Minął miesiąc. Ostatnio nie wiele miałem zleceń. Wróciłem do wożenia studentów, ale też wpadałem w czarujący urok Jae Hyun’a. Pozwoliłem mu kochać siebie, przez co i ja zakochałem się w nim. Nigdy nie myślałem, że będę potrafił, że jestem zdolny kogoś pokochać.
Wieczorem, w salonie Moon ślęczał nad papierami, Lee uczył się, Seo pozował Kim’owi, a ja opłacałem rachunki przez Internet. Do pokoju dziennego wszedł Hyunie, który oznajmił.
- Chłopaki, jutro muszę wyjechać. Mam spotkanie z rodziną.
- Dobrze, Jae Hyun… - urwał Tae, gdyż zadzwonił jego telefon. Zaraz go odebrał. Coś przytakiwał co chwilę. Nowy klapnął obok mnie, zaś asystent powiedział.
- Doyoung, masz robotę na jutro. Później to omówimy.
Skinąłem czupryną.Nazajutrz, od rana miałem sporo na głowie. Pożegnałem się ze swoim chłopakiem i postanowiłem, że jak wróci, to wyznam mu swoje uczucia. Teraz jednak musiałem skupić się na robocie. Miałem ochraniać szefa podczas spotkania z Tajskim Gangsterem. Obawiał się, że może zakończyć się to strzelaniną.
Z początku wszystko przebiegało delikatnie, powoli. W pewnym momencie pan Lee oraz ten koleś zaczęli krzyczeć. Byłem gotów wyciągnąć broń, lecz do magazynu wpadły gliny. Złapałem ojca Haechan’a za ramię, po czym ulotniliśmy się bezpiecznym wyjściem. Poprosiłem go, by ruszył przodem razem z ochroniarzami, zaś ja będę osłaniał tyły.Gdy miałem pewność, że jest bezpieczny, sprawdziłem, czy możemy zwiać. Wtem wpadłem na jednego z policjantów, który wymierzył we mnie spluwę. Miał na sobie kombinezon specjalnej jednostki oraz zasłoniętą twarz. Myślałem, że będzie po mnie, uratowała mnie krótkofalówka.
- Oficerze Jung! Oficerze Jung!
To go zdekoncentrowało, więc pozbawiłem go broni. Zaczęliśmy walczyć. Z łatwością odpierał moje uderzenia, jakby mnie znał, a ja jego. Musiałem zmienić taktykę. Uniknąłem jego pięści, przykucnąłem, by zaraz podciąć mu nogi. Usiadłem na nim, zerwałem kask, obijając mu pysk. Na sam koniec ściągnąłem kominiarkę, gotów na ostatni cios, ale w ostatniej chwili wstrzymałem się, jak ujrzałem jego twarz. To był Jae Hyun.
- Nie… wierzę. Jesteś… psem. – wydukałem, sapiąc ze zmęczenia.
- Dong Young.. ja.. – przerwał, ponieważ podniosłem głos.
- Milcz! Jesteś cholernym psem! Wkradłeś się do naszej rodziny, udawałeś, że jesteś taki jak my, a tymczasem zbierałeś informacje o nas! Oszukałeś pana Lee, chłopaków i mnie! Zbliżyłeś się do mnie, bo chciałeś mnie zamknąć! Ty mnie nie kochasz! To też jest kłamstwo!
- Króliczku..
- Nie nazywaj mnie tak, psie! – krzyknąłem, wstałem i wyciągnąłem broń, celując w niego.
- Wstawaj, kundlu!
Podniósł się z uniesionymi rękoma.
- Jak mogłeś? Zaufałem Ci, pozwoliłem byś zbliżył się do mnie, pozwoliłem sobie otworzyć się, wierząc, że mnie kochasz, choć jestem zabójcą. Wiesz co, powinienem Cię zabić, ale nie mogę, nie potrafię. Zbyt mocno Cię pokochałem. Puszczę Cię, lecz nie możesz wrócić do posiadłości. Po prostu odejdziesz, znikniesz z mojego życia. – rzekłem.
Wysoki przystojniak patrzył na mnie w szoku. Uroniłem łzę, odwróciłem się i ruszyłem do wyjścia, choć hyung mnie wołał.
- Dong Young! Dong Young! Króliczku!Gdy Kim zniknął w ciemnościach, Hyun upadł na kolana. Cały czas był wzywany przez krótkofalówkę, którą rzucił na podłogę. Czuł, że to wszystko tak się skończy, że przez to kim jest straci miłość, do tego to wyznanie oraz łza jaka pojawiła się na twarzy Doyoung’a sprawiła mu ogromny ból. Okropnie go zranił.
Wróciłem do domu razem z szefem. Nikomu nie zdradziłem prawdy o nowym. Wykąpałem się, wskoczyłem w piżamę, po czym klapnąłem na łóżku. Zwiesiłem czuprynę, dotykając torsu. Moje serce krwawiło, bo dałem się złapać, bo się zakochałem, bo zaufałem. Co robić? Jak o nim zapomnieć?
(…)
Kilka dni później skłamałem panu Lee oraz chłopakom, że Hyun nie wróci, gdyż sprawy rodzinne mu nie pozwalają na to. Przeprosiłem ich w jego imieniu, spakowałem jego rzeczy, pełen bólu.
- Doyoung, wszystko dobrze? – zaczął Tae Il.
- Tak, hyung. Bardzo dobrze. – wymruczałem.
- Nie tęsknisz za nim? Tylko nie kłam, bo widzę prawdę. – dodał Moon.
- Bardzo za nim tęsknię, cholernie mocno się w nim zakochałem, ale on już nie wróci. To nie możliwe. – szepnąłem.
Do sypialni wkroczyli mój braciszek, szefa syn oraz wysoki ochroniarz.
- Bracie, z czasem o nim zapomnisz i znów się zakochasz. – stwierdził Jungie.
- Nie. Już nigdy, nikogo do siebie nie dopuszczę. Mam was, to mi wystarczy. – oznajmiłem, natomiast Dong Hyuck zaproponował.
- Wyjedźmy na weekend, nad morze. Przyda nam się odpoczynek. Załatwię to z tatą.
- To dobry pomysł, Haechan. Miło spędzimy czas, a nasz Król…, znaczy Doyoung oderwie się od wszystkiego. – wtrącił Young Ho.
Ten pomysł przypadł mi do gustu.
Weekend spędzony nad morzem pomógł mi oderwać się od myślenia o wysokim przystojniaku. Dotleniliśmy się, pozwiedzaliśmy. Było naprawdę przyjemnie.
(…)
W niedzielne popołudnie wróciliśmy do posiadłości. Z holu dobiegały rozmowy. To był ojciec Dong’a oraz moja miłość. Obaj spojrzeli na nas, a moje serce od razu zareagowało.
- Tato, co on tutaj robi? Przecież zostawił nas. – wyskoczył młody Lee.
- Okazuje się, że Jae Hyun’owi udało się pozałatwiać wszystkie sprawy rodzinne i wraca do nas. Przeprosił mnie, że odszedł tak bez wyjaśnienia, że zrobił to przez Dong Young’a. – wyjaśnił szef.
Mój braciszek burknął coś pod nosem, wyminął wszystkich, by udać się na piętro. Tuż za nim pobiegł Johnny. Moonie westchnął tylko, złapał Dongie’go za rękę i pociągnął do salonu. Pan Lee „rzucił” okiem na Jung’a. Po chwili, w milczeniu wrócił do gabinetu
- Dong Young… - odezwał się ten pies.
- Nie rozmawiam z Tobą, nic już nas nie łączy. Mówiłem Ci, że nie masz wracać. Oszukałeś mnie, chłopaków oraz naszego szefa. – wyszeptałem, chcąc ruszyć do siebie. Zatrzymał mnie, chwytając za ramię.
- Posłuchaj, ja nie kłamałem. Kocham Cię i nie planowałem rozkochać w sobie, by Cię zamknąć. To stało się bez mojej zgody, nie mogłem powstrzymać swoich uczuć. – wyznał cicho.
- Myślisz, że Ci uwierzę? – zapytałem, patrząc na niego.
- Tak, bo mnie kochasz. Nie zabiłeś mnie, choć powinieneś. Dla Ciebie odszedłem z policji. – dodał szeptem.
- C-co? Poważnie? – ciągnąłem.
- Oczywiście. Nie potrafię bez Ciebie żyć, Króliczku. Tamtego wieczoru czułem pustkę, jak zniknąłeś. Twoja łza, Twoje wyznanie uświadomiły mi, że ogromnie mocno Cię kocham. Wolałem odejść, żyć tak jak Ty, nasi przyjaciele, służyć panu Lee, niż być gliną i ryzykować, że znów Cię spotkam oraz będę musiał zamknąć za Twoje czyny. – powiedział, po czym przyciągnął do siebie. Ujął moją buzię w swoje dłonie, gapiąc się w patrzałki.
- Kocham Cię, Króliczku. Wybacz mi.
- Kocham Cię, hyung. Bardzo. – wydukałem, przez zbierające się łzy.
Nagle nowy wziął mnie w swoje ramiona. Wtuliłem się niesamowicie mocno, okropnie stęskniony za nim, za jego zapachem oraz obecnością. Mam nadzieję, że już zawsze będziemy razem, do końca naszych dni.Koniec.
CZYTASZ
"Zabójca i Gliniarz" (Zakończone)
RomansaHistoria płatnego zabójcy, który staje się członkiem mafii.