Żałoba

180 10 1
                                    

Achilles już po kilku godzinach miał wrażenie, że odchodzi od zmysłów. W kółko odtwarzał w głowie kłótnię z księżniczką, przez co w nocy nawet nie zmrużył oka. Nie mógł uwierzyć, że naprawdę to powiedziała. Że naprawdę kazała mu odejść. Gdzieś w głębi serca wiedział, że to jego wina. Postawił ją przed niemożliwym, niesprawiedliwym wyborem, tylko dlatego, że był zbyt samolubny by zaakceptować jej chęć naprawiania świata. Gdyby tylko mógł, zamknąłby ją w złotej klatce, by już do końca świata należała tylko do niego i tylko jego obdarowywała swoją miłością. 

To przez to ją straciłeś. Przez samolubstwo- podpowiadał mu ten denerwujący, cichy głosik z tyłu głowy. Nawet sam przed sobą nie chciał się do tego przyznać, ale wiedział, że to prawda. Na domiar złego, nie mógł od razu opuścić kraju Priama. Jego ludzie potrzebowali jeszcze co najmniej kilku dni, aby zebrać zapasy i przygotować wszystko do podróży. Miał wrażenie, że jeszcze kilka chwil spędzonych w tym miejscu i naprawdę straci nad sobą kontrolę. Zbyt wiele rzeczy przypominało mu o pięknej księżniczce, której obecności tak pragnął. 

Artemia też nie radziła sobie zbyt dobrze po tym rozstaniu. Obwiniała się o zaniedbanie uczuć ukochanego, co dobijało ją jeszcze bardziej. Gdy tylko wróciła z obozu Greków, zamknęła się w swojej komnacie, nie chcąc nikogo widzieć. Zarówno ojciec jak i bracia na wszelkie sposoby starali się nakłonić ją do otworzenia drzwi, przynajmniej w celu zjedzenia czegoś. Jednak nawet im nie odpowiadała. Leżała tylko na łóżku, patrząc w sufit pustym wzrokiem i starając się przestać myśleć. Przestać zastanawiać się nad tym jak wszystko by się potoczyło, gdyby była mniej uparta i nie poszła do Agamemnona. Gdyby posłuchała Achillesa i po prostu pozwoliła mu przebić mieczem okrutnego króla. Albo gdyby po prostu została w mieście, gdy brat ją o to prosił.

Wreszcie, Felicja wraz z Heleną udały się do jej komnaty. Bratowa nie czekała na pozwolenie, po prostu otworzyła drzwi i wraz z blondynką weszła do środka. 

- Dość tego, Artemio- podeszła do jej łóżka i usiadła na jego skraju- Nie możesz zadręczać się wciąż o to, że nie potrafił uszanować twojej decyzji, rozumiesz? To nie była twoja wina.

Przez chwilę nie było żadnej odpowiedzi, a potem dziewczyna spojrzała na Felicję, mokrymi od łez oczami.

- Felicjo...gdybym wtedy została w mieście i nie poszła za Hektorem, nigdy nie poznałabym Achillesa...czy myślisz, że tak byłoby lepiej?- zapytała, z łamiącym serce żalem w głosie. Kobieta westchnęła, głaszcząc ją po ciemnych włosach.

- Czy mniej byś cierpiała? Być może. Bardzo się różnicie, został wychowany kompletnie inaczej niż ty i to tutaj leży źródło waszych nieporozumień. Ale nie sądzę byś popełniła błąd, gdy poszłaś wtedy do świątyni.

- Ale wtedy nawet bym nie wiedziała, że czegoś mi brak.

- Zapewne- pokiwała głową- Pomyśl jednak o tym co zyskałaś. Jaka byłaś szczęśliwa w dniach z nim spędzonych. Stałaś się kobietą, Artemio, to widać gołym okiem. Dojrzałaś, pierwszy raz zasmakowałaś radości i smutków jakie niesie za sobą związek. 

- Felicja ma rację- dodała Helena- Uwierz mi, dręczyły mnie podobne myśli. Zastanawiałam się czy powstrzymałabym tę wojnę gdybym nie poznała Parysa. Ale bogowie chcieli by tak się stało. I z pewnością mieli swój cel również w tym byś spotkała Achillesa. 

Znów zapadła chwila milczenia, gdy czekały na odpowiedź Artemii. Zaczęła analizować ich słowa. Wspominać wszystkie uczucia jakie towarzyszyły jej gdy spędzała czas z Achillesem, trudności jakie razem przeszli, ale także myśleć o wszystkich snach i znakach jakie widziała na krótko przed poznaniem go oraz w trakcie tego specyficznego związku z nim. Im dłużej o tym myślała, tym bardziej miała pewność, że Helena się nie myli. To, że po porwaniu ze świątyni trafiła do syna Tetydy, nie było przypadkiem. Felicja również miała rację. Przed poznaniem Achillesa była jedynie odważną dziewczynką. To on wprowadził ją w prawdziwy świat, świat, który zaczynał się tam gdzie nigdy nie miała odwagi wkroczyć. Usiadła na łóżku, powoli ocierając łzy.

- Macie rację. To nie wydarzyło się bez przyczyny. Artemis czuwała nad nami przez cały ten czas- spojrzała przez okno na wschodzące słońce, które zalewało ocean szkarłatem- Nie pozostaje mi nic innego jak zostawić sprawy w jej rękach. 

- No, nareszcie mówisz jak moja szwagierka- Felicja przytuliła ją mocno, a po chwili również Helena dołączyła do uścisku.

- Ej, udusicie mnie!

Hektor i Parys, cały czas zaczajeni pod drzwiami, odetchnęli z ulgą, słysząc śmiech z wnętrza komnaty. Oznaczało to ni mniej ni więcej tylko tyle, że ich siostra powoli wydostaje się z otchłani w jaką wpadła po bolesnym rozstaniu z ukochanym. Co prawda było to niewielkie pocieszenie w porównaniu z tym, że za murami wciąż czekała na nich grecka armia, jednak ta drobna radość dodała im sił i nadziei na to, że jeszcze wszystko się ułoży. 

Troja- Córka PriamaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz