24

234 14 1
                                    

Pokój wspólny Gryffindoru – dominująca czerwień, złote ozdoby, pomarańczowy płomień buchający w kominku. To wszystko sprawiało iż Astrid nienawidziła spędzania tam czasu. Każdy element szkarłatu przyprawiał ją o białą gorączkę. Bordowe ściany mimo iż były o wiele bardziej stonowane, również sprawiały wrażenie złudnego ciepła panującego w pomieszczeniu.

Rzadko zdarzało się aby brunetka przebywała tam dłużej niż godzinę, lecz tego dnia zostało brutalnie zmuszona do wspólnej nauki. Niestety dziwnym trafem biblioteka była akurat zamknięta. Barwy otaczające nastolatkę nie poprawiały jej humoru w żadnym stopniu. Mimo iż nie pokazywała jak krew w jej żyłach gotuję się, to miała świadomość, że wystarczy jedno słowo z ust kogokolwiek, aby wybuchła.

- Rozumiecie z tego cokolwiek? – zapytał Ron, wyściubiając nos zza podręcznika. Jego mina mówiła iż nie kuma żadnego słowa, jakie dotychczas przeczytał. Wpatrywał się w Hermionę, która najwyraźniej nie zamierzała przerwać interesującej lektury.

- Ja wiem, że ty orłem z eliksirów nie jesteś, ale chciałem zauważyć, że to najłatwiejszy temat w tym roku. – Harry delikatnie parsknął śmiechem, po czym poklepał delikatnie przyjaciela w ramię.

- Odezwał się ten co ze Snape'em ma szlaban codziennie. – Weasley za wszelką cenę chciał ratować swoją sytuację. Mimo iż jego wzrok był nieco zmieszany, to głos miał absolutnie pewny siebie.

- Jaki to ma związek? – Potter uniósł lewą brew do góry, po czym wlepił swój ciekawski wzrok w rudzielca.

- Żaden... - wymamrotał, tak aby nikt poza nim nie usłyszał tego słowa. Czuł jak przeszywa go wzrok Hermiony, która najwyraźniej była załamana jego zachowaniem. – Widzieliście jak Seamus pierdyknął dzisiaj podręcznik w bibliotece? Pani Pince normalnie chciała mu oczy wydrapać. – słychać było drwinę w jego głosie, niestety nikt nie podzielał jego poczucia humoru. Wszyscy wpatrywali się w uchachanego Weasley'a z niedowierzaniem w jego głupotę. – No co? Chciałem trochę rozluźnić atmosferę. Zachowujecie się jakbyście kij połknęli.

- Mieliśmy się uczyć, Ronald! – pisnęła Hermiona, uderzając przy tym chłopaka prosto w jego rudą głowę. Astrid nienawidziła tego tonu głosu współlokatorki, zawsze doprowadzał ją do szału i tym razem również był jedynie gwoździem do trumny. – Czy tobie zależy, żeby nie zdać?!

Przez kolejne kilkadziesiąt sekund Granger dalej wyrzucała wszystkie winy przyjaciela i rozmaite obelgi w jego stronę. Callow nie słuchała co ma to dopowiedzenia, lecz z każdą sekundą gdy słyszała jej piski, czuła iż jest na granicy wytrzymałości. W jej brązowych tęczówkach pojawiały się iskierki złości, a oddech zdawał się szykować na wybuch.

Na szczęście nie zdążyła rozładować swoich emocji, gdyż po chwili ujrzała Hermionę znikającą na schodach do ich dormitorium. Za nią również pomykała ruda czupryna Rona. Okazało się iż uciekli stamtąd w odpowiednim momencie, jednak Potter nie miał już tego szczęścia.

- Co to miało być? – Astrid podniosła brwi, po czym wytrzeszczyła oczy na znak iż nie ma pojęcia jaki sens ma zadane przez niego pytanie. – Dlaczego całowałaś się z Malfoy'em? – jego głos brzmiał jakby obwiniał o to nastolatkę, ewidentnie brunetka wyczuła pretensje z jaką ten się do niej zwrócił.

- Nie będę ci się tłumaczyć. – palnęła bezemocjonalnym tonem, próbując powstrzymać emocje w niej buzujące pod maska obojętności.

- Przecież to Malfoy! Ta świnia przez tyle lat cię nienawidziła. Myślisz, że teraz nagle się zmienił? – warknął Harry, jakby chciał w ten sposób przemówić jej do rozumu. Niestety ton jego głosu miał odwrotne skutki. Callow poczuła jak krew w jej żyłach zaczęła wrzeć, a w tęczówkach nie ma już iskierek złości, a płonące ognisko.

Drugie dno | Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz