(to opowiadanie jest zjebane, pisałdm je jak miałem 10 lat dlatego nie pytać)
Lepiej tego nie czytajcie bo to jest tak krindzowe że sie idzie popłakać XDDD
Pov Daichi
Trening poranny nie był zbytnio kolorowy. Tsukishima wyzywał Kageyame, Kageyama darł się na Hinate że nie trafia w piłkę, a Tanaka znowu był zbyt pobudzony i podbijał do Kiyoko. Jedynymi spokojnymi osobami byli Asahi, Nishinoya i Enoshita. Pozostałą gromadkę staraliśmy się uspokoić, ale do niczego to nie doprowadziło więc z trenerem uzgodniliśmy, że zakończymy dzisiejszy trening.
- Koniec treningu! Przebierzcie się i na lekcje! - krzyknąłem na tyle głośno by usłyszeli. Spojrzałem po kolei na wszystkich i moją uwagę przykuł jeden szczegół. Asahi i Noya nie rozmawiali ze sobą, a nawet się nie pożegnali. Zawsze byli ze sobą blisko czasami nawet tak, że wydawało się że są razem( nie, nie wydawało sie).
Wolałem się tym nie interesować bo to pewnie sprawa prywatna a nie chce się mieszać w czyjeś problemy. No chyba że zacznie się to odbijać na drużynie, czego nikt nie chce.
(Time skipp)
Pov. Nishinoya
Popierdoliło cie? Ty słyszysz co ty mówisz!? Zraniłeś ważną dla mnie osobę. Nienawidze cię Noya.
Te słowa wypowiedziane przez Asahiego cały czas krążyły mi po głowie. Co ja niby zrobiłem? Wczoraj podbiegł do mnie, walnął mnie dosyć mocno i zaczął wrzeszczeć, jaki to ze mnie debil i w ogóle. A ja stałem jak wryty i patrzyłam na niego zdziwionymi, smutnymi oczami. A co sie stało? Tego od niego sie chyba nigdy nie dowiem. Nie patrzyłem na treningu nawet w jego stronę, a po zakończeniu starałem się go unikać.
Niestety coś mi nie wyszło.
Wpadłem na Asahiego ewidentnie zamyślony, ale powiedziałem pod nosem ciche ,,Sorry" i odeszłem. Jednak zanim to zrobiłem, zobaczyłem jakąś loszkę z mojej klasy której szczerze nienawidze. Uśmiechnęła się dosyć podejrzanie.
I żeby tego było mało, gdy odchodziłem usłyszałem ciche ,,Spokojnie Yui(możecie ją już z kądś znać) on już nic ci nie zrobi".
Ale kto komu? Że ja? Nie, to nie o mnie chodzi. Na tego babsztyla bym nawet nie popatrzył bo bym chyba oślepł.Powoli zmierzałem w kierunku domu. Ale już od połowy drogi sie zaniepokoiłem. Co mnie tym razem w tym ,,Domu" spotka?
Wszedłem zaledwie do przedpokoju a już było czuć alkohol.
- W-wróciłem! - cisza. I to wręcz podejrzana cisza.
- Mamo? Tato? Jesteście?- w oddali było słychać cichy bełkot. Czyli standard. Musze sam odebrać siostrę ze szkoły, sam coś zrobić na obiad i opcjonalnie unikać pijanych rodziców.
(Time skipp)- Dzień dobry, przyszłem odebrać siostrę.
- Dzień dobry Nishinoya. Już wołam Sakimi. - odparła miła pani. Znałem ją już bardzo dobrze gdyż to raczej ja odbieram Sakimi. Raz mama przyszła by ją odebrać ale przez chwilę pani ze świetlicy(chyba XD) nie chciała jej dać mojej siostry. Dopiero ona podbiegła do mamy i powiedziała że Yuu dziś nie może. A tata ani razu tu nie był. Nie interesował się co sie dzieje z jego córką i synem tylko chlał gdzieś w barach lub u swoich kolegów w domu.
(Chwila dla narratora)Yui zakochana w Asahim. Żeby on ją pokochał a nie traktował jako przyjaciółkę, postanawia zrobić jedną rzecz. Dobrze mówione kłamstwa są dla tego dobrego człowieka(chodzi o Asahiego) są wręcz niezauważalne. Wystarczy namalować kilka siniaków, lekko podrapać się gdzieniegdzie i udawać wystaszoną, zapłakaną. Dziewczyna nie miała z tym problemu, bo grała w różnych przedstawieniach i wiedziała jak zrobić realistyczne rany. Yui szybko zrealizowała plan i poszła w stronę jej przyjaciela.
- A-asahi...
-YUI KTO CI TO ZROBIŁ!?
- T-to N-noya...- asa Karasuno zatkało. Jego najlepszy przyjaciel? Ale na to wygląda. Jak tj nie wierzyć dziewczynie która jest poobijana i podrapana.
Musi sobie to z Yuu wyjaśnieć. Co on niby robi!? Noya od teraz z punktu widzenia to straszy samolub i nikogo nie widzi poza sobą. Wychodząc ze szkoły, pokierował się w stronę domu jego już byłego przyjaciela. Widząc go podbiegł i dosyć mocno uderzył w twarz.- Ała Asahi co si-
- ZAMKNIJ SIE KURWA. CO TY NIBY ROBISZ!? POPIERDOLIŁO CIĘ? TY SŁYSZYSZ CO TY MÓWISZ? Zraniłeś ważną dla mnie osobę. Nienawidze cię Noya.
-C-co? Kogo niby zraniłem? MOŻE MI ŁASKAWIE POWIESZ?.
-NIE UDAWAJ ŻE NIE WIESZ. Żałuje że cię poznałem. Poświęciłem Ci tyle czasu a ty? Jesteś większym samolubem niż Tsukishima.
- ... a-... a ok świetnie. No spoko. KTO CI NIBY TAKIE RZECZY NAGADAŁ KURDE CO? JA SAMOLUBNY? Ż- Nishinoyi głos się załamał i po chwili zaczął płakać. Ale nie długo, bo gdy as się odwrócił by iść w swoją stronę, libero rzucił się na niego. Biblia się przez 5 minut puki młodszy zwyczajnie nie odpuścił.
- ODPIERDOL SIE ODE MNIE JASNE?
- ...m...mhm...
- ŻEGNAM-------------------------------
To na tyle w tym rozdziale!! Jutro postaram się wstawić kolejny.
SAYONARA!!
724 słowa-,-
------------------------------
Edit: po poprawkach
CZYTASZ
P̶o̶j̶e̶b̶a̶l̶o̶ c̶i̶e̶!? |asanoya|
FanfictionZnajdzie sobie lepsze książki bo za chuja nie wiem czemu wy to czytacie, książka tu jest tylko dla nostalgii