Rozdział 51

354 26 8
                                    

Minęły kolejne cztery lata. May i Ryuki mieli już po osiem lat a ja dwadzieścia osiem. Za ten okres czasu nie zmieniło się jakoś strasznie dużo. Mój starszy brat, otrzymał tytuł Hokage, a moi dzieci, zaczęli uczęszczać do akademii. Prowadziłam w miarę spokojne życie, u boku swojej rodziny. Cieszyłam się spokojem do póki miałam taką możliwość.

Co prawda, był jeden problem, który nie dawał mi spokoju. Mianowicie, sen, który już cztery lata z dnia na dzień powtarza się. Jest to strasznie uciążliwe, gdyż każdej nocy jestem zmuszona do tego aby widzieć smutną twarz mojej matki i słyszeć słowa "Nadal nie odwiedziłaś nasz dom?". Lecz starałam się nie zwracać na to uwagi.

- Mamo, wróciliśmy! - usłyszałam głos May i popatrzyłam się w stronę korytarza. Za rogu wyłoniły się dwie czupryny. Powitałam ich uśmiechem szerokim uśmiechem.

- Witam z powrotem. Jak w akademii? - dzieci na chwilę zamyśliły się po czym zamieniły się spojrzeniami.

- No dobrze... - powiedział niepewnie Ryuki. Wiedziałam iż kłamie. 

- Eh ile razy wam mówiłam abyście nie kłamali, bo to i tak na nic... 

- J-ja... Przepraszam... - jego mina była jak u zbitego psa dlatego westchnęłam cicho.

- Chodźcie tu do mnie - rodzeństwo zaczęło się włóczyć - Przecież nie zamierzam was bić, nie macie się czego bać... - gdy dzieci byli blisko mnie, wstałam z krzesła i podeszłam do nich. Następnie schyliłam się i przytuliłam ich - Nie będę od was teraz wymagać abyście powiedzieli mi prawdę ale pamiętajcie, że zawsze jestem przy was i możecie mi się zwierzyć ze wszystkiego. Dobrze? - dzieci pokiwały głowami a ja się uśmiechnęłam - No i cudownie. Co powiecie na to aby przejść się do lasu na naszą ulubioną polankę z tatą jak wróci?

- O tak! Wreszcie do lasu! - krzyknęła szczęśliwa May a Ryu uśmiechnął się tylko. Heh albo mi się tak tylko wydaje albo rzeczywiście mój malutki chłopczyk z roku na rok staje się co raz mniej śmiały. Jeśli tak jest rzeczywiście to nie za dobrze...

- Dobra póki czekamy na tata, kto chce curry? 

- Ja!

- Ja też!

- To dobrze. Siadajcie do stołu, za chwilę będzie wszystko gotowe.

- Mamo...

- Tak, Ryu?

- A jak tam u ciebie w pracy?

- No cóż mówiąc szczerze, nie najlepiej. Ostatnio dużo ludzi trafia do szpitala. Podobno gdzieś w naszej okolicy jest seryjny morderca, dlatego proszę uważajcie na siebie i nie wychodźcie po ciemku na dwór.

- No dobrze...

- Mamo - zaczęła zamyślona May - Skoro to morderca to jakim cudem żywi ludzie trafiają do szpitala?

- Ostatnio on nie dobija ludzi a porzuca gdzieś na ulicy pół żywe ciała, co jest jeszcze gorzej...

- Rozumiem - rzekła cicho i opuściła głowę. Poczułam się trochę dziwnie. Niby powiedziałam o tym aby ich ostrzec ale oczywiście oni przestraszyli się. Eh oni są tylko małymi dziećmi, nie powinni byli dowiedzieć się o tym co to jest śmierć tak wcześnie. 

- Ale nie bójcie się wasz tata i reszta policji Konohy patroluje ulicy abyśmy mogli bezpiecznie funkcjonować. No dobrze koniec tego tematu, jedzenie już jest gotowe. - po tym położyłam talerze przed dziećmi a u nich zaczęły świecić się oczy. O tak, uwielbiają curry. Rodzeństwo zajęło się jedzeniem a ja usiadłam na przeciwko nich i spoglądałam na ogród. Był on nadal piękny i tak jak kiedyś cieszył moje oko i pomagał uspokoić się. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi. 

Ostatni członek klanu ( Itachi x Oc ) {W trakcie edycji}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz