1/5 maratonu
olivia_ff na twitterzeMiałem wrażenie, że wszystko wraca do normy między mną a Olivią. Nawet powiedziałem o tym chłopakom, którzy ucieszyli się z przebiegu wydarzeń. Tylko Niall kręcił nosem, ale on ostatnio miał dziwne humorki, więc się tym nie przejąłem. Przed piątkowym meczem zorganizowałem nawet randkę, na którą miałem zabrać swoją dziewczynę po meczu.
Widziałem, że siedzi na trybunach ze skwaszoną miną. Nie miałem czasu dowiedzieć się o co chodzi, bo sędzia zawołał nas na boisko. Kolejny łatwo wygrany mecz, kolejna nagroda indywidualna. Wyszedłem z szatni pierwszy. Tym razem Olivia już nie siedziała na trybunach a szczerzyła zęby do tego całego Daniela.
– Ty się chyba powinieneś skupić na meczu a nie na poderwaniu mojej dziewczyny – wtrąciłem się.
– Wszystko po kolei...Dobry mecz Styles.
– Dobry mecz to ty dopiero zobaczysz w niedziele, ale najpierw się dostań.
– Z palcem w dupie.
– Świetnie, ale trzymaj ten palec od mojej dziewczyny. Chodź, Olivia. – Pociągnąłem dziewczynę do wyjścia.
Przez całą drogę do wyjścia dziewczyna się śmiała a ja nie wiedziałem o co chodzi. Stanąłem przed nią i spojrzałem się na nią.
– Ty jesteś zazdrosny – powiedziała.
– Oczywiście kochanie, że jestem o ciebie zazdrosny. Jak nie miałbym być zazdrosny o swój największy skarb?
– Nie masz powodu do zazdrości.
– A co on chciał?
– Pytał jak się czuje, czy lubię kosza a jak odpowiedziałam, że nie to zapytał czemu tu jestem, powiedziałam, że dla ciebie i zaczął cię chwalić. Tyle.
– Zabieram cię na randkę.
– Z jakiej okazji?
– Bo cię bardzo kocham i żaden Daniel, David czy inny zjeb mi ciebie nie zabierze.
Weszliśmy do samochodu, od razu włączyłem ogrzewanie. Podałem również dziewczynie koc z tylnich siedzeń.
Wyjechaliśmy poza miasto do miejsca, które poznałem kilka lat temu. To właśnie tam napisałem kilka pierwszych piosenek. Lubiłem tam wracać. Widok z góry na oświetlone miasto sprawiał na mnie wielkie wrażenie.
– Jesteśmy – powiedziałem po zatrzymaniu samochodu.
– Co to za pustkowie?
– Rozczarowana jesteś?
– Nie. Zdziwiona bardziej.
– Chodź. – Otworzyłem drzwi. – Weź koc. – Dziewczyna wyszła otulona kocem, a ja wziąłem z bagażnika jeszcze kosz z jedzeniem i kakaem.
– Za dużo Skamu, misiaczku – powiedziała siadając na ławce.
– Znałem to miejsce dużo wcześniej niż Skam.
– To dawaj teraz ckliwą historie.
– Nie mam ckliwych historii, których byś nie znała – powiedziałem nalewając kakao i podałem jej. – To może powiesz, że lubisz zimne teraz?
– Wole ciepłe. – Uśmiechnęła się.
– Podziel się kocem.
– No już, już. – Wtuliła się we mnie i przykryła mi nogi. – Harry?
– Tak?
– Gdzie chciałbyś być za dziesięć lat?
– Oh, ciężkie pytanie.
– Daj spokój, to nie wywiad. Mów prosto z mostu.
– Na scenie, tam się czuje najlepiej. Chciałbym mieć wielki dom w LA z wielkim ogrodem i basenem, żonę i córeczkę, drogie samochody, liczne wywiady, występy. Takie tam głupie marzenia.
– Nie są głupie. Jesteś na dobrej drodze, by to mieć. Scena jest, drogi samochód jest, a resztę osiągniesz. A co do założenia rodziny to chyba o swoich ukochanych kotach zapomniałeś.
– Nie zapomniałem. Po prostu moja żona będzie miała alergie na sierść. Żonę kocham bardziej niż zwierzęta.
To wcale nie tak, że Olivia ma faktycznie uczulenie na sierść. Chyba nawet nie zorientowała się, bo tylko przytaknęła głową.
– A ty?
– Realnie czy nie?
– Jakbyś wolała?
– Wolałabym apartament w najwyższym budynku w mieście, chciałabym być kimś mega ważnym, nie wiem, dyrektorem stacji telewizyjnej czy coś. Żyć z dwoma psami a dzieci dopiero po czterdziestce.
Okej, chyba coś spieprzyłem.
Hej, hej!
Maraton z okazji obiecanych 3 tysięcy, które wybiliście! Bardzo Wam dziękuje! ❤️Nie wiem czy damy radę dzisiaj wszystkie rozdziały wstawić, czy podzielimy to na dzisiaj i jutro, ale będzie.
Dajcie znać co sądzicie o tym rozdziale!
CZYTASZ
olivia || harry styles
Fanfiction„i love you, olivia" Ich relacja miała zakończyć się 3 lata temu po pewnym wydarzeniu. Jednak los(lub nie)chciał, że ich drogi ponownie się skrzyżowały w najmniej odpowiednim momencie. A co będzie dalej?