Rozdział 16

278 12 0
                                    

Zbliżałam się w stronę dawnej ślizgonki, którą zaślepiła rządza zemsty. Miałam kamienny wyraz twarzy, ale w środku targały mną nieznane mi wcześniej emocje.
(I): No proszę. Myślałam, że się nie doczekam. To zaszczyt Ciebie spotkać, Ario Meropo Riddle.
Wymawiając moje imię i nazwisko w jej głosie można było wyczuć pogardę, a całe zdanie emanowało sarkazmem. Nie odpowiedziałam nic.
(I): Nie skomentujesz? Więc dobrze, szybciej zginiesz.
Rzuciła w moją stronę nieznane mi zaklęcie niewerbalne. Miało zielony strumień i charakterystyczny świst, więc mogłam domyślać się, że była to Avada Kedavra. O dziwo odbiłam zaklęcie. Twarze wokół mnie były przerażone. Ivy była cała blada.
(I): Jak?! Rzuciłam na Ciebie zaklęcie uśmiercające!
Na jej twarzy wykwitł czerwony ślad. Uśmiechnęłam się szyderczo.
(J): A już myślałam, że czegoś się nauczyłaś.
(I): Zabić.
Między mną a Ivy rozpoczęła się walka. Z tyłu sprzymierzeńcy Ivy walczyli z Zakonem i Śmierciożercami. Długo odbijałam zaklęcia aż poczułam, że Ivy trafia mnie zaklęciem. Moje oczy powoli się zamykały. Ostatnie, co zobaczyłam to smutne twarze innych. Ostatnie co zapamiętałam to załzawione oczy Toma, Draco i Grace nade mną.
___________________________________________
Z punktu widzenia Toma
Nie od razu do mnie dotarło, że Aria nie żyje. Oczy mi zaszły łzami, co jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło. Draco i Grace patrzyli na nią tak samo, jak ja. Oczy Grace były pełne gniewu, do własnej siostry. Wstała i podeszła do Ivy.
(I): O, Grace. Tak się za tobą stęskniłam.
(G): Zabiję Cię!
(I): Własną siostrę?
(G): Ja już od dawna nie mam siostry!
Wtedy rzuciła w nią zaklęciem, które odbiłem. Zaśmiała się jak psychopatka. Zacząłem z całego serca nienawidzić tej dziewczyny. Nie żebym wcześniej jej nienawidził.  Niedaleko stali oni- moi i Arii rodzice.
(I): Aria Riddle nie żyje! Teraz to mi będziecie oddawać należytą chwałę!
(D.M&G&T): Nigdy!
(I): Jeśli nie chcecie podzielić jej losu to przejdźcie na moją stronę.
Wskazała różdżką na Arię. Nikt nawet nie drgnął.
(I): Wasza strata.
Wtedy nastąpiło coś, czego nikt się nie spodziewał. Aria wyrwała różdżkę z ręki Ivy.
(J): Strata? Nie powiedziałabym.
___________________________________________
Z punktu widzenia Arii
(I): Aria Riddle nie żyje! Teraz to mi będziecie oddawać należytą chwałę!
(D.M&G&T): Nigdy!
(I): Jeśli nie chcecie podzielić jej losu to przejdźcie na moją stronę.
(I): Wasza strata.
Jakby za mgłą zobaczyłam, że Ivy wystawia w moim kierunku różdżkę. Przechwyciłam ją.
(J): Strata? Nie powiedziałabym.
Miny innych były bezcenne. Pełne przerażenia, ale też szczęścia. Ivy wyrażała gniew i niedowierzanie.
(J): Myślałaś, że tak łatwo się mnie pozbędziesz? Kiedy wreszcie zrozumiesz, że to nigdy Ci się nie uda?

(I): Pozbądźcie się jej!

Spojrzała na ludzi, którzy byli moimi rodzicami. Właśnie.. byli. Wtedy przechwyciłam różdżkę mojej matki i spojrzałam na nią chłodno. Obok mnie stanął Tom. 

(J): I wy się nazywacie naszymi rodzicami? Własne dzieci chcecie zabić?

Wtedy mężczyzna niezwykle podobny do mojego brata, rzekł:

(T.R sr.): On mnie zabił! I całą swoją rodzinę. 

Ręką drżąco wskazywał na Toma. Powiedziałam, więc chłodno:

(J): Mnie jakoś nie zabił, pomimo, że cały czas byłam przeszkodą na jego drodze. A ty? Zostawiłeś własną żonę, pomimo, że była w ciąży. A mnie? Zostawiłeś na ulicach Londynu. A teraz jeszcze próbujesz się pozbyć własnych dzieci! Ty wstrętny mugolu!
Ostatnie zdanie wypowiedziałam z ogromną pogardą. Patrzyłam na nich wzrokiem pełnym wyrzutu i... rozczarowania? Nie umiałam opisać uczucia potęgującego się w moim złym do szpiku kości sercu. W moich oczach pojawiły się łzy, które tak rzadko roniłam. Dałam im upust i opadłam na podłoże. Wolnym krokiem podeszła do mnie Ivy i powiedziała z pogardą:
(I): Jesteś słaba i do niczego.
Łzy ustały, a ja gwałtownie krzyknęłam:
(J): Crucio!
Zadawałam jej ciosy z uśmiechem wymalowanym na twarzy. W trakcie powiedziałam jej o wiele za dużo:
(J): Uważasz, że jestem słaba, a sama nawet nie potrafisz pokonać głupiego Crucio. Myślałaś, że pozbędziesz się mnie? Jesteś żałosna Ivy Hamilton! I dlatego znajdę sposób na zakończenie tego. Avada Kedavra!
Zginęła. Zginęła z mojej ręki. Nie miałam wyrzutów sumienia, a nawet byłam z siebie dumna. Dokonałam zemsty, której tak pragnęłam.
(J): To koniec. To już naprawdę koniec, więc jeśli nie chcecie skończyć jak ona to odejdźcie. I nie wracajcie.
Słowa kierowałam do sprzymierzeńców Ivy. Spodziewałam się odwrotu, jednak nastąpiło coś, czego się nie spodziewałam. Wszyscy zaczęli klaskać. Pierwszy odezwał się Jack.
(J.C): Ivy nas wszystkich zmusiła do tego. Nikt nie uznawał Cię za wroga. Nikt z nas. Ivy chciała pozbyć się Ciebie, dlatego zebrała ,,sprzymierzeńców". Nikt na początku nie chciał, dlatego użyła na nas Imperio. Udawaliśmy, że jesteśmy po jej stronie, ale wszystkie ataki były przez nią bardzo kontrolowane i tylko czekaliśmy aż ty to zakończysz.
Jak osłupiała wsłuchiwałam się w słowa bruneta. Nie dowierzałam własnym uszom.
(J): Kłamiesz! To kolejny z wielu podstępów Ivy, prawda? Już was przejrzałam. Działacie z zaskoczenia i myślicie, że tym razem też tak się uda? O nie! Po moim trupie.
(T.R sr.): Da się załatwić.
Wtedy wyciągnął pistolet i we mnie strzelił. Zaśmiałam się psychopatycznie, po czym z pogardą rzekłam:
(J): Mugolska broń w tym świecie nie działa, a nawet gdyby to nie jest w stanie zrobić mi poważnej krzywdy. Meropa Ci nie mówiła? A no tak.. Zostawiłeś ją, więc nie miała okazji Ci powiedzieć. A przecież podawała Ci jebaną Amortencję już dobrych kilka lat.
Wtedy moja ,,matka" podbiegła do mnie i mojego brata i mocno przytuliła.
(M.G): Przepraszam... Ona nas zmusiła, nigdy nie chciałam waszej śmierci. Kocham Was..
Jej głos drżał, a ja czułam, że mówi prawdę. Oddałam uścisk i wtuliłam się w jej ramiona.
___________________________________________
I w końcu kolejna część. Jeszcze nie ostatnia. Wiem, że dość późno dodałam tą część, ale nie miałam weny.

Opowiadanie liczy 901 słów.

Siostra Toma Marvolo Riddle'a [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz