Rozdział 10

524 15 4
                                    

Gdy się znaleźliśmy w Hogwarcie nikogo nie było. Ani na korytarzach, ani w salach. Było pusto.
(J): Nie tak to miejsce zapamiętałam. Kiedyś tu istniało życie i gwar, a teraz?
Odpowiedziało mi milczenie. Nie poznałam tego miejsca. Zawsze było pełne uczniów chodzących między korytarzami. Wpadłam na plan.
(J): Rozdzielmy się. Poszukajmy jakichś ludzi.
(S): Dobry pomysł.
Wtedy ruszyłam w lewo, a Syriusz w prawo. Gdy się trochę oddaliłam usłyszałam czyjeś kroki za mną. Odwróciłam się, ale nikogo nie było. Weszłam do sali od eliksirów. Wtedy kątem oka przy drzwiach zauważyłam zakapturzoną postać. Gwałtownie odwróciłam się i skierowałam różdżkę w stronę zakapturzonej postaci.
(J): Kim jesteś?!
Zapytałam donośnie, żeby ukryć swój strach. Zakapturzoną postać stanęła na przeciwko mnie. Nie widziałam jej twarzy przez przysłuży kaptur. Osobnik odchylił kaptur i moim oczom ukazała się Bellatriks Lestrange. Odruchowo zaczęłam ją atakować.
(B): Aria, uspokój się. Jestem przecież po tej samej stronie, co ty!
Przestałam ją atakować.
(J): Racja. W takim razie czego ode mnie chcesz?
(B): Miałam Cię znaleźć.
(J): Ale gdzie są wszyscy? W sensie uczniowie, nauczyciele?
(B): Nie znajdziesz tu wiele osób. Hogwart jest w poważnym niebezpieczeństwie.
(J): Jakim niebezpieczeństwie?
(B): Chodź za mną, to się dowiesz.
(J): To pułapka. Jesteś śmierciożerczynią, podaj mi powód do zaufania Ci?
(B): Bo zakon Feniksa i Śmierciożercy sprzymierzyli się. Pamiętasz jak weszłaś na jedno ze spotkań Śmierciożerców? Twój brat zrozumiał, że musi się zmienić i postawił nam warunek, że albo się zmienimy albo umrzemy. Później musieliśmy wszyscy się zjednoczyć, bo Ministerstwo nazbyt zaczęło ingerować w sprawy szkoły. Ty budzisz postrach wszędzie i masz niewyobrażalnie dużą moc, dlatego Cię tu ściągnęli. To idziesz?
(J): No dobra. Pójdę.
Ruszyłyśmy wtedy wzdłuż korytarza kierując się w stronę sali do Transmutacji.
(J): Sporo mnie ominęło przez ostatni rok.
(B): Jest jeszcze jedna rzecz, o której musisz wiedzieć, ale to powie Ci ktoś inny.
Wtedy weszłyśmy do sali od Transmutacji. Byli tam Grace, Draco, Dumbledore, Tom i Syriusz. Przez dłuższą chwilę wpatrywali się we mnie, jakbym była duchem.
(G): Aria, ty żyjesz!
Brunetka podbiegła do mnie z łzami w oczach i mocno przytuliła.
(G): Tak bałam się o ciebie.
(J): To nie jesteś na mnie zła za to, że zabiłam Ivy?
(G): Ivy sobie na to zasłużyła. Tylko, że ona żyje.
(J): Co? Jak to?
(G): Ivy nie jest prawdziwym człowiekiem, tylko robotem. Zaklęcie uśmiercające działa tylko na istoty żywe. Odrodziła się jako prawdziwa osoba i teraz chce się zemścić na Tobie. Nastawiła ministerstwo przeciw Tobie i Hogwartowi jak zesłano Cię do Azkabanu.
(J): Mała, wstrętna żmija. To nie byłam nawet winna, ale skąd wy wiecie?
(G): Ja im powiedziałam. Tylko, że dopiero po tym, jak już byłaś w Azkabanie. Staraliśmy się Ciebie stamtąd uwolnić, ale listy nie docierały. W końcu się udało.
(J): Nawet nie wiecie jak się cieszę, że was widzę. I mam pytanie.
(G): Jakie?
(J): Syriusz, co ty robisz?
(S): Gdy się rozdzieliliśmy przyszedłem tutaj. Powiedziałem, co się stało i wtedy Bellatriks zaczęła Cię szukać.
(J): Chwila... To wy się znacie?
(A.D): Syriusz jest członkiem zakonu Feniksa i kuzynem Bellatriks.
(J): Okej, rozumiem. Czemu nic mi nie powiedziałeś?
(S): Nie mogłem. Nie chciałem Cię narażać na spotkanie z dementorami.
(J): Cóż. Sama się na nie naraziłam.
(T.M.R): Ale jak to? Czemu?
(J): Myśleli, że to ty mnie zmusiłeś do zabicia Ivy. Zaprzeczyłam, dlatego oddali mnie w ręce dementorów. Nie wiem, jakim cudem przeżyłam.
(T.M.R): Aria, wystarczyło powiedzieć jedno głupie tak i byś tak nie cierpiała.
(J): Nie chciałam narażać Ciebie. Niewinnej osoby, na której mogę naprawdę polegać.
Wtedy rozpłakałam się jak mała dziewczynka. Tom mnie przytulił.
(T.M.R): Nie płacz. Najważniejsze jest to, że żyjesz.
(J): Nie o to chodzi, Tom. To nasz wuj mnie chciał zmusić do tego, żebym Cię wrobiła. To on mnie oddał w ręce dementorów. Okłamywał mnie całe życie. On wiedział, dlaczego mnie szukasz, tylko, że nie trafił do Azkabanu za przestępstwo tylko dlatego, że chciał tam pracować, żeby móc mnie obserwować i postawić Cię na miejscu tego złego.
Wtedy się rozpłakałam na dobre.
(G): Jak można zrobić coś takiego własnej rodzinie?
(J): Jest taki sam jak ojciec. Działa tylko na własną korzyść, a ja byłam tylko narzędziem w jego rękach. Moje zaufanie już nie raz mnie zgubiło. Jestem jednym wielkim kłopotem całego świata magii, a wszystko przez jeden dziennik. Naraziłam was wszystkich na poważne niebezpieczeństwo, a w szczególności Ciebie Tom. Jestem okropną siostrą i przez to, że tak bardzo zależało mi na tym, żebyś się zmienił rozpętałam prawdziwe piekło. Byłam jedynym powodem, dla którego zabijałeś niewinnych ludzi. Jedno jest pewne. Żądza krwi u Riddle'ów jest cechą dziedziczną.
Opadłam na zimną posadzkę i spuściłam głowę, pozwalając łzom swobodnie spłynąć. Uklęknął przy mnie Tom podnosząc moją twarz delikatnie do góry.
(T.M.R): Nie jesteś okropną siostrą. To ja Ci powiedziałem, żebyś otworzyła komnatę. To ja chciałem zrobić z Ciebie własną sługę. A ty przez to musiałaś cierpieć. Powinienem trzymać się od Ciebie jak najdalej, bo mnie osłabiasz. Nie mogę nic czuć, a jak widzę Ciebie to nie potrafię nic nie czuć.
(J): Tom, zrozum. Budzę postrach we wszystkich. Jestem jak najwierniejszy sprzymierzeniec i jak najgorszy wróg obu stron. Jestem neutralnym graczem, który nie działa po żadnej stronie. Nic nie mogę tutaj zrobić.
(D.M): Ale jesteś naszą jedyną nadzieją. Jedyną, która zawsze wie, co zrobić.
(G): Ma rację. Ty zawsze wiesz co robić, gdy inni nie wiedzą.
(D.M): Na tobie można zawsze polegać, podczas gdy inni odwracają się.
(A.D): Jesteś, gdy innych nie ma.
(T.M.R): Działasz, gdy inni się boją podjąć kroku.
(G): Ty już wiesz, co robić. Nie pozwól, by osoba, która jest bezwartościowa spieprzyła Ci życie. Ja sama pewnie nigdy bym nie pomyślała, że Tom może kogoś kochać, gdybym nie zobaczyła jak bardzo mu brakowało Ciebie przez ostatni rok i po tym jak Cię spotkał. I nigdy bym nie powiedziała, że twój wujek jest złym człowiekiem, gdybyś nie powiedziała, co zrobił Ci w Azkabanie.
(J): Macie rację. Ja nigdy nie daję się ponieść emocjom. Nie mogę użalać się nad sobą, gdy cały Hogwart jest w niebezpieczeństwie.
(G): I to jest Aria, którą znam! Co mamy robić?
(J): Grace z Draco zwołacie resztę Zakonu Feniksa, a ty Tom- śmierciożerców na wypadek, gdyby Ivy i Ministerstwo zaatakowało Hogwart. A ja przeczeszę teren. Spróbuję znaleźć też jakichś uczniów.
(S): A ja Ci pomogę.
Uśmiechnęłam się na te słowa. Gdy inni poszli wykonywać swoje zadania, ja wraz z Syriuszem ruszyliśmy. Wzrok miałam chłodny i bezuczuciowy. Czułam się wykorzystana.
(S): Aria, wszystko dobrze?
(J): Jest cudownie. Czemu miałoby być źle?
Mój głos jak można się domyślić był przepełniony sarkazmem.
(S): Rozumiem, że to może być trudne dla Ciebie. Domyślam się, jak to jest.
(J): Przepraszam. Przez to wszystko stałam się o wiele bardziej nerwowa niż wcześniej. Nie pojmuję tego, że tak niewiele może zmienić tak wiele.
(S): Ale to nie jest nawet twoja wina.
(J): Jest. Przez to, że dałam się zwieść dziennikowi i otworzyłam komnatę bardzo się naraziłam na wyrzucenie mnie ze szkoły. Jak któregoś dnia znowu weszłam do Komnaty zemdlałam i Tom musiał mnie tu przynieść, czym naraził nie tylko mnie, ale też siebie. Resztę historii już znasz. Nigdy by do niczego takiego nie doszło, gdyby dziennik nie wpadł w moje ręce.
(S): I nigdy byś nie dowiedziała się, że masz brata, że twoja przyjaciółka chce Cię wykorzystać. I o tym, że byłaś marionetką w rękach twojego wuja.
(J): I nigdy bym nie poznała Ciebie i ludzi, którym na mnie szczerze zależy. Masz rację, ale wciąż nie mogę przyjąć do wiadomości tego, że osoby, które uważałam za przyjaciół i rodzinę tak bardzo mnie zwiodły. Moje zaufanie też ma swoje granice i zawiodło mnie. Tym bardziej, że ja nie ufam pierwszej lepszej osobie. Na moje zaufanie trzeba sobie zasłużyć. Mam nadzieję, że to szybko się skończy.
(S): Ja też.
Chwilę zastanowiłam się zastanowiłam nad słowami Syriusza.
(J): No jasne. Już wiem, co robić!
(S): Co?
(J): Przepowiednia. W tamtym roku w Komnacie pojawiła się przepowiednia w lustrze wody. Wystarczy ją przeczytać i wszystko będzie wiadome.
(S): Aria, jesteś genialna! Tylko jak otworzysz komnatę?
(J): Ja już wiem jak.
Wróciliśmy wtedy do sali od Transmutacji.
(J): Już wiem, co robić.
Krzyknęłam uradowana, po czym powiedziałam, na jaki pomysł wpadłam.
(A.D): To dość ryzykowne. Komnaty strzeże bazyliszek.
(J): Jestem dziedziczką Salazara Slytherina. Rozmowę z wężami mam we krwi.
(A.D): Masz, ale bazyliszek słucha się tylko jednej osoby. Dobrze wiesz kogo.
(J): Przecież jesteśmy rodzeństwem. Oboje mamy te same zdolności magiczne. Rozmowę z wężami, latanie bez miotły, podnoszenie przedmiotów bez dotykania ich. Mało kto potrafi to zrobić, zanim zacznie naukę w Hogwarcie. A z resztą może mi pomóc.
(A.D): Wątpię, że się zgodzi, ale warto spróbować.
Jakiś czas później wrócili Draco i Grace z pozostałymi członkami Zakonu Feniksa oraz Tom ze śmierciożercami.
(J): Skoro już wszyscy tu jesteście to mam coś do przekazania. Ministerstwo wraz z Ivy chcą zaatakować Hogwart i tym samym się na mnie zemścić. W tamtym roku w komnacie tajemnic w lustrze wody ukazała się przepowiednia, która musi się spełnić, żeby to wszystko się skończyło. Mówiąc krótko i zwięźle muszę znowu otworzyć komnatę i znaleźć źródło tej przepowiedni.
Zapadła grobowa cisza. Po chwili została przerwana przez Grace:
(G): Ty chyba żartujesz. Komnaty strzeże bazyliszek. Jesteś nam potrzebna żywa, a nie spetryfikowana.
(J): Nie, nie żartuję. To jedyny sposób na skończenie z tym raz na zawsze.
(T.M.R): Nie ma mowy. Wiem, że odwagi Ci nie brakuje, ale to Cię zgubi. Bazyliszek zabija samym spojrzeniem, nikt go nie może oswoić.
(J): Przecież jestem wężousta. Podobnie jak ty.
(T.M.R): Ale on słucha się tylko mnie.
(J): To chodź ze mną.
I znowu cisza.. Nie miałam zamiaru się wahać.
(J): Jak nie chcesz, to pójdę sama.
(T.M.R): Nie pójdziesz.
(J): Ja nie pytam Cię o pozwolenie, tylko oznajmiam. Nie mam zamiaru siedzieć i czekać aż zaatakują mając odpowiedź jak ich pokonać tuż pod nosem.
(G): Aria..  Nie warto narażać się przez jedną Ivy.
(J): W takim razie czemu mnie ściągnęliście tutaj, jeśli nawet nie mogę działać? To już nie chodzi o Ivy, tylko o mnie.
(G): Bo nie chcieliśmy, żebyś się tam męczyła, skoro nie zrobiłaś nic złego.
(J): Najwidoczniej zrobiłam. Prawdziwe zło mnie zniszczyło i nic go być może już nie pokona.
(G): Tylko prawdziwa miłość jest w stanie pokonać wszelkie zło.
(J): Dziewczyna, co wredną zwana jest wciąż otworzy lodowe serce, co kocha wciąż.
Wypowiedziałam to niemal szeptem, by po chwili krzyknąć:
(J): No tak! To takie oczywiste. To chodzi o coś więcej. Ród Gaunt był nieskalany brudną krwią do czasu aż nasza matka wyszła za Riddle'a, prawda?
(T.M.R): No tak, ale jaki to ma związek z tą sytuacją?
(J): Nasza matka podawała mu eliksir miłosny, a gdy dowiedział się o tym to zostawił ją. Nie było szans, żebyśmy mogli odczuwać jakieś pozytywne emocje jak miłość, a jednak. Nasz ojciec zostawił mnie na ulicach Londynu, skąd brat naszej matki mnie wziął do siebie. To musiało być zaplanowane, bo nie ma szans, że akurat to ktoś z naszej rodziny przypadkowo mnie znalazł, tym bardziej, że Londyn to mugolskie miejsce, a cały ród Gaunt był czystej krwi. Ty trafiłeś do sierocińca, a ja nie. Dlaczego? Dlatego, że oni chcieli nas rozłączyć. Musieli poznać słowa przepowiedni, ale raczej jej część. Ty szukałeś mnie od czasu jak rozpocząłeś naukę w Hogwarcie, a ja powinnam zacząć dwa lata później. Tylko tak nie było, bo jak ja rozpoczęłam naukę to ty musiałeś być na 3 roku. I tutaj został zastosowany zmieniacz czasu. O jeszcze 5 lat do przodu dla ciebie, gdy byłeś na drugim roku. I rok później ja poszłam do Hogwartu. To nie ja miałam trafić do Azkabanu, tylko ty, żebyś nigdy mnie nie poznał i żeby przepowiednia się nie spełniła. To nie dzieje się teraz. Ta wojna już się skończyła. Wystarczy zobaczyć przyszłość, żeby wiedzieć, co robić. Na pewno ktoś wpadł w niedalekiej przyszłości na to, jak to zakończyć.
(G): Ale dlaczego mieliby to zrobić?
(T.M.R): Bo nie chcieli, żeby doszło do tego, że my z Arią kiedyś się spotkamy. Wiedzieli, że to chodzi o nas.
(J): No właśnie. Musimy  zobaczyć przyszłość.
(T.M.R): Lub zmienić przeszłość. Do czasu, gdy poznałaś zamiary Ivy.
(J): Nie. Wtedy nigdy nie dojdzie do jej obalenia i wszystko zacznie się od początku. Oni pewnie domyślą się tego, że chcemy zmienić przeszłość. Musimy być o krok przed nimi, a nie za nimi.
(A.D): Aria ma rację, Tom. Musicie zajrzeć w przyszłość.
(J): A jak daleką?
(A.D): Najpewniej tą, co jest teraz. Czyli rok później po tych zdarzeniach.
Wtedy Dumbledore podał nam zmieniacz czasu. Parę sekund później byliśmy w przyszłości, a raczej teraźniejszości.
___________________________________________
Opowiadanie liczy  2073 słowa.

Siostra Toma Marvolo Riddle'a [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz