02.Nowy cz.I

85 6 0
                                    

Trudno było mi się przestawić na takie życie. Ostatnie lata spędziłem tylko z moim bratem. Zauważyłem też, że Seo zaczął mnie obserwować, nie ufał mi. Pewnego dnia, po odebraniu licealistów, wróciłem z nimi do domu. Zatrzymaliśmy się w holu, jak usłyszeliśmy podniesiony głos wysokiego ochroniarza.
- I co teraz?! Brakuje nam jednego człowieka do ochrony, hyung! Szlag, że Lim tak dał się złapać!
- Spokojnie, Johnny. Coś wymyślimy. - rzekł spokojnie Tae Il.
- Coś się chyba stało? Muszę... - przerwał Dong, gdyż zatrzymałem go.
- Zaczekaj, Haechan. Spokojnie. Zaraz się dowiemy, co się stało. Zmiatajcie do siebie. Przebierzcie się i zjedzcie coś.
- Ale, hyung... - jęknął młody Lee.
- Powiedziałem coś. - mruknąłem, a mój brat szepnął.
- Chodź, Haechan.

Gdy uczniowie liceum weszli na piętro, ja przeszedłem do gabinetu. Hyungowie spojrzeli na mnie, więc zapytałem.
- Co się stało? Słychać was w holu. Haechan chciał już tutaj wkroczyć.
- Straciliśmy jednego ochroniarza, Doyoung, a pan Lee ma dziś ważne spotkanie. Niestety, nikt z nowicjuszy nie nadaje się, by go zastąpić. - wyjaśnił Moon.
- Nie widzę problemu. Ja go zastąpię. - oznajmiłem otwarcie.
- Ty? Ty nie znasz się na ochronie, tylko na zabijaniu. - wymruczał chłopak ze Stanów.
- A Ty się znasz, Johnny-hyung? - dodałem.
- Tak. Mam ukończone szkolenie. - odburknął, więc przeszedłem do konkretów.
- Nie ufasz mi co, hyung?
- Nie ufam Ci, ze względu na to, co robisz. Dziwię się panu Lee, że zaproponował Ci coś takiego. - wyznał Young Ho, stając naprzeciw mnie.
- Johnny, odpuść. - zażądał Tae.
- Nie, nie odpuszczę. Musi udowodnić, że nas nie zdradzi i ochroni szefa, czy Haechan'a. - ciągnął Seo.
- Nic nie będę Ci udowadniał. Nie dla Ciebie pracuję, hyung. - powiedziałem szczerze, a on chwycił mój płaszcz. Bez problemu wyswobodziłem się, odepchnąłem go, lecz nie odpuścił. Szarpnął mną mocno. Zaraz, tuż za sobą usłyszałem głos Jungie'go.
- Hyung, zostaw mojego brata.
I wkroczył między nas.
- Nie mieszaj się w to, Jung Woo. - warknął pod nosem John.
- Będę, bo to mój brat. Ufam mu. Gdyby nie on, nie było by mnie tutaj z wami, nawet nie wiem, czy bym przeżył. - miauknął Woo.
- Czy Ty wiesz co on robi? - zapytał wysoki ochroniarz.
- ...wiem, domyśliłem się i przypadkiem trafiłem na jego broń. O nic nie pytałem, bo dla mnie to nieważne. Przygarnął mnie, choć nie musiał. Jestem mu za to wdzięczny. - rzekł licealista, po czym odwrócił się do mnie i przytulił do siebie. Poklepałem go po plecach, mówiąc.
- Zmiataj do pokoju, Ty też Hachan.
- Hej, skąd wiesz, że tutaj jestem, hyung? - wyskoczył Dongie.
- Widzę Cię w odbiciu biblioteczki. - wyjaśniłem, a to sprawiło, że wpadł w szok.
Następnie uczniowie liceum udali się do swoich kwater.

Wieczorem pojechałem na spotkanie z panem Lee oraz Young Ho. Przebiegało ono dość spokojnie, ale w pewnym momencie jakiś koleś wpadł i zaczął strzelać do wszystkich. Zepchnąłem szefa z krzesła, prosząc by się ukrył. Gdy to uczynił, wyjrzałem zza stołu. W ostatniej chwili odciągnąłem chłopaka ze Stanów, który upadł na mnie.
- Hyung, uważaj. - upomniałem go.
Skinął czupryną, podniósł się, po czym wyprowadził mafiozę, natomiast ja poderwałem się, wymierzyłem w kolesia. Zabiłem go jednym, trafnym strzałem.

Po powrocie do domu, w holu powitali nas mój brat, Haechan oraz Tae. Pan Lee przetarł dłonią twarz i przeszedł prosto do gabinetu. Jung Woo popatrzył na mnie, robiąc minę. Uspokoiłem go uśmiechem. Zaraz po tym usłyszałem od Seo coś, czego się nie spodziewałem.
- Dziś zasłużyłeś na moje zaufanie, Doyoung. Uratowałeś szefa oraz mnie. Przepraszam Cię za wszystko.
Poklepałem Johnny'ego i od tej chwili wszyscy mnie zaakceptowali.
(....)
Minęły dwa lata. Przywykłem do współpracy z innymi, do przynależenia do grupy. Myślałem, że to nie możliwe, ale udało się. Zawsze byłem przekonany, że nie potrafię żyć z ludźmi, jednak potrafiłem. Z jednej strony cieszyłem się, że jestem częścią tej rodziny, ale z drugiej bywało to upierdliwe.

Jung Woo oraz Dong Hyuck rozpoczęli studia. Mój brat na wydziale artystycznym, zaś syn szefa zdecydował się na zarządzanie. Obaj mocno się zmienili, odkąd zamieszkałem w rezydencji. Wyrośli. Tae Il i Young Ho także to zauważyli.

Kilka dni po rozpoczęciu roku, pogoda niezbyt dopisywała. Uznałem, że odbiorę pierwszoroczniaków z uczelni, by nie przemokli. Na szczęście kończyli o tej samej porze.
W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze po deser, by zjeść go po kolacji.
Gdy wjeżdżałem na teren posiadłości, dostrzegłem obcy samochód. Wysiadł z niego wysoki mężczyzna, który ruszył do wejścia. Zapukał kilka razy, by zaraz wejść.
- Haechan, kojarzysz ten samochód? Tego kolesia? - zapytałem.
- Nie, hyung. Nie wiem kto to jest. - odpowiedział młody Lee.
Zaparkowałem, opuściłem z chłopakami auto, po czym weszliśmy za nieznajomym. Po cichu wyciągnąłem broń, odbezpieczyłem ją, natomiast Woo i Dong trzymali się mojego płaszcza. Przystawiłem kolesiowi lufę do pleców, żądając.
- Kim jesteś? I jakim prawem bez zgody wchodzisz do posiadłości?
Uniósł ręce do góry, by wyjaśnić.
- Jae Hyun, chcę pracować dla pana Lee. Dostałem adres od Seo John'a.
- Dziwne... Hyung nic nie wspominał, że pojawi się nowy. - mruknąłem, przyciskając pistolet do ciała nieznajomego.
- Dostałem adres godzinę temu, i to przez barmana z „Neo Zone". - dodał, zaś do moich uszu dotarły głosy hyungów, którzy się zbliżali.
Nagle obcy szybko się odwrócił, pozbawił mnie broni, wykręcając rękę. Docisnął do swojego ciała od tyłu i wymierzył broń w mój bok, szepcząc do ucha.
- Jesteś nieuważny...
„Rzuciłem" okiem za siebie, na niego. On spojrzał na mnie, najpierw nieco zaskoczony. Po chwili zmieniło się to w czarujący uśmiech. Szlag, był przystojny.
- Króliczek? - odezwał się.
Zaraz Dongie oraz Jungie roześmiali się.
- Hyung, ale on trafił. To samo pomyślałem, jak Cię pierwszy raz poznałem. - rzekł, rozchichotany Dong Hyuck. Zamilkł, jak usłyszeliśmy Moon'a.
- A co się tutaj dzieje? Kto to?
Mężczyzna wypuścił mnie, oddał broń i przedstawił się.
- Jung Jae Hyun. Dostałem adres od barmana z „Neo Zone".
- Aaa, nowy. Kang dzwonił do mnie i mówił, że jest koleś, który chce dołączyć do „Czarnych Wilków". - wyskoczył chłopak ze Stanów.
- Rozumiem. Niestety, musisz zaczekać Jae Hyun. Pana Lee nie ma, a to on podejmie decyzję. - powiedział asystent.
- Dobrze. Mam czas, by zaczekać. - oznajmił.
Tae przytaknął głową i skierował się do mnie.
- Doyoung, jest robota.
- Ok. Przygotuj mi wszystko, hyung. Przebiorę się tylko, a wy do nauki. - wymruczałem, ruszając ze studentami na piętro.

"Zabójca i Gliniarz" (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz