Rozdział 12

344 14 1
                                    

Następnego dnia wstałam i pierwsze co zobaczyłam po otwarciu oczu to twarz Toma i Grace. Wrzasnęłam na całe gardło i z pretensjami powiedziałam:
(J): Nie straszcie mnie tak więcej.
(G): To ty wystraszyłaś nas. W nocy bardzo głośno krzyczałaś i trzęsłaś się. A twój krzyk rozniósł się na całą szkołę.
Patrzyłam na nią jak zaczarowana. Byłam zdziwiona i lekko przerażona.
(T): Grace mi mówiła o twoich koszmarach. Dlaczego nic nie powiedziałaś?
(J): Nie chciałam nikogo martwić. Zrozumiałam, że te koszmary to być może wizja z przyszłości to dopiero zawiadomiłam o tym Dumbledore'a, gdy przyłapał mnie na spacerowaniu po szkole w nocy. I dopiero później Grace. A ciebie nie chciałam martwić i przy okazji obudzić.
(G): Aria, ale takie rzeczy nie śnią się przypadkowo. Być może to proroczy sen. Nikt tu nie może czuć się bezpieczny.
Spojrzałam na Toma i rozpłakałam się jak mała dziewczynka. Bałam się o niego i nie chciałam go stracić. I nikogo z moich przyjaciół. Poczułam jak mnie przytula.
(T): Cii. Nie płacz.
(J): Tom, zrozum. Już nie wiem, co robić. Nasi rodzice działają dla Ivy. Jestem na skraju załamania, nie chcę stracić ani Ciebie ani nikogo z moich przyjaciół, a przeze mnie to wszystko się dzieje. Ona to sobie musiała długo układać. Zwróciła naszą rodzinę przeciwko nam, chciała się i ciebie i mnie pozbyć, trafiłam do Azkabanu przez nią i jeszcze nastawiła nawet ministerstwo przeciwko mnie. A teraz może przewidzieć każdy mój ruch.
(G): To do ciebie niepodobne. Ty się nigdy nie poddajesz niczej presji i działasz, choćby się świat walił i palił. Gdzie jesteś Aria?
(J): Nie ma jej. Za to jest Aria, która już nie może dłużej walczyć i stawiać i tak daremny opór.
(T): Pamiętasz jak powiedziałaś mi, że tylko miłość jest w stanie pokonać nawet najgorsze zło?
(J): A ty pamiętasz jak chciałeś zrobić ze mnie śmierciożercę?
(T): To już przeszłość.
(J): Właśnie. Moje słowa to też przeszłość, której nie można już naprawić. Mówiłam ci jeszcze, że miłość jest zgubna i w tej kwestii miałam rację.
(T): To trzeba to zmienić. Nie znamy się długo, ale wiem, że ty jesteś pewna siebie, zdecydowana i sprytna. I już tym bardziej nie poddajesz się presji otoczenia.  Powinnaś się znowu taka stać.
(J): Nie mogę. Pewnych rzeczy się nie da zmienić. Zdecydowanie za długo próbuję z tym walczyć i stawiać na swoim, gdy wszystko już dawno się spieprzyło. Hogwart już tyle razy był zagrożony i zawsze wiedziałam, co robić by wróg nie zwyciężył. Sam się o tym już nie raz przekonałeś. A teraz? Nic nie mogę zrobić.
(T): Zrobiłaś już bardzo dużo w ciągu tamtego roku.
(J): Na przykład?
(T): Zmieniłaś mnie.
(G): Zyskałaś zaufanie uczniów Hogwartu.
(T): Dowiedziałaś się o planach Ivy.
(G): Zmieniłaś Draco, który do tej pory myślał tylko o sobie.
(T): I pokazałaś, że jesteś godną zaufania i szacunku osobą.
(G): Do tej pory budziłaś respekt, zaufanie i byłaś świetną przywódczynią. Nie pozwól by Ivy Cię zniszczyła, bo każdy kto Cię zna wie, że ty nigdy się nie odwracasz, gdy dzieje się zło.
(T): Wszystkie te cechy dowodzą temu, jak bardzo pasujesz do Slytherinu i jak bardzo zasługujesz na zaufanie i szacunek.
(J): Fakt. Dom, do którego należę bardzo dużo o mnie mówi, a tiara nigdy się nie myli. Spryt, ambicja, braterstwo, inteligencja i szczerość. Większość tych cech pasuje do Slytherinu.
Spojrzałam chłodno w stronę ściany naprzeciwko, a łzy ustały.
(J): Tak, macie rację. Czas najwyższy, by ludzie poznali prawdziwą Arię Meropę Riddle.
Wstałam od łóżka i spojrzałam w okno uśmiechając się złowieszczo. Po chwili przebrałam się i wzięłam prysznic. Wyszłam z dormitorium i roześmiałam się głośno i podle. Poczułam jak rozbrzmiał na cały Hogwart.
___________________________________________
Z punktu widzenia Grace
Aria wstała z łóżka i uśmiechnęła się złowieszczo podchodząc do okna. Po chwili weszła do łazienki, żeby wziąć prysznic. Wyszła z łazienki, a później z dormitorium. Patrzyłam na nią ze zmartwieniem i troską. Nagle usłyszałam bardzo głośny i podły śmiech. Przeszły po mnie ciarki, co nie uszło uwadze Toma.
(T): Własnej przyjaciółki się boisz?
Wyczuwałam nutkę sarkazmu i kpiny w jego głosie.
(G): Nie. Znam ją tak długo, a wciąż nie wiem czego się po niej spodziewać, ale u Riddle'ów to chyba dziedziczne, nieprawdaż?
Ostatnie zdanie wypowiedziałam bardziej pewnie i z wyczuwalną nutą sarkazmu i wredności. Brunet tylko spojrzał na mnie zabijająco. Wbiłam wzrok w jego oczy po czym zaśmiałam się łagodnie.
___________________________________________
Z punktu widzenia Arii
Ruszyłam w stronę Wielkiej Sali, która świeciła pustkami. Było tylko Golden Trio i ja. Z nauczycieli tylko Dumbledore i Snape. Widziałam, że Potter, Weasley i Granger spoglądają w moją stronę, co chwilę. Zirytowało mnie to, więc podeszłam do stołu Gryfonów, żeby im coś powiedzieć. Gdy się już przy nim znalazłam zapytałam:
(J): Możecie przestać? Czego chcecie?
(R.W): Nic. O co Ci chodzi?
Jego głos był pełny pretensji, więc powiedziałam:
(J): Dobrze wiesz o czym mówię, Weasley. Czemu tak na mnie patrzycie?
Wbiłam wzrok w Golden Trio przez który spuścili głowy.
(H.G): Chodzi o to, że...
Nie dokończyła, bo przerwał jej Weasley:
(R.W): Nic jej nie mów. Nie można jej ufać. To ślizgonka.
(J): Słuchaj no, rudzielcu. Jeszcze nikogo nie zdradziłam i niczyjego sekretu nie wydałam, który został mi powierzony. I nie obrażaj domu, do którego należę, bo ja przynajmniej jestem ambitna, sprytna i braterska, a ty będąc w Gryffindorze nie wykazujesz ani sprawiedliwości ani szlachetności, które czynią prawdziwym i godnym Gryfonem. Nie chcecie to nie mówcie, ale to kiedyś zwróci się przeciwko wam.
Odeszłam od stołu domu lwa i nałożyłam sobie owsiankę do miski. Po skończonym posiłku wyszłam i skierowałam się w stronę błoni. Byłam wściekła i chłodno patrzyłam przed siebie. Nagle usłyszałam głos. Należał do Hermiony.
(H.G): Mogłybyśmy porozmawiać?
Skinęłam głową nawet na nią nie patrząc.
(H.G): Najpierw chciałabym Cię przeprosić za Rona. Bywa porywczy.
(J): Zauważyłam. Nie przejmuj się nim, to idiota. A teraz do rzeczy.
(H.G): Chodzi o to, że myślimy, że Ivy i Ministerstwo znaleźli Twoich rodziców, bo został zastosowany zmieniacz czasu, żeby żadne z nich nie umarło.
(J): Ja już dawno do tego doszłam z Tomem i Grace.
Wtedy opowiedziałam o swoich przypuszczeniach brązowowłosej. Gdy skończyłam zwieńczyłam ją słowami:
(J): Obawiam się też jeszcze jednej rzeczy. Od jakiegoś czasu mam koszmary i wydaje mi się, że mogą być prorocze.
Wtedy Gryfonka drżącym głosem zapytała:
(H.G): A jakie to są koszmary?
Wtedy bezuczuciowym, chłodnym tonem powiedziałam:
(J): Moi rodzice chcą zabić mnie i mojego brata. Nie chcę ani jego ani żadnego z przyjaciół stracić.
(H.G): A dlaczego mieliby to zrobić?
(J): Bo Tom zabił naszego ojca, który to pamięta, a wiedząc, że jestem jego siostrą uważają, że też jestem spragniona rozlewu krwi i taka, za jakiego uważają mojego brata. Chcą wojny? To ją dostaną, ale niech wiedzą, że wszystkie chwyty w walce są u mnie dozwolone i nie zawaham się, żeby ich użyć.
(H.G): Kto by się spodziewał, że to Lord Voldemort będzie w tym wszystkim ofiarą.
Na te słowa moje kąciki ust uniosły się ku górze.
(J): Gdyby kilka lat temu ktoś mi to powiedział to pewnie bym go wyśmiała.
Roześmiałyśmy się, a chwilę później zobaczyłam zbliżającą się Grace, na twarzy której malowało się przerażenie.
___________________________________________
Opowiadanie liczy 1176 słów. Długo nic nie pisałam, bo nie miałam weny. Mam jednak nadzieję, że się Wam spodoba. 🤗🤭

Siostra Toma Marvolo Riddle'a [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz