~Jesteśmy~

696 21 5
                                    

  Właśnie leciałam samolotem. Z jednej strony zawsze marzyłam, by uczyć się w Japońskiej szkole. Ale z drugiej strony mogłabym robić co najmniej sto innych rzeczy. Mogłabym nawet teraz siedzieć w swoim pokoju i uczyć się czarnej magii. To był żart, tak nazywam mój znienawidzony przedmiot- chemia. Robić cokolwiek byleby tylko bezczynnie nie siedzieć. Nienawidzę tego robić. Za piętnaście minut dojeżdżamy. Fajnie. Szkoda tylko, że zaraz będę musiała się przesiąść do autokaru i znowu siedzieć bezczynnie kilka godzin.

Dojechałam na miejsce i natychmiast rzuciły mi się w oczy budynki Akademii Królewskiej. Były takie ogromne. Oczywiście widziałam je na zdjęciach, znałam ich pole, ale jeszcze nigdy wcześniej nie widziałam. Aż się nogi po de mną ugięły, a usta lekko rozwarły. Wcześniej musiałam, że moja szkoła jest duża, ale jak tylko ujrzałam mój nowy budynek oświaty, zmieniłam zdanie.

-Jesteśmy na miejscu, wysiadamy-odezwał się kierowca

- Co- pomyślałam- ja nawet ruszyć się nie mogę. Po chwili inni zaczęli się zbierać, więc dołączyłam do nich.

Kiedy już wiedziałam bagaże, zbytnio nie wiedziałam, co mam zrobić. Usiłowałam sobie przypomnieć, o czym mówił dyrektor nam przed wyjazdem. Może jednak trzeba był go posłuchać? Później się nad tym zastanowię, teraz priorytetem jest dla mnie przypomnienie sobie, co powinnam teraz zrobić. Już wiem. Spojrzałam na zegarek, była godzina 14:22, a o czwartej mieliśmy się spotkać. Do tego czasu mamy czas wolny. Fajnie, trochę czasu dla siebie, ale co ja mam u licha robić przez półtorej godziny? Zaczęłam żałować, że nie należę do co najmniej jednej z grupek na z wymiany uczniów. No nic znowu muszę robić coś kompletnie bezużytecznego. Trudno, takie życie. Zdecydowałam się na dłuższy spacer, ale jednak tak, by się zbytnio nie oddalać.

Za pięć czwarta czekałam już przed szkołą. Z jednej strony cieszę się, że się nie spóźniłam, ale z drugiej strony stałam tam jako jedyna, nie licząc tylko jakiegoś chłopaka z dredami i goglami na głowie. Postanowiłam poczekać jeszcze chwilę.

Jednak ani za kolejne pięć, ani za kolejne pięć, ani za które już kolejne pić minut nie zjawili się. Zaczęłam się denerwować, gdzie oni są, czemu się spóźniają, czy świetnie się bawią, a może to ja pomyliłam miejsca, może to jednak oni pomylili się lub zapomnieli o spotkaniu. A przecież sam dyrektor wyznaczył mnie na ich opiekuna, by zawsze o wszystkim wiedzieli i pamiętali. Tak na pewno moja wina powinnam coś zrobić. Nie no uspokój się [T.I], oni mają własny rozum. Jeśli nie wiedzieliby kiedy i o której jest spotkanie, to by zapytali. To oni są tu winni.

- Chyba już nie przyjdą- odezwał się chłopak w dredach. Przez te wszystkie zamyślenia o nim zapomniałam. Kiwnęłam na znak zgody ku niemu.- Chodźmy pokażę ci szkołę, już dosyć czasu czekając na nich straciliśmy.

--------------------------------------------

447 słów, mam nadzieję, że się podoba. Wciąż staram się poprawiać błędy zrobione przez tłumacza, który tłumaczył mi wszystkie strony w tym Wattpada 

[T.I] x Jude SharpOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz