XXVIII.

351 35 0
                                    

Wstałam rano pełna energii, gdyż w nocy miałam piękny sen o naszym zwycięstwie.
Zazwyczaj przed bitwą śni mi się zwycięstwo które zawsze się iści, więc jestem pełna nadzieji że i tym razem tak będzie.

Camila jak zawsze jeszcze spała, więc zdążyłam trochę poćwiczyć i przygotować nam coś do zjedzenia.
Przez chwilę zastanawiam się gdzie położyć deskę ze strawą, ponieważ nasz namiot jest również namiotem gdzie omawiamy strategię, a więc duży drewniany stół zawalony jest stertami różnych map, swoi, pionów i innych pierdół.
Zwaliłam je więc jedną ręką na dywan rozłożony obok i postawiłam jedzenie na blacie, po czym podeszłam do mej lubej by ją obudzić.

-Camz, wstawaj. Przygotowałam nam coś na ząb.- Delikatnie ją szturchałam.

-Daj mi jeszcze chwilę kobieto...- Zakryła głowę narzutą.

-Musimy coś zjeść i pójść zorganizować wszystko. Trzeba mieć siłę w nadchodzącej bitwie najdroższa.- Zdjęłam z niej cały materiał, po czym starałam się zmusić do siadu.

-Ughh.. mogłam zostać w zamku...- Powiedziała podczas przeciągania się.

- Uwierz mi, też bym tak wolała. Miała bym pewność że jesteś bezpieczna, więc też nie miała bym o co się tak bardzo martwić.- Powiedziałam, po czym Przystawiłam dwa stołki byśmy mogły usiąść.

-Taaak, ale dobrze wiem że beze mnie nie dała byś sobie rady. Zanudziła byś się tu na śmierć.- Podeszła do mnie, po czym pocałowała i zajęła miejsce przy stole.

-Najprawdopodobniej. Ale co do walki, to i tak jestem lepsza od ciebie.- wytknęłam jej język.

-Już się tak nie nadymaj i jedz bo ci jęzor wyschnie.- Zaśmiała się, po czym sama zaczęła jeść.

Po wyjedzeniu wszystkiego co przygotowałam wyszłyśmy z namiotu by zorientować się co się dzieje.
Część wojska była już na nogach i siedzieli przy ogniskach, a Część dopiero wstawała.
Patrząc na niebo mogłam stwierdzić że wschód słońca nastąpił około 1-2 godzin temu, więc jest jeszcze wcześnie.
Zauważyłam nasze przyjaciółki- Dinah była ciągnięta za nogę przez Normani, która zapewne próbowała budzić swą małżonke, lecz z marnym skutkiem. Co prawda Czarnoskóra nie będzie brała udziału w samej bitwie, ale jest tu by pomagać przy rannych.
Po chwili dostrzegłam też Ally modlącą się przy ognisku z innymi.
Jej wsparcie duchowe często podnosiło już rycerzy przed walką, więc na ten widok nie miałam innego wyjścia- Uśmiechnęłam się pod nosem.

Postanowiłyśmy dać wszystkim jeszcze trochę czasu zanim zwołamy ich do ustawienia się w szyku przed wymarszem na zamek Zakonu. Chcemy by byli w pełni gotowi na to co się wydarzy za niespełna parę godzin, ale też chcemy mieć trochę czasu dla siebie.

Odeszłyśmy jakoś kilometr od obozowiska w głąb małego lasku, wcześniej uprzedzając o tym Allyson- by się nie martwiła.
Usiadłyśmy na przeciwko siebie na jednym z przewróconych drzew, po czym odpakowałyśmy z papieru butelkę wina którą zabrałyśmy z zamku.

-Czy to mądre by tak pić zaraz przed wymarszem?

-Oj tam.. parę lampek nam nic nie zrobi. Mamy dość mocne głowy po tylu balach.- Otworzyłam butelkę i upiłam z niej łyka, a następnie podałam ją kobiecie.

-No nie wiem... -Widząc niepewność w oczach kobiety, Poprostu wsadziłam jej trunek do buzi.

-Hpff...Lauren! Chcesz mnie utopić?!- Wrzasneła, po czym zaczęła ocierać zbroję gdyż część alkoholu się na nią wylała.

-Spokoojnie, Poprostu podjęłam decyzję za ciebie.

-Jak ja z tobą mam wytrzymać...-Pokiwała głową.

Na szczęście nie musiałam dłużej się z nią droczyć i już sama z siebie przyjmowała ode mnie butelkę.
W sumie głównym powodem dla którego wyciągnęłam Camile z obozu nie był zwykły spacer, a bardziej odwrócenie uwagi od tego co nas czeka.
To dopiero jej pierwszy bój i może to ukrywa, ale wiem jak bardzo się boi. Każdy z nas się bał najbardziej przed pierwszym razem na polu walki. Ona nie wie co ją czeka- a większość z nas tak, więc postanowiłam też z nią porozmawiać i przygotować mentalnie.

-Camz słuchaj... to co cię czeka.. to co zobaczysz nie będzie pięknym widokiem. Bedziesz musiała uważać na każdy krok, patrzeć za siebie i przede wszystkim, nie rozglądać się za nikim. To bardzo ważne, wiele osób zginęło bo rozglądało się za znajomymi czy ukochanymi... Tam musisz patrzeć tylko na siebie.- Powiedziałam z największą powagą jaką byłam w stanie z siebie wydusić.

-Wiem skarbie, rozmawiałyśmy o tym po drodze przecież. To ja tobie powinnam mówić abyś uważała, iż za dobrze znam twoją protekcyjną stronę.- Uśmiechnęła się uroczo i mnie pocałowała.

-Ehh... Naprawdę z każdą kolejną godziną coraz bardziej żałuję że nie Zamknełam cię w komnacie przed wyjazdem...-Pokiwałam głową.

-I tak byś nie mogła, to ja nadal jestem tą "główną" Królową.- Zagestykulowała.

-Tak czy siak, uważaj na siebie. Masz wrócić do domu w jednym kawałku, tak jak obiecałaś, cała i zdrowa.-Złapałam ją za obie ręce.

-Będę się starać z całych sił, obiecuję Ci. W razie większego zagrożenia się wycofam.

-Dobrze, Ufam ci. Kocham Cię najdroższa.- Po wypowiedzeniu tych słów Pocałowałam wpierw dłoń, a następnie czoło kobiety.

-Ja Cię również, Żono.- Przyłożyła swoje czoło do mojego.


Siedziałyśmy tak może z dwadzieścia minut w kompletnej ciszy.
Po niecałych pięciu poczułam jak Brązowooka się trzęsie- ale wiedziałam że to nie z zimna a z emocji, które dopiero zaczęły z niej wychodzić.
Pojawiły się również sporadycznie łzy, które natychmiast zcierałam.
Gdy już się od siebie odsunęłyśmy, odczekałyśmy jakiś czas zanim ruszyłyśmy spowrotem do obozu.

Już myślałam że ten dzień nie będzie bardziej emocjonalny, lecz się pomyliłam.

Ledwo Pojawiłyśmy się na horyzoncie, a spostrzegłyśmy sporą grupkę osób zebranych w koło kogoś i usłyszeliśmy jęk bólu. Bez dalszego namysłu pobiegłyśmy na miejsce i kazałyśmy się wszystkim rozsunąć.
Okazało się że na trawie, z całą zakrwawioną i zaplątaną w coś nogą leży Ally.

-O matko! Co ci się stało?! - W mgnieniu oka u boku kobiety pojawiła się Camila.

-Jakieś...diabelskie... wnyki...yhhh!- Wsyczała przez zęby, gdy w tym samym czasie Normani starała się jej jakoś pomóc.

-Wszyscy rozejść się! Wasza dwójka, po nosze i do namiotu medycznego! - Rozkazałam.

To co się stało Naprawdę nadszarpnęło moje, jak i naszych przyjaciółek morale.
Wiadomość Normani o tym że Blądynka może nie przeżyć gdyż może dojść do zakażenia strasznie nas przybiła.

Teraz o ironio- jedyne co nam pozostało to się modlić i oczekiwać na wojnę, która lada chwila miała się zacząć...

The Camren KingdomOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz