każdego ranka siedziałam i wpatrywałam się w stronę okna.
miałam ochotę wybrać się na przejażdżkę konną, a moja macocha nie mogła mi tego zabronić.
przebrałam się. nie chciałam by moja sukienka utrudniała mi jazdę.
- gdzie się wybierasz? - zatrzymała mnie. miała kamienną twarz.
- idę do stajni. - powiedziałam to dość spokojnie. - i nie wiem, o której wrócę.
- nie pozwolę ci tarzać się w jakimś gównie.
mogłam powiedzieć, że moja macocha właśnie pokazała brak kultury. czy ona naprawdę myśli, że może przetrzymywać mnie w tym zamku w nieskończoność?
- oni mieli rację mówiąc, że nie nadajesz się być żoną mojego ojca, nawet nią nie jesteś więc co to za różnica. - odwróciłam się i wyszłam.
gdy oddalałam się od zamku poczułam jakbym mogła być kimś inny niż tylko księżniczką, która nie może nawet wyjść z zamku bo na każdym kroku jest jej macocha.
dotarłam nad jezioro, którego niezbyt pamiętam bo byłam tu ostatni raz mając osiem lat wraz z rodzicami.
zsiadłam z konia i zbliżyłam się do jeziora.
- co tu robisz tak sama?
przestraszyłam się. rzeczywiście byłam tu sama, nawet bez strażnika. jeżeli coś mi by się stało to w najbliższym czasie nikt by się nie dowiedział, a moja macocha zapewne cieszyłaby się, że ma mnie z głowy.
- chciałam uciec od tego natłoku.
stresowałam się tym. pierwszy raz rozmawiam z chłopakiem sam na sam i za bardzo nie wiedziałam co mam mówić i jak się zachować.
- nie boisz się, że ktoś cię zabiję bądź porwie i wszyscy zapomną o tobie?
ale może byłoby tak lepiej. umrzeć zapomniana.
- nie, nie boję się. a ty co tu robisz?
- tak jak ty. oderwałem się od pracy rolnej i uciekłem tutaj. - dosiadł się do mnie. nie był stary. był młodym chłopakiem, zgaduję że mógłby być w moim wieku.
wpatrywałam się w jego oczy. może jednak wysłuchałeś mnie i zesłałeś mi tego młodzieńca.
jeżeli miał być to on i nasze ostatnie spotkanie to chciałam go pocałować.
- myślę, że..- przerwał mi całując mnie w usta.
chcę by został ze mną na wieki, proszę.
ale każdego gonił czas i jak jego. musiał iść bo wiedział, że siedzenie dłużej tutaj skończyłoby się źle.
- czy jeszcze się kiedyś spotkamy? - oparłam swoje czoło o jego.
- mam nadzieję, że tak, ale wtedy zostaniesz moją żoną.
to był on. zostałam tam sama z listem.
wiedziałem, że cię tam spotkam,
przychodziłaś zawsze o tej samej porze,
w tym samym ubraniu,
teraz wiesz jak wyglądam i kim tak naprawdę jestem,
odważyłem się i sam wręczyłem ci list,
myślałem o twoich ustach, ciągle,
gdybym był twoim mężem każdego ranka bym całował cię w nie,
czy to może być nasze tajemnicze miejsce do spotykania się?
chcę móc cieszyć się, że mam najpiękniejszą kobietę pod słońcem,
pozwól mi cię kochać, proszę.

CZYTASZ
𝓸𝓵𝓲𝓿𝓲𝓪 𝓵𝓮𝓮.
Romansa"za każdym razem o północy płakała bo wiedziała, że nigdy nie spotka chłopaka, który wysyła jej listy."