Rozdział 7

46 3 0
                                    

Wstałam rano z oczywiście bananem na twarzy. Przyśnił mi się cały wczorajszy dzień... Finał był jednak najlepszy...

Czy ja się zakochałam z Penny'm? Większość teraz pewnie ma wkurwa. No jak to, że jeszcze nie wiem. Ale... Kiedy zaczynacie myśleć o kimś non stop, czujecie motylki w brzuchu i uśmiechacie się jak głupie widząc tę osobę, nie zastanawiacie się czy to tylko przyjaźń? Może przypadek? Czy naprawdę się zakochałaś? Ja właśnie się zastanawiam.

Przerwał mi dźwięk otwieranego balkonu. Podniosłam się i spojrzałam na uśmiechniętego Penny'ego. Sama wyszczerzyłam się na jego widok. Podszedł do mnie i uśmiech mu zszedł, mnie także.

-Coś nie tak?- spytałam trochę wystraszona, co mogło się stać.

-To męska koszulka.- stwierdził. -Zdradziłaś mnie?- spytał, a ja byłam zdziwiona.

-Po pierwsze, to koszulka mojego brata. Po drugie, to nie byłaby zdrada, bo nie jesteśmy razem.- powiedziałam obojętnie. -Co cię do mnie sprowadza?- przeczesałam ręką włosy. Cały dobry humor znikł.

-Muszę mieć powód?- spytał.

-Biorąc pod uwagę, że  kilka metrów dalej jest mój ojciec, który jeżeli cię zobaczy od razu zadzwoni po policję, a mnie zamknie w piwnicy na całą moją wieczność, to raczej tak.- wzruszyłam ramionami. Westchnął i usiadł przy moich nogach.

-Nie jedź.- powiedział.

-Słucham?- naprawdę znowu?

-Nie jedź.- powtórzył.

-Jadę. Już podjęłam decyzję. Przestańcie mnie wszyscy ciągle namawiać bym została!-

-Jeżeli mnie kochasz, to proszę nie wyjeżdżaj.- zapadła cisza.

-Jeżeli cię kocham?- kiwnął głową. -Kocham. Ale muszę wyjechać. Muszę.- dźwignął się na nogi i zaczął chodzić w tą i we w te po pokoju.

-Ciaglę powtarzasz, że musisz to i musisz tamto. A gdybyś nie musiała? Gdyby nikt niczego od ciebie nie wymagał, sumienie cię nie dręczyło, została byś ze mną?- spytał przystając i patrząc na mnie.

-Nie robię z tego, bo ktoś to ode mnie wymaga, czy przez poczucie winy. To moja przyjaciółka, jest jak siostra. Potrzebuje mnie. JA CHCE jej pomóc.-

-Zostalabyś? Tak czy nie?-

-Nie. Sytuacja jaką opisałeś jest dokładnie taka sama jak ta, prócz jednej rzeczy. Mój ojciec i ty wymagacie ode mnie, bym została.- powiedziałam pretensjonalnie.

-Kocham cię. A wiem, że jeżeli wyjedziesz, szybko cię nie zobaczę. Jeżeli wogóle cię zobaczę.- wyznał. Wstałam i do niego podeszłam. Dzieliło nas kilka centymetrów.

-Penny?- chciałam by podniósł na mnie wzrok. -Penny?- nic. -Pennywise?- pogłaskałam go po policzku.

-Naprawdę, nazywam się Bill.- powiedział.

-Co?- zdziwiłam się.

-Nazywam się Bill Skarsgård.- spojrzał na mnie. -Gdy miałem 16 lat, coś... coś się stało ze mną. Nie wiem co. Nie umieram pomimo upływających stuleci. Starzałem się do pewnego momentu. Teraz ciągle wyglądam na jeden wiek. Co 27 lat wracam do Derry, do mojego miasta i morduje dzieci. Słyszę w głowie głos, który każe mi to robić. Nie mam sumienia, mam tylko ten głos. Na początku nie chciałem go sluchac, ale w końcu uległem i przestałem się przejmować. Potem zniknam i w normalnej postaci żyje jak zwykli ludzie, a głos ucicha.- Wow.

-Co było wcześniej?- spytałam.

-Nie wiem. Pamiętam tylko jak przez mgłę jakieś urywki. Dwie brunetki. Jedna mająca jakieś 10 lat, druga pięć. Młody blondyn, oraz czternastoletnie identyczne bliźniaki. Chłopiec i dziewczynka o blond włosach i małżeństwo. Brunet i blondynka. Tylko tyle. Osoby. Nie wiem kim są.- przytuliłam go.

The Red Ballon and Bloody Hands | PennywiseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz