Rozdział 11

407 15 2
                                    

(J): O merlinie.. mój łeb. Tom jesteś?
Rozejrzałam się wokół, ale nikogo oprócz mnie nie było. Wstałam i przeszłam po sali od Transmutacji.
(J): Słuchaj, nie mamy na to czasu. Liczę do 3 i wychodzisz. Jeden...
Dwa...
Trzy...
Tom nie mamy na to czasu!
Po chwili jednak zrozumiałam, że być może coś się nie udało i tylko ja przeniosłam się w czasie. Nagle za drzwiami usłyszałam znajomy głos nawołujący mnie po imieniu. Wyszłam na korytarz.
(T): No nareszcie. Co ty tam robiłaś?
(J): Zmieniacz czasu mnie tam przeniósł. A ty gdzie byłeś?
(T): W sali od eliksirów.
(J): A już myślałam, że się zgrywasz.
(T): To ja to pomyślałem.
(J): Tylko czemu każde z nas zostało przeniesione do innej sali?
(T): Nie wiem, ale poszukajmy czegoś, co nam może pomóc.
(J): Szczerze to nie mam pojęcia, co tu możemy znaleźć.
(T): Poszukajmy siebie! Na pewno wpadliśmy na jakiś sposób jak skończyć Ivy raz na zawsze.
(J): No tak! Tylko, gdzie mamy szukać?
(T): Proponuję tutaj. W Hogwarcie.
Wtedy cicho wyszliśmy z sali, uważając by nikt nas nie zauważył.
(T): Czemu właściwie nie możemy zostać zauważeni?
(J): Bo to zakrzywiłoby ponownie czasoprzestrzeń. Właśnie w tych czasach powinniśmy żyć, a tymczasem nasza teraźniejszość to już przeszłość.
(T): W takim razie długo to planowali, bo takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem.
(J): Przypadkiem to chyba zabiję ją za to, co zrobiła. Tylko tym razem nie będę żałować. Kiedy właściwie dowiedzieliście się o tym, że Ivy to robot?
(T): Jakiś czas po tym, jak byłaś już w Azkabanie.
(J): Jasne, ale skąd Grace o tym wiedziała?
(T): Jej rodzice chcieli mieć drugie dziecko, ale nie mogli. Dlatego stworzyli robota, który miał być jak prawdziwe dziecko.
(J): Tylko jedno mnie zastanawia. Skoro Ivy to robot, a za uśmiercenie tylko istoty żywej można trafić do Azkabanu i dementorzy wyczuwają zabicie tylko ludzi to czemu tam trafiłam?
(T): Rzeczywiście. Czyli Ivy jest w zmowie z pracownikami Azkabanu.
(J): To znaczy, że wiedzieli o tym, że Ivy to robot i to, że będziecie chcieli mnie odbić. Dlatego oddali mnie w ręce dementorów, ale ja przeżyłam. Tylko jak?
(T): Nie wiem. Ale wiem, że znaleźliśmy już odpowiedź.
(J): Serio? Kiedy?
(T): Teraz. Wiemy już wszystko. Możemy wracać. To nie jest przyszłość, tylko teraźniejszość, wcale nie tak odległa jak myśleli. Zmieniacz czasu został użyty 2 razy. Raz, kiedy się urodziłaś i drugi jak skończyłem Hogwart. I trzeci raz my go użyliśmy. Czyli nic się nie zmieniło.
(J): Racja. Możemy już wracać, tylko coś tu jest nie tak.
(T): Ale co?
(J): To było zbyt łatwe. Jeśli zmieniacz czasu został użyty, gdy ty skończyłeś szkołę i jak ja się urodziłam to nasza matka powinna jeszcze żyć.
(T): To niemożliwe, Aria. Przecież umarła rok później po twoich narodzinach.
(J): No właśnie. Jeśli ona nie żyje to ja nie mogę w takim razie istnieć w tym świecie.
(T): Masz rację, ale to znaczy, że...
Wtedy oboje dokończyliśmy:
(T&J): Że nasza matka sprzyja Ivy!
(J): Tom musimy wracać! Oni muszą się o tym dowiedzieć!
(T): Tylko czemu miałaby to zrobić?
(J): Bo zabiłeś naszego ojca po skończeniu Hogwartu... Nie czekaj, nasz ojciec też żyje, skoro zmieniacz został zastosowany, gdy skończyłeś szkołę. I teraz chcą się na nas zemścić! Na nas, na własnych dzieciach, rozumiesz?!
(T): Cała nasza rodzina chce. Aria, musimy wrócić i w końcu zakończyć to.
Zrobiłam głęboki wdech i wydech, po czym przyznałam mu rację. Zastosowałam kolejny raz zmieniacz czasu przenosząc nas do sali od Transmutacji.
(G): I co? Macie jakieś wiadomości?
Spojrzałam na Toma smutnym wzrokiem, dając mu znak, żeby to on mówił.
(T): Tak. Nie są zbyt dobre.
Wtedy zaczął mówić, czego się domyśliliśmy. Gdy skończył Dumbledore powiedział:
(A.D): Musimy przygotować szkołę na atak. Będą chcieli uderzyć z każdej strony i niespodziewanie.
___________________________________________
Przechadzałam się po Hogwarcie, gdy usłyszałam ten sam głos, co rok temu. Zdziwiłam się, bo myślałam, że jego źródłem jest mój brat. Myślałam, że porozumiewał się tak ze mną, żebym otworzyła komnatę, jednak teraz? Postanowiłam posłuchać się głosu i podążałam wraz z nim. Dotarłam do sali od eliksirów, gdzie widziałam moich rodziców z Ivy, która przystawiała różdżkę do skroni Toma. Rodzice patrzyli na mnie z szyderczym uśmiechem.
(I): Meropo, już!
Ja zostałam przytrzymana przez mojego mugolskiego, szlamowatego ojca, a moja matka wycelowała w mojego brata różdżką donośnie krzycząc:
(M.R): AVADA KEDAVRA!
(J): NIE!
Po chwili obudziłam się z tego koszmaru zalana łzami. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Usłyszałam kroki zbliżające się w stronę mojego pokoju w Hogwarcie. Należały do Harrego Pottera.
(H.P): Aria, stało się coś? Krzyczałaś.
(J): Nie, to nic takiego. Miałam zły sen.
(H.P): Na pewno? A co Ci się śniło?
Nie wytrzymałam i rozpłakałam się jak mała dziewczynka. Opowiedziałam o swoim koszmarze. Gdy skończyłam podsumowałam:
(J): Boję się. Tak cholernie się boję, że mogłoby się Wam coś stać. Tyle już przeżyłam, a nadal czuję się zagubiona i nie wiem, co mam robić. Tyle osób mnie wspiera, a ja nawet nie wiem, co i jak robić.
(H.P): To zrozumiałe, że się boisz. Każdy by się bał.
(J): Harry, moi rodzice prawdopodobnie żyją i chcą się mnie pozbyć. Własnych dzieci chcą się pozbyć.
(H.P): Dlaczego tak uważasz?
(J): Czemu tak uważam? Ja to wiem. Zmieniacz czasu został zastosowany 2 razy. Kiedy oboje zmarli. Tom zabił ojca, więc zmieniacz został zastosowany wtedy, a nasz ojciec to pamięta i nasza matka też. Będą chcieli się zemścić na nim za to. A na mnie za to, że pokrzyżowałam plany Ivy. Już kompletnie nie mam pojęcia, co robić. Już chyba wiem, dlaczego jestem taka mściwa i pamiętliwa. U Riddle'ów to chyba dziedziczne.
(H.P): Ludzie się zmieniają. Na pewno nikt nie zabiłby celowo swojej rodziny.
(J): Tak uważasz?
Spojrzałam ironicznie na Harrego. Po czym się zaśmiałam.
(J): Dobra. Co mam być to będzie, ja spróbuję zasnąć, a ty idź.
(H.P): Na pewno? Nie potrzebujesz pomocy?
(J): Tak, na pewno. Do tej pory jakoś radziłam sobie bez ciebie, to i teraz sobie poradzę.
Uśmiechnęłam się, a przynajmniej próbowałam uśmiechnąć się promiennie.
Harry odwzajemnił i wyszedł. Prawdę mówiąc nigdy z nim nie byłam w najlepszych relacjach i raczej siebie unikaliśmy, jednak wiedziałam, że budzę w nim podobnie jak w innych respekt i to, że nie przepadał za mną nie tylko ze względu na charakter, ale też dom, do którego przydzieliła mnie tiara. Próbowałam zasnąć, ale nie potrafiłam. Spojrzałam na zegarek, była 3:36. Postanowiłam przejść się niezauważona. Tylko, że z tym ,,niezauważona" nie wyszło, bo Dumbledore przyłapał mnie na gorącym uczynku.
(A.D): Aria, czemu nie śpisz?
(J): Miałam koszmar. Nie mogę już zasnąć.
(A.D): Chodź ze mną.
Ruszyliśmy do gabinetu Dumbledore'a, a gdy doszliśmy gestem dłoni pokazał mi krzesło. Usiadłam.
(A.D): Ten koszmar dotyczył twoich rodziców i Ivy Hamilton, prawda?
(J): Tak. To było jak wizja, jak moja podświadomość, która ma się wydarzyć.
(A.D): A co dokładnie się takiego tam wydarzyło?
(J): Moi rodzice zabili Toma z rozkazu Ivy. Boję się, że to może się naprawdę wydarzyć. Bardzo mi na nim zależy.
(A.D): Obyś się myliła. Nie jesteś dla Toma tylko siostrą. Odgrywasz w jego życiu bardzo istotną rolę.
(J): To kim jeszcze jak nie siostrą? Dobrym materiałem na śmierciożercę?
Zaśmiała się, a Dumbledore uśmiechnął się delikatnie.
(A.D): Nie. Bardzo go zmieniłaś od czasu waszego spotkania. Z czasów jego młodości zupełnie inaczej go zapamiętałem. Był postrachem Hogwartu, dziedzicem Slytherina i Lordem Voldemortem. Musisz zrobić wszystko, żeby te czasy nie wróciły już nigdy.
(J): Rozumiem. Tylko jedno mnie jeszcze zastanawia. Dlaczego? Dlaczego Ivy to robi? Dlaczego moi rodzice jej sprzyjają, jeśli faktycznie żyją?
(A.D): Nie wiem, ale mogę być pewny, że nie robią tego z własnej woli. Ivy musiała ich w jakiś sposób zmanipulować.
(J): Dobrze. Dziękuję, a teraz spróbuję jeszcze zasnąć.
Wtedy wyszłam z gabinetu Dumbledore'a i szepnęłam Lumos rozświetlając korytarz. Wpadłam na czyjąś sylwetkę, którą pod wpływem zderzenia upadła na podłogę. Odruchowo wystawiłam różdżkę w stronę osoby, na którą wpadłam. Była to Grace.
(G): Aria, co ty tu robisz? Czemu nie śpisz?
(J): Mogłabym zadać to samo pytanie.
Wyciągnęłam wtedy w jej stronę rękę, podnosząc ją.
(G): Byłam w bibliotece. Wracam do dormitorium. A ty?
(J): Nie mogłam spać, dlatego poszłam sobie na spacer, ale Dumbledore mnie przyłapał i wziął ze sobą do gabinetu. A teraz wracam do dormitorium.
(G): Miałaś kolejny koszmar?
(J): Ta. To już mnie przerasta, zaczynam się bać. Wiem, że to tylko sny, ale są bardzo realistyczne i prawdopodobne.
Ruszyłyśmy do dormitorium, a po drodze rozmawiałyśmy. Gdy doszłyśmy położyłyśmy się w swoich łóżkach. Ja momentalnie odpłynęłam.
___________________________________________
Opowiadanie liczy 1399 słów. Mam nadzieję, że się Wam spodobało. Jeśli tak to polubcie to opo i życzę Wam miłego dnia 🌄☀️/nocy 🌑🌙

Siostra Toma Marvolo Riddle'a [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz