XXIV.

452 47 2
                                    

Po pomieszczeniu rozniósł się kolejny huk spowodowany uderzeniem moją pieścią w twarz tego kundla z Zakonu.
Muszę przyznać że jak na tak młodego  gówniarza jest twardy i nic nie pisnął- jak narazie.

-Camz, pozwól mi w końcu na odcięcie mu palców czy czegokolwiek... takie samo bicie najwyraziej nic nie daje!- Wsapałam.

-Lauren! Nie jesteśmy barbarzyńcami! Nie będziemy dzieciakowi obcinać palców!- Wymachiwała rękami.

- Pragnę Ci przypomnieć o najdroższa, że ten "dzieciak" brutalnie zamordował całą rodzinę z dziećmi.

- Tak, ale to nadal nie daje nam zgody na robienie podobnych rzeczy.- Założyła ręce na biodrach.

-Taak.. nic mi nie zrobicie bo jesteście za słabi.. Zupełnie jak te dzieci którym przed śmiercią dałem kawał roskoszy moim przyjacielem.- Powiedział, przybierając paskudny wyraz twarzy.

-Co żeś powiedział?!- Wrzasneła Brązowooka po czym wymierzyła sukinsynowi siarczystego policzka.

-Mmm ależ to było przyjemne.. bij mnie tak dalej suczko a dojdę.- Kontynuował, a kobieta Odwrociła się do niego tyłem, próbując się uspokoić.

-Jeszcze jedno słowo, a...- Wysyczała.

-A co? Zrobisz mi jeszcze większą przyjemność? Wiesz... Nie narzekał bym gdybyś zamilkła pod wpływem mojego chuja między..- Nie dokończył, gdyż tym razem to ja go uderzyłam, używając szturchacza do paleniska. Rzecz jasna rozgrzanego.

-Kurwa! Zabije cie!- Po tych słowach zaczął się szarpać na krześle do którego go przywiązaliśmy.

-I co? Już cię nasza zabawa nie podnieca?- Zaśmiałam się głośno, na co moja ukochana zaciągnęła mnie na drugi koniec lochu i zaczeła mówić szeptem.

-Lo, daj spokój. Nie warto... zostawmy go na parę dni bez jedzenia i pojmy tylko końskimi szczynami. Powinien zmięknąć i zacząć mówić.

-Wierzysz w to? Z tego co mi mówiła Allyson  to oni są również szokleni pod kątem wytrzymywania tortur. On wie że go nie zabijemy póki wszystkiego nie powie, a poza tym, im dłużej czekamy, tym oni mają więcej czasu na obmyślanie planu.- Zacisnełam pieści.

-W towarzystwie nie powinno się szeptać, może się podzielicie fantazjami co? Albo któraś z was się odwarzy i stawi mi czoła?- Mdliło mnie na widok jego uśmiechniętej gęby.

Przez Chyba kolejną godzinę walenia w mordę jedyne czego się dowiedzieliśmy to jakie rzeczy by z nami ten sukinsyn nie robił, co już w rzyciu uczynił złego i ile osób zdołał zabić.
Jego duma w głosie gdy to wszystko mówił była tak obleśna, że musiałam wyjść na chwilę by ochłonąć. W przeciwnym razie rzuciła bym tym pogrzebaczem mu prosto w twarz i patrzała jak wbija mu się w gardło- dusząc go własną krwią.

Jak Camila nie patrzała wyłamałam mu palec. Dostałam reprymendę ale się nią nie przejełam gdyż byłam z tego powodu zadowolona.

W pewnym momencie przyszła Dinach, która miałam nadzieję że jakoś przemówi mej małżonce do rozumu aby ta pozwoliła mi działać- lecz na marne.
Przyniosła jedynie jakąś małą skrzyneczkę i kawał papieru.

-Camila, Lauren. Musicie to zobaczyć.- W jej oczach widać było przerażenie.

Podeszłyśmy natychmiast do przyjaciółki i zwróciłyśmy wzrok na zawartość ów pudełka.

Znajdowała się w nim głowa naszego posłańca, a na kartce było napisane:

"Podoba się podarek? Jeśli chcecie takich więcej to przyślijcie nam więcej mięsa.
   Z pozdrowieniami: Zakon czarnego krzyża."

-Skukinsyny!- Nie zdążyłam nawet zareagować, a kobieta była już przed więźniem, kopiąc go, przez co wraz z krzesłem,  upadł na plecy uderzając głową o posadzkę.

-Mmm, dziewczynka w końcu pokazała pazurki.- Na te słowa Dinach splunęła mu prosto w twarz.

Wściekłość na twarzy Brunetki malowała się z sekundy na sekundę.
Widziałam ją pierwszy raz w tym stanie...
Co prawda- wyglądało to seksownie, nie powiem że nie- ale wolała bym nie wyobrażać sobie możliwych scen erotycznych z kobietą w takim momencie.

-Halo, Lauren! Słuchasz mnie czy Znów jesteś myślami gdzie indziej?- Pomachała mi parę razy ręką przed twarzą.

-Wybacz, zamyśliłam się. Co powiedziałaś?

-Powiedziałam że się zgadzam.

-Na co?- Zdziwiłam się.

Na moje pytanie kobieta tylko uśmiechnęła się w naprawdę upiorny sposób i ukratkiem Spojrzała na wciąż leżącego na ziemi chłopaka.

-Powiedziałam. Że. się. Zgadzam. Możesz to zrobić po swojemu.- Po wypowiedzeniu tych  słów opuściła pomieszczenie, nadal się uśmiechając. Ja zaś Odwróciłam się ze złowieszczym uśmiechem prosto w stronę tego zwyrola i podniosłam go z ziemi, Brzybliżając się bardzo blisko do jego twarzy.

-No to teraz się zabawimy... będziesz błagać o śmierć.- Pierwszy raz od dwóch godzin widziałam jak wyraz twarzy mężczyzny zmienia się z aroganckiego w przerażony.

---------------------

Camila Pov.

-Jak długo to jej jeszcze zejdzie? Nie zniosę tych wrzasków...- Właśnie zaczęłam kolejne okrążenie po korytarzu.

-Niech Bóg świeci nad duszą.- Powiedziała Ally, po czym pokropiła drzwi wodą święconą.W tym samym momencie otworzyły się drzwi zza których wyszła zakrwawiona Lauren.

-Pomijając to że wyglądasz jak z koszmaru, dowiedziałaś się czegoś?

-Na rany Jezusa! Wygaldasz jak demon!- Ally wpierw polała kobietę paroma kropelkami wody, lecz po chwili Spojrzała się na trzymane w ręce naczynie i wylała całą jego zawartość wprost na jej głowę I pobiegła w jakiś znanym tylko jej kierunku.

-Dzięki Allyson! I tak, już wiem gdzie ma być kolejny atak. Nie wie nic o rozpoczęciu wojny ale to już coś. Zbierz ludzi,  wyślij na południowy zachód królestwa i wyślij gońca do naszych sojuszników. Trzeba zacząć działać.- Powiedziała i tak samo jak blondynka, poszła sobie.

-Eeee... tak jest!- Powiedziałam sama do siebie.

-Dzieki

The Camren KingdomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz