09.Kolejne Zmiany

61 6 0
                                    

W tym czasie młodszy Kim dokończył przygotowania na jutrzejsze zajęcia. Do jego pokoju wkroczył Seo. Zamknął drzwi, oparł się o nie, obserwując chłopaka. Ten go dostrzegł. Nieco zaskoczony, zapytał.
- Hyung, coś się stało?
- Nie, ale tak sobie pomyślałem, że skoro Twojego brata nie ma, możemy spać razem. - odpowiedział wysoki ochroniarz.
Student sztuki uniósł brwi i rozchylił swoje wargi. Zaraz na jego buzi pojawiły się słodkie rumieńce. Johnny uśmiechnął się, podszedł, po czym wziął Jungie'go w ramiona, tuląc go bardzo mocno.

Dong Hyuck zebrał swoje rzeczy, podniósł się z kanapy, by udać się do siebie. Zatrzymał go Tae Il.
- Haechan, zaczekaj.
- Słucham, hyung. - odezwał się syn szefa, zaś asystent nie wiedział, co robić, o co zapytać, co powiedzieć? Tęsknił za bliskością pierwszoroczniaka, lecz obawiał się jego ojca.
- ... ja... ech... - wydukał Moon.
- Hyung, co się dzieje? - ciągnął Dongie.
Wtem Tae podszedł do niego, chwycił za koszulkę i przyciągnął do pocałunku. Student zarządzania był w szoku, ale odwzajemnił oraz pogłębił tę czułość, otaczając młodego mężczyznę rękoma. Gdy się od siebie oderwali, Lee zrobił noski-noski, ujął w dłonie buzię Moonie'go, szepcząc.
- Wiedziałem, hyung. Wiedziałem, że czujesz to samo.
- Bardzo Cię kocham, ale boję się Twojego ojca. Może mnie zabić. - wyznał starszy.
- Nie zrobi tego, nie może. Nie pozwolę mu na to. Jesteś tylko mój. - oznajmił Haechan.
Następnie obaj przeszli do sypialni.

Rano obudził mnie lekki ból głowy. Uchyliłem powieki, którym ukazało się nagie ciało Jae Hyun'a. Wtulałem się w jego bok, jakbyśmy byli kochankami. Podniosłem się, przeczesałem dłonią włosy i poczułem rękę hyunga na plecach. Zaraz się odezwał.
- Poleż trochę.. późno zasnęliśmy, Króliczku.
I przyciągnął mnie do siebie. Wylądowałem w jego ramionach, a potem pod nim. Wkradł się między moje uda, po czym przyssał do warg. Otoczyłem go nogami i przekręciłem. Usiadłem na nim, opierając dłonie na jego klatce, by się pochylić.
- Ustalmy coś, hyung. Nikt nie może się o tym dowiedzieć, rozumiesz? - warknąłem pod nosem prosto w jego usta.
- Króliczku, jakbym mógł? To nasza prywatna sprawa. - stwierdził.
- To przez alkohol , kolejny raz się nie zdarzy. - rzekłem, chcąc zejść.
Wtem pchnął mnie na materac, zawisł nade mną, pytając cicho.
- Jesteś pewny? A co jeśli skuszę Cię na te przyjemności pocałunkami, pieszczotami...?
- Nie dam się skusić.... - odpowiedziałem, a on musnął moją szyję, uszko oraz pierś.
- Jesteś pewny? Na moje oko wygląda to inaczej i pragnę Cię, bardzo. - dodał, kradnąc mi pocałunek. Rozum podpowiadał mi coś innego, niż serce, czy ciało. Pragnąłem go również, zupełnie, jakbyśmy byli dopasowani.
- Widzisz? Mówiłem. Pociągam Cię. - wyszeptał w moje wargi, prowokując do bliskości, której sobie nie odmówiłem.

Po południu wróciliśmy do posiadłości. Z gabinetu szefa wyłonił się Moon.
Przywitaliśmy się i przeszliśmy do salonu. Zdałem mu dokładny raport wraz z Jung'iem. Wysłuchał nas, zadowolony.
- Dobra robota, chłopcy. Mam dla was dobre wieści. Pan Lee doszedł do porozumienia z Tajwańskim Mafiozą. Dostał też zaproszenie na sobotnie przyjęcie w hotelu. Macie kolejne zadanie. - powiedział asystent.
- Hyung, ale jego ochroniarze nas widzieli, poznają nas. Z resztą od ochrony jest John-hyung. - mruknąłem, marszcząc brwi.
- Wiem, ale możecie założyć maski, by się nie połapali. Sprawdziliście się jako zespół i jestem pewny, że zapewnicie razem Johnny'm nam ochronę. - wyznał Tae.
- Słucham? Nam? Co masz na myśli? - wtrącił Hyun.
- To przyjęcie z rodzinami. Pan Lee musi pokazać się na nim z synem oraz ze mną. Myślę, że Jung Woo nie będzie chciał sam zostać, osobiście nie chciałbym zostawiać go samego, Doyoung również, więc będzie z nami na imprezie. - wyjaśnił Moonie, zaś ja sprzeciwiłem się temu.
- O nie. To niebezpieczne. Obiecałem sobie, że nie będę mojego, małego braciszka mieszał w ten świat. I tak go narażam.
- Doyoung, Jung Woo.. - przerwał Tae Il, gdyż do domu weszli Seo, Kim oraz Lee. Zerwałem się z kanapy i biegiem wkroczyłem do holu, tuż za mną nowy i Moon. Zaraz zacząłem.
- Jungie, wybij sobie z głowy to przyjęcie w sobotę. Zostajesz w posiadłości.
I dostrzegłem, że on oraz wysoki ochroniarz trzymają się za ręce. Spoważniałem konkretnie. Chciałem chwycić Young Ho za ubranie, by go ochrzanić, ale Jae Hyun objął mnie od tyłu w ostatniej chwili.
- A wy co?! - podniosłem głos, próbując się wyrwać.
- Dong Young, uspokój się. - rzekł wysoki przystojniak, mocniej mnie otaczając ramionami.
- Nie! Puść mnie! To jeszcze dziecko! Ledwo studia zaczął! Nie pozwolę im na spotykanie się! - krzyknąłem, natomiast mój brat ukrył się za chłopakiem ze Stanów.
- Doyoung, wyluzuj. Mogę Cię zapewnić, że Johnny nic nie robi Jung Woo. - odezwał się asystent szefa. Nagle Dong Hyuck roześmiał się.
- Hahahahahaha, wiedziałem, że tak będzie, Hahahahaha.... Doyoung-hyung ma syndrom nadopiekuńczego, starszego brata, który chce uchronić dziewictwo Jungie'go, hahahah.
- Haechan, przestań. To nie jest śmieszne. Nie dziw mu się. Są braćmi. - upomniał go Tae.
- Bracie, lubię Johnny-hyunga. Proszę, uspokój się. On nic mi nie zrobi bez mojej zgody. - powiedział student sztuki, wyłaniając się zza Seo.
- Dlaczego nie przyszedłeś i nie powiedziałeś mi, a oni wiedzieli? - zapytałem, zawiedziony.
- Przepraszam, bałem się bracie. Chciałem Ci powiedzieć, tylko co jeśli chciałbyś pobić Johnny-hyunga? - odpowiedział Jung Woo.
Wyswobodziłem się, westchnąłem cicho i udałem na piętro.

Młodszy Kim posmutniał. Czuł się, że zranił Youngie'go. Oparł się o plecy John'a. Miał nadzieję, że mu wybaczy.
- Jungie, przejdzie mu. Tylko musicie porozmawiać. Zrozum go, chce Cię chronić. - oznajmił Moonie, do którego podszedł Dong, by się przywitać buziakiem i przytulić.

Wszedłem do sypialni, zły na siebie oraz na niego. Nic, kompletnie nic nie zauważyłem. Wziąłem oddech, chcąc się uspokoić. Prawda była taka, że nie był już dzieckiem, że chce kochać i być kochanym. W końcu nie jest taki bezuczuciowy oraz bezwzględny jak ja.
Klapnąłem na łóżku, splatając dłonie.
- Hej, Króliczku. - zawołał Hyunie.
Podniosłem na niego ślepia, w milczeniu.
- Daj mi spokój, hyung. Mam dość jak na dziś. - wymruczałem, lecz nie posłuchał.
Podszedł do mnie, usiadł obok i stuknął mnie lekko swoim ramieniem.
- Króliczku, uśmiechnij się. Weź głęboki oddech, uspokój się oraz przemyśl dokładnie wszystko. Johnny nie jest zły, ochroni go, zaopiekuje się nim. Lepiej nie mógł trafić. - dodał.
- Tylko ich nie broń. Rozumiem wszystko, ale czuję się pominięty. Opiekuję się nim sporo czasu, nie jesteśmy rodzonymi braćmi, ale chyba zasłużyłem na to, by wiedzieć? - jęknąłem.
- Oczywiście, że tak. Nie gniewaj się na nich, bali się. Proszę, uśmiechnij się. - ciągnął Jae Hyun.
- Nie.. - wymruczałem.
Wtedy zbliżył się do mnie, do twarzy, szepcząc.
- Potrafisz to zrobić. Podczas seksu też się uśmiechałeś. To było fajne. Miałem pewność, że jest Ci dobrze.
Chciałem się odsunąć, lecz mi nie pozwolił. Złapał mnie za rękę, przyciągnął do siebie i wziął sobie pocałunek. Pogłębił go, zachłannie. Przerwałem to, odepchnąłem lekko, po czym wstałem.
- Hyung, nie możemy. A jakby ktoś wszedł? Pomyślałeś o tym? - rzekłem.
- Spokojnie. To miał być tylko buziak. - wyjaśnił, podniósł się, chcąc podejść, ale ktoś zapukał, więc pozwoliłem mu wjeść. To byli wysoki ochroniarz oraz Jungie, który zrobił minę zbitego psa, mówiąc.
- Przepraszam, bracie. Bardzo mocno Cię przepraszam. Wybacz mi.
Stanął przede mną pełen skruchy. Westchnąłem ciężko, rozłożyłem ramiona, a mój braciszek wziął mnie w swoje. No tak, był ciutkę większy. Ale było miło.

"Zabójca i Gliniarz" (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz