Zagłosuj i skomentuj. Szanuj moją pracę ;) ☆
Ashton POV
Odkąd pamiętam byłem przebojowym dzieciakiem. W szkole zazwyczaj mnie lubili a u dziewczyn miałem spore branie i chyba tylko to do tej pory się nie zmieniło. Teraz jestem uważany za romantycznego podrywacza, któremu zależy tylko i wyłącznie na seksie (co nie znaczy, że jest to prawdą). Jak narazie taka wersja mnie mi pasuje. Mój styl określiłbym mianem bad boya ale mój charakter na to nie wskazuje. Jestem nieśmiałym chłopakiem z wielkim poczuciem humoru. Wiem, mam dwa różne oblicza ale zdecydowanie moja nieśmiałość nade mną góruje. Interesuje się motoryzacją i muzyką. Tak, muzyką. Uwielbiam grać na perkusji razem z moimi najlepszymi przyjaciółmi i mogę stwierdzić, że komponowanie idzie nam całkiem dobrze. Moim marzeniem jest aby nasz zespół stał się chociaż trochę sławny w Sydney, a drugim jest to, aby ta jedyna pokochała mnie nie za mój "odważny styl" i zainteresowania a za moją prawdziwą, dosyć nieciekawą naturę.
***
Pogoda jest dosyć nieciekawa, czyli jak zwykle chmury i deszcz stukający a raczej łomocący o parapet. To typowe w tej porze roku. Raz 0°C kiedy pada deszcz a innym razem można dostać poparzenia 3 stopnia przez 30 stopniową temperaturę. Tym razem trafiło się to pierwsze i nie sądzę aby była to dobra pogoda na wieczorny spacer, więc pozostaje mi tylko siedzieć w domu i zastanawiać się nad swoim życiem. W tej chwili rozległ się dźwięk telefonu a na ekranie wyświetlił się numer dziewczyny, która próbuje do mnie zarywać, Tak zwana szkolna dziwka. Klei się do każdego, w którym widzi jakąkolwiek korzyść i możliwość wykorzystania.
-Halo?
- No cześć kotku, tęskniłeś? - zapytała słodkim głosikiem
- Szczerze? Jakoś nie.
- Jak to nie?!- pisnęła sprawiając, że odsunąłem telefon od ucha. - Myślisz, że możesz tak mną pomiatać? Bo co? Bo jestem ruda?
- Ruda i głupia. Z uszanowaniem dla innych sympatycznych rudzielców - uśmiechnąłem się w duszy przybijając sobie mentalną piątkę.
- Wiesz co? To koniec. Jesteś okropny!
- Mam płakać czy się cieszyć? - Dziewczyna rozłączyła się a na mojej twarzy pojawił się tryjumfalny uśmiech aczkolwiek zastanawiam się czy kiedyś byłem z Elizabeth na poważnie. W tej chwili pomyślałem o Mercedes, dzięki której moje serce zmiękło. Dziewczyna o łagodnych rysach twarzy, długich blond włosach i przesłodkim uśmiechu. Jestem przekonany, że takiej dziewczyny jeszcze nie widziałem i niewątpliwie zauroczyła mnie swoją nieporadnością i urokiem osobistym. Spotkaliśmy się już kilka razy i sądzę, że warto zacząć działać.
***
Ja: Pamiętasz o naszym spotkaniu?
Merci: Przecież już się odbyło głuptasie ;)
Ja: A masz ochotę na kolejne?
Merci: Nie mam nic przeciwko misiu ^_^
Ja: Jak mnie nazwałaś?
Merci: Misiu
Ja: Dobrze księżniczko
Księżniczka: Dziękuję, ale nie jestem.
Ja: Dla mnie jesteś ;* Mam to uznać za randkę?
Jest perfekcyjna...
Księżniczka: Jak tam chcesz. To jesteśmy umówieni?
Ja: Przyjdę po ciebie.
Księżniczka: Będę czekać. Do zobaczenia ;*
Przygotowania czas zacząć. To musi być idealna randka i nie mogę nic sknocić. Całe wydarzenie mam już ułożone w głowie. Będzie ciemno, romantycznie, pełno pachnących i świeżych kwiatów a wszystkiemu będzie towarzyszyła romantyczna muzyka. Albo nie, nad tym się jeszcze zastanowię ale wiem, że będzie to jeden z najwspanialszych dni dla nas obu. Czuję, że nie chcę już innych. Chcę ją i tylko ją. Ta dziewczyna wywróciła moje życie do góry nogami a teraz nie mogę tego wszystkiego poukładać. Dosłownie zaczęło się od niewinnego upadku a ta znajomość dąży z pewnością do czegoś poważnego i udowodnię jej, że jestem tego wszystkiego wart.
Pierwszą rzeczą na mojej liście jest:
• 100 różanych świec
Natychmiast zerwałem się na równe nogi, ubrałem kurtkę i wyszedłem z domu. Najbliższa churtownia znajduje się na zadupiu Sydney... Ale czego to się nie robi dla poświęcenia.
Pół godziny później stałem przed wielkim ceglanym budynkiem i czekałem aż w końcu go otworzą. Przy drzwiach stał ekspedient, który na mój widok wyprostował się i uśmiechnął.
- W czymś pomóc?
- Chciałbym kupić 100 świec
- Jakiś konkretny kolor, zapach? - wypytywał
- Różane bym prosił - odrzekłem trochę ciszej
- Mogę ci zaproponować zapachy wszystkich kwiatów jest to tylko kwestia ceny
- Cena nie ma tu znaczenia. Poproszę
- Widzę, że to dla dziewczyny - uśmiechnął się a moje zawstydzenie wdało się we znaki pokazując mocny rumieniec na polikach
- Skąd pan to wie?
- To po tobie widać - Popatrzył się - Potrafię rozróżnić zakochanych - Wręczył mi pudło i wygonił za drzwi. - Daję ci je w prezencie. Powodzenia! - ostatni raz się uśmiechnął i zamknął mi drzwi.
• świece załatwione
Następnym punktem jest:
• Płatki róż
Stoję przed kwiaciarnią. W środku panuje wielki rozgardiasz. Właścicielka krząta się i poprawia swoje podopieczne a kiedy widzi, że wszedłem poprawiła się i obdarzyła mnie lekkim uśmieszkiem.
- W czym mogę pomóc? - Pytanie jak pytanie ale każdy musi je zadać.
- Poprosiłbym o płatki róż.
Kobieta słysząc to zaklaskała w dłonie i zniknęła za zapleczem. Kiedy przyszła w ręku trzymała wiklinowy koszyk a w nim kolorowe płatki kwiatów zwanymi różami. Powodzenia - Szepnęła i zamknęła mi drzwi przed nosem.
-----------------------------------
DZIĘKUJĘ WAM!
Cholera musiałam dodać rozdział już dzisiaj, ponieważ chcę się wam odwdzięczyc za te wszystkie vote i prawie 1000 wyświetleń ♥ Rozdział ze strony Ashtona. Mam nadzieję, że się spodobał i zapraszam do dalszego głosowania i komentowania.
Kocham was mocno♥