Rozdział 5, part 3

55 5 2
                                    

SYSTEM BETA-PEGASUS
PLANETA PEGAS-II
MOCZARY

Rivini wysłał ekipę ratunkową do rozbitego promu w dwóch małych pontonach motorowych. Pierwotnie były one przeznaczone dla techników badających tereny podmokłe, jednak w sytuacji kryzysowej wykorzystywano je jako szybkie jednostki ratunkowe. Na ich pokładach mogło zmieścić się do sześciu osób, natomiast każdy ponton posiadał dobrze wyposażony zasobnik medyczny oraz przenośny defibrylator.

Błyskawicznie opatrzono ocalałych rozbitków. John nie chciał z początku puścić ciała martwego brata. Ostatecznie Lidiszi namówił go do tego i złożyli ciało Nola do czarnego worka. Potężny rudzielec, zdruzgotany po utracie ostatniego członka swej rodziny, siedział teraz w jednym z pojazdów konwoju, patrząc tępym wzrokiem w podłogę, na której leżało ciało Kolvirczyka.

Tymczasem Rivini poszedł porozmawiać z dowódcą rozbitego promu. Gdy usłyszał skąd przylecieli, wytrzeszczył oczy.

– Mógłby pan powtórzyć?

– Jesteśmy rozbitkami ze stacji księżycowej – odparł spokojnie Lidiszi, jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem.

– Pan wybaczy, ale jak to możliwe? Myślałem, że jesteście ze stacji orbitalnej. – Rivini lustrował wzrokiem swego rozmówcę. – Jakim cudem dotarliście do planety tak szybko?

– Mój prom ma, a raczej miał, niestandardowy napęd impulsowy, pozwalający mu na krótki czas osiągać znaczną prędkość. To taki testowy model wyścigowy własnej roboty.

– Jak widzę, okazał się nad wyraz skuteczny.

– Tak. Szkoda tylko, że już więcej go nie wypróbuję – westchnął ciężko Varianin.

– Co się właściwie wydarzyło? – spytał Rivini.

Lidiszi streścił wydarzenia, których byli świadkami: o niespodziewanym ataku błękitno-czarnych okrętów na Homara-92 i o ładunku, który spowodował wybuch księżyca.

– Bomba o sile zdolnej niszczyć całe satelity? – zdumiał się pułkownik. – Przerażające. Kim oni są?

– Nie wiem, ale dysponują na tyle potężnym arsenałem, że rozerwali nas w kilka minut.

– Panie pułkowniku – odezwał się major, który szedł w ich stronę z nieco nietęgą miną, drapiąc się po brodzie.

– Tak, Ozi?

– Nie mamy kontaktu z naszym obozem. Miałem ich częstotliwość i nagle wszystko padło, jakby wyłączyli antenę.

– Pewnie znowu padła – mruknął Rivini machnąwszy ręką. – Nie pierwszy i nie ostatni raz. Jak znam życie, za pół godziny ją naprawią.

– To nie wszystko – ciągnął major. – Od strony płonącego lasu idzie na nas burza.

– Mocna?

– Wiatr dochodzący w porywach do siedemdziesięciu kilometrów na godzinę, ulewne deszcze, silne wyładowania atmosferyczne.

– Zatem powinna ugasić ten cholerny pożar – podsumował Rivini. – Może wtedy damy radę dojechać do miejsca, gdzie wylądowały promy z pierwszego obozu.

– Wylądowały? – zdziwił się Ozi.

– Jestem optymistą – odparł pułkownik, choć zabrzmiało to bez przekonania.

– Jakoś wątpię, aby ktokolwiek przetrwał w tej płonącej dżungli – dodał pospiesznie Lidiszi.

– Jest pan pesymistą, panie Lidiszi?

– Wolę określenie „realista".

– Zwał, jak zwał. Dobra, panowie, ładujemy się do wozów i spróbujmy gdzieś się schować i przeczekać tą burzę. Nie chcę ugrzęznąć po kolana w błocie. Ozi, próbuj dalej połączyć się z naszym obozem i miej oko na sygnalizatory promów.

– Na rozkaz, sir.

– Panie majorze, czy zbadaliście już Ovianina, który był z nami? – zagaił nagle Lidiszi.

– Jest sparaliżowany od pasa w dół, ale poza tym nabawił się tylko kilku siniaków.

– Rozumiem. Da się coś zrobić?

– Niestety nie – odparł ze smutkiem Ozi. – Ma potrzaskany kręgosłup w odcinku lędźwiowym. Przykro mi, ale nie da się tego zoperować. Nawet implant nic nie pomoże.

– Rozumiem – stwierdził cicho Varianin. – Już wie?

– Nie. Chce pan mu to przekazać?

– Chyba tak będzie najuczciwiej.

Pomaszerowali w stronę konwoju. Rivini spojrzał jeszcze raz na płonący w oddali las, a potem na granatowe chmury, które się do nich zbliżały. W oddali słychać było pomruki burzy. Mimo że zdawał sobie sprawę, że szanse odnalezienia kogokolwiek w rozbitych promach są znikome, to jednak wierzył, że ktoś przetrwał. I ta myśl utrzymywała go na nogach tego dnia.

Piekło kosmosu (KSIĄŻKA WYDANA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz