego cały czas odkładać. Wszyscy na tym milczeniu cierpimy. Ja, ty, Cole...

Lloyd spojrzał na mnie i złapał mnie za dłoń, drugą położył na moim ramieniu.

-Jesteś dla mnie ważna Shoshannah, ważniejsza niż ktokolwiek inny, nie chcę cię stracić, bo... -ścisnął trochę mocniej moją dłoń. -Kocham cię, ale widzę, że Cole również darzy cię uczuciem. Dam ci czas, sama wybierzesz którego wolisz, wybór należy tylko do ciebie. Ale pamiętak, kogo byś nie wybrała, zawsze będziesz dla mnie ważna, najważniejsza.

Jego słowa były takie piękne, prosto od serca. Również ścisnęłam jego dłoń i wyszeptałam ciche "dziękuję".

Wracając do klasztoru, siedzieliśmy w ciszy, nie była to niezręczna cisza, to była nasza cisza.

----------------------------------------------
Koniec! Wyczekujcie kolejnego rozdziału, pojawi się on oczywiście jutro!
Za którym z ninja jesteście? Lloydem, czy Cole'm? Osobiście nie potrafię wybrać♥︎
~Autorka♡

"Moc Wiatru" ~Lego ninjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz