07.Zmiany.

53 6 0
                                    

Nastał poranek. Starszy Kim nadal spał, wtulony w poduszkę. Jego młodszy braciszek zajrzał do niego, uśmiechnął się, po czym zeszedł na śniadanie. Podczas posiłku Lee zupełnie nie zwracał uwagi na Moon'a. Zjadł, pożegnał się i pojechał na zajęcia wraz z rysownikiem.

Obudziłem się przed południem. Przekręciłem się na bok, uchyliłem powieki, a na brzegu zobaczyłem świeżynę. Uśmiechnął się czarująco, witając się.
- Dzień Dobry, Króliczku. Jak się czujesz?
- Dobry, hyung... Lepiej.. – wydukałem, podnosząc się do siadu. Byłem jeszcze zaspany.
- Odpoczywaj. Przyniosę Ci śniadanie. – rzekł, ale go zatrzymałem słowami.
- Nie trzeba. Musze wziąć prysznic i ruszyć się.
- O nie. Musisz wydobrzeć, bo mamy zadanie. Leż i korzystaj z wypoczynku. – mruknął.

Popołudniu z uczelni wrócili Jungie i Haechan, który przywitał się i zaraz udał się do sypialni. Tae Il był zaskoczony, gdyż on zawsze tulił się do niego, a dziś tego nie zrobił, nawet Johnny to dostrzegł.
Gdy asystent szefa przeszedł do gabinetu, Seo zabrał kluczyki, by pojechać ze studentem sztuki na miasto, do sklepu papierniczego. Ruszyli między półki w poszukiwaniu potrzebnych przyborów.
- Lala, wiesz co się dzieje z Haechan'em? – zaczął chłopak ze Stanów.
- No właśnie nie wiem. Dziwnie się zachowuje. Może ma dość tego, że Tae-hyung ciągle go odrzuca, bo przecież on go wręcz wielbi. – powiedział Woo.
- Nie rozumiem Tae-hyunga. Dongie go kocha, a on kocha jego. Powinien mu o tym powiedzieć, powinni być razem, skoro czują do siebie miętę. – stwierdził Young Ho.
- Miętę, hyung? – powtórzył młodszy Kim.
- Tak, miętę. Trochę im zazdroszczę. Też chciałbym tak się zakochać. – oznajmił wysoki ochroniarz, natomiast rysownik potwierdził.
- Umm, fajnie by było... no, ale trzeba trafić na odpowiednią osobę.
- Lala, a Doyoung Ci się nie podoba? Wiesz, nie jesteście rodzonymi braćmi i nic mu nie brakuje. – zapytał Seo.
- Cóż, mój brat to ciacho, ale nigdy w nim nie widziałem kogoś, z kim mógłbym być. Od początku traktujemy się jak bracia. Z resztą, on jest słodki oraz uroczy. Jak już miałbym z kimś być, to z chłopakiem takim jak Ty, hyung. – wyznał Jungie, kierując ślepka na John'a. Wtedy dotarło do niego, co powiedział. Zasłonił swoje usta i zaraz sprostował.
- Hyung, to nie tak, że mi się podobasz...
Niespodziewanie mężczyzna nachylił się do pierwszoroczniaka, szepcząc.
- A jak? Nie jestem przystojny? Nie podobam Ci się?
- ...yyy, jesteś bardzo przystojny, hyung... ale Ty pasujesz do dziewczyny. Nie widzę Cię z chłopakiem. Przypominasz Księcia z bajki, za którym czeka śliczna panna. – wymruczał, zawstydzony Jung Woo.
Young Ho zbliżył się do chłopaka. Ten wpadł plecami na regał, prostując się. Obaj zaczęli wpatrywać się w siebie, mając rozchylone wargi. Starszy rozejrzał się, chwycił notes z półki, po czym dodał cicho.
- A jeśli jest inaczej? Co jeśli jestem Tobą zauroczony od pewnego czasu?
- C-co???... – przewał brat Doyoung'a, gdyż Johnny skradł mu konkretnego buziaka.
Gdy się odsunął, objął młodszego Kim'a i przytulił do swojego ciała. Student nie ukrywał zaskoczenia, ale był też zachwycony. Złapał Johnny'ego za ubranie, „wtapiając się" w niego bardzo mocno.
(...)
Minął tydzień. Wreszcie doszedłem do siebie. Żebra przestały tak uporczywie boleć. Jae Hyun próbował mnie poznać, ale unikałem go, nie chciałem tego. Dostrzegłem również pewne zmiany. Dong Hyuck przestał kleić się do Tae Il'a, zaś mój braciszek dziwnie się zachowywał, zwłaszcza, jak obok był Seo. Nie wiedziałem, co o tym myśleć???
W wieczór przed zadaniem wyszedłem na taras. Chciałem pobyć sam, pomyśleć. Oparłem się o barierkę, gapiąc w dal.

Tymczasem w salonie panowała cisza. Moonie pracował, Haechan uczył się, a John obserwował rysującego Woo. Kiedy ich oczy się spotkały, reszta świata przestała się dla nich liczyć. Od tego wydarzenia w sklepie między nimi było inaczej. Ciągle zerkali na siebie, uśmiechali się, z zachwytem. Lecz gdy tylko są sami, trzymają się za ręce oraz obsypują pocałunkami. Niestety, ukrywali to przed pozostałymi.

Moon „rzucił" okiem na syna szefa, który w ogóle na niego nie patrzył, nie tulił go od tygodnia, nie chodził za nim. Wtedy przypomniał sobie dzień, gdy Dong wyznał mu uczucia. Było to w zeszłym roku. Lee wrócił ze szkoły, przyszedł do gabinetu, stanął przed biurkiem, po czym rzekł.
- „Hyung, muszę Ci coś wyznać. Kocham się w Tobie od pewnego czasu. Chcę, abyś o tym wiedział i nie chcę żałować, że Ci tego nie powiedziałem".
Tae był taki szczęśliwy, bo również kochał studenta zarządzania, ale nie mógł mu o tym powiedzieć ze względu na to kim jest, i że pracuje dla jego ojca.
Teraz zaczynało mu brakować bliskości Dong Hyuck'a. Czuł się przez to samotny, lecz tak było dobrze, miał pewność, że pan Lee o niczym się nie dowie.
Do pokoju dziennego wkroczył Jung. Popatrzył na chłopaków, potem skierował ślepia w stronę wyjścia na taras. Przemknął się niezauważenie.

Westchnąłem cicho, zastanawiając się nad współpracą z Hyun'em. Nie ufam mu, nawet nie wiem, czy kiedykolwiek będę potrafił mu zaufać? Nagle podskoczyłem na dźwięk jego głosu.
- Co tak tutaj stoisz?
- Nie strasz mnie tak i nie Twój interes, hyung. – jęknąłem, posyłając mu zabójcze spojrzenie.
- Nie boję się Ciebie, Króliczku. Nie przestraszysz mnie. Jesteś zbyt słodki oraz uroczy. – palnął wysoki przystojniak.
- Czy Ty się słyszysz, hyung? Nie jestem Króliczkiem, czy dziewczyną. – mruknąłem.
- Wiem, i co z tego? Przecież to nic złego obdarzyć kogoś komplementem, Dong Young.
- Nie jestem do tego przyzwyczajony. Do jutra.
I wszedłem do rezydencji.

Następnego dnia, bardzo wcześnie wyruszyłem z Jae Hyun'em na obserwację. Uparł się, że pojedziemy jego autem. Dojechaliśmy do miejsca, w którym zatrzymał się szef Tajwańskiej Mafii. Miał ze sobą sporo ludzi. Może bał się spotkania z moim pracodawcą???
W porze Lunchu opuścił hotel w towarzystwie trzech ochroniarzy. Jung zdecydował, że pójdziemy za nim. Obaj wysiedliśmy, po czym podążyliśmy ich śladem w bezpiecznej odległości.
- Doyoung zachowuj się naturalnie. – zaczął świeżyna.
- Daj mi spokój. Nie nadaję się do takiej roboty. Potrafię tylko zabijać. – miauknąłem.
- Kupię Ci coś słodkiego, byś się rozluźnił. – dodał.
- Nie chcę. Nie zachowuj się, jakbyśmy byli na randce. Jesteśmy w pracy. – rzekłem cicho.
- A poszedł byś ze mną na randkę? – wyskoczył.
- Nie, bo nie jestem uroczą dziewczyną, którą zadowoli spacer po centrum oraz coś dobrego. – „rzuciłem" szczerością.
- To jak miałaby wyglądać nasza randka? – zapytał, idąc przez moment tyłem.
- Nigdy na żadnej nie byłem.... Ale ugotowałbym coś, zjedlibyśmy to na tarasie albo balkonie, jeśli dopisałaby nam pogoda. Może jakiś dobry film w domowym zaciszu, z kieliszkiem wina, rozmową podczas upajania się. – odpowiedziałem, a on dołożył swoje.
- Na koniec dobry, intensywny seks na kanapie, albo w Twojej sypialni.
Zatrzymałem się, łapiąc nowego za kurtkę. Przyciągnąłem go do siebie, szepcząc.
- Skąd wiesz, że pozwoliłbym Ci na coś takiego?
Zbliżył się do mojej twarzy, uśmiechnął się czarująco, by zaraz wyznać.
- Wiem, bo oczarowałbym Cię, wypieścił całego, że sam byś o to poprosił, do tego jestem przystojny oraz seksowny.
- I zbyt pewny siebie... - dorzuciłem jeszcze, zaś nasz obiekt dotarł do restauracji.
Hyung rozejrzał się, chwycił moją rękę i pociągnął do kawiarni, która znajdowała się po drugiej stronie. Był z niej dobry widok. Weszliśmy do środka, zamówiliśmy kawę, zajmując po chwili miejsca przy oknie. Po otrzymaniu ciepłego napoju, wrócił do rozmowy o randce.
- Słuchaj, pewność siebie przydaje się.
- Ale zbytnia pewność siebie nie jest dobra. Możesz się sparzyć, hyung. – powiedziałem upijając łyk kawy.
- Cóż, to fakt. Mniejsza z tym. Wspominałeś, że coś byś ugotował. – ciągnął.
- Noo, bo lubię i potrafię. Zapytaj chłopaków. – wyjaśniłem.
- Ooo, to musisz mi coś ugotować, jak wrócimy.
Nie skomentowałem tego, tylko przytaknąłem głową.


"Zabójca i Gliniarz" (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz