ulegając żądaniom okaleczonego umysłu
kreuję posąg
coś ponad
nieskażonego człowieczeństwem
obserwuję świat zza szklanej szyby
codzienny cyrk osobliwości i miernoty
stojąc w atrium ośrodka badawczego
przeprowadzam eksperymenty
owładnięty zimnym strachem przed horyzontami
ciepłego dotyku istot tamtego świata
i szukam nieustannie szukam
innych mojego rodzaju
ich zmanierowanych kształtów odbijających się cieniem
na granitowych podłogach korytarzy których mnie
nie dane było zobaczyć
zbyt często popełniam błąd
ten sam od nowa
próbując podejść bliżej
(bolesne są to nauczki
rana się goi lecz
blizna zawsze przypomina)
nagle granice
rozmywają się
groteskowością kształtów
zapominam o świecie
po drugiej stronie
a dookoła mnie
czystość bieli
doskonałość przestrzeni
i spokój
niczym niezakłócony
ostry pierwotny
spokój
widząc mniej widzę
więcej
ślepy prorok
wizjoner-anarchista
misjonarz
rewolucjonista doskonałości
człowiek jest przecież tylko
sumą swych niedoskonałości
zlepkiem kilku marzeń
destruktywnych emocji
sumą oddechów
powoli
opuszcza mnie
potrzeba by badać
potrzeba obecności cieni
jedyne czego pragnę
to Chopin
Vivaldi
Bach i Beethoven
kilka plam szkarłatu
i platyny
wolność nieograniczona żadnymi
ścianami
nawet sufit staje się zbędny
bo tak naprawdę istnieje tylko po to by
zamaskować okrutną prawdę
że niczego nad nami
nikogo
tylko my samotni
pustka
i biel
CZYTASZ
Pogranicze: Odbicia
RandomZapis fragmentów obrazów, słów i myśli pojawiających się nieustannie w mojej wyobraźni, zespojonych luźną nicią w formy różnorakie jak odbicia świateł na tafli falującego morza. Czasami przybierają postać aforyzmu, czasem haiku lub wiersza znajdując...