VII.

747 73 11
                                    

Dostałam polecenie od Matki, by przyjść do jej komnaty.

Gdy tam weszłam, służba nadal robiła jej włosy, lecz ta im poleciła by wyszli i odwróciła się do mnie z uśmiechem.

-Witaj córko, mam dobre wieści.- Wstała z krzesła, podeszła do mnie i ułorzyła obie dłonie na moich barkach.

-Jakie, matko?-Zdziwiłam się.

-Za tydzień odbędzie się uczta na cześć zwycięstwa naszego Królestwa.

- Tak szybko?!- Powiedziałam to trochę zbyt głośno.

-Ależ skąd ta reakcja? Przecież wiadome było że wygramy już od miesiąca, więc raczej późno urządzamy ucztę bym powiedziała.

Nie jest dobrze... jest źle. Bardzo źle.

Za tydzień Lauren odkryje moje kłamstwo i pewnie się wścieknie!
Akurat wtedy gdy zaczynam pierwszy raz od dawna się w kimś zakochiwać!
Postanowiłam naradzić się z Normani.

Przeprosiłam matkę, po czym niemalże biegłam do mojej komnaty.
Na szczęście zastałam tam kobietę, która właśnie ścieliła łoże.

-Normani!! Mam problem! Bardzo, bardzo duży problem!- Zaczęłam machać rękoma.

-Panienko! uspokuj się, weź parę głębokich wdechów i wtedy mów.

- Jak mam się uspokoić jak uczta jest za tydzień i przez to Lauren pozna moją prawdziwą tożsamość!

- Uczta?- Zmarszczyła brwi.

-Tak, z okazji zwycięstwa. Będą na niej wszyscy czołowi dowódcy i urzędnicy.- Odpowiedziałam po wysłuchaniu rady przyjaciółki.

-Oj to masz niezły problem...

-Myślisz że nie wiem? Ale w sumie nie tylko ja. Ty też.- Położyłam dłonie na biodrach.

- Ja? A Czemuż to?

-Bo Kapitan Dinach też tam będzie.- Uśmiechnęłam się zadziornie.

-O cholera! Mamy przekichane!- Teraz to ona zaczęła wymachiwać rękoma.

Zabawne było odwrócenie ról, gdzie to ja tym razem poleciłam Czarnoskórej by ta oddychała głęboko.

Po godzinie namysłu doszłyśmy do wniosku, że nic nie jesteśmy w stanie zrobić i że ja mogę jedynie cieszyć się tym co jest teraz, albo samodzielnie przyznać się do kłamstwa Kapitan Lauren przed ucztą.
Normani zaś czuła że ma przekichane, gdyż to ona zostanie przydzielona do nalewania wina, a jak wiadomo- Kapitan Dinach z rodu Jane bardzo lubi pić, więc konfrontacja jest nieunikniona.

Mam totalny mętlik w głowie.

Wyszłam więc z komnaty aby się przejść po ogrodach.
Przychodzę tu zawsze jak się stresuje albo mam kiepski dzień.
Piękno zieleni i różnorodność kwiatów i krzewów mnie w magiczny sposób uspokaja i oczyszcza umysł.
Miałam nadzieję, że może jednak coś wymyślę.
Usiadłam Na pobliskiej ławce i otworzyłam książkę na stronie, na której ostatnio skończyłam lecz nie mogłam się skupić.

The Camren KingdomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz