Cudowny dzień.

219 15 6
                                    

Rozdział z okazji 101✨Oraz dlatego, że jestem zdrowa ヽ(✿゚▽゚)ノ

***************************************************************

Heartfilia sączyła wolno krwistoczerwone wino. Bez pośpiechu. Chciała się nim delektować, dopóki miała czas. 

- Zwykłe wino? Pani, sądziłam, że jak zwykle pijesz krew z dzieciątek... - Lucy usłyszała chichot stojącej jak zwykle podczas jej posiłku Meggin. Śmiech jedynej osoby, której mogła jeszcze ufać. No, prawie. 

- Ależ moja droga, powinnaś wiedzieć, że nie pijam takich rzeczy... - Rzuciła lekko Lucy.

- Wiem. Po prostu dziwi mnie, jak tak podła i okrutna kobieta jak ty, mogła jeszcze tego nie skosztować. - Odpowiedziała jej dziewczyna i uśmiechnęła się przebiegle.

Znowu zaczyna....

Złotowłosa kobieta zabujała kielichem w zamyśleniu.

- Okrutna powiadasz... Meggin, ilu mieliśmy w tym tygodniu tchórzy i uciekinierów? 

- Siedmioro.

- W takim razie skaż ich na długie męki, zabij, a na końcu użyj swojej klątwy i dręcz dalej. - Zrobiła przerwę na łyk wina. - I co? Nadal jestem tylko okrutną kobietą? - Skończyła mówić Lucy. Jej towarzyszka przekrzywiła głowę i wyszczerzyła zęby.

- A gdzie tam. Jesteś ich koszmarem.- Powiedziała i znikła. Heartfilia jeszcze raz zabujała naczyniem.

Koszmarem...Tak...Jestem ich koszmarem....

I taka była prawda. Ponieważ lęki i koszmary potrafiły się ziścić naprawdę. A ona była tego żywym dowodem. BYŁA ROZPACZĄ. 

- Może wyjawić im o jedną tajemnicę więcej? Będzie zabawa. - Rzuciła w pustą przestrzeń i uśmiechnęła się tajemniczo.

JAKĄ?

- Wiesz Despera... Może tą o INNYCH?

MOŻE BYĆ CIEKAWIE.

- Yhm... Wiesz... Zaprosimy też tym razem kogoś innego, tamta ja była jednak głupia i nudna.

MASZ NA MYŚLI NATSU?

- Tak. Postaram się rozbić jego serce na małe kawałeczki. Pewnie nadal myśli, że jest we mnie dobro. Z tego co pamiętam, zawsze był dość emocjonalny. - Powiedziała z przekąsem Lucy. Dokończyła wino. Tym akcentem odeszła od stołu i pstryknęła palcami. Za jej plecami pojawił się mężczyzna. Spojrzenie miał wyprane z emocji.

- Poinformuj Meggin, że może zacząć swoje klątwy. Będziemy mieć gościa. A niedługo potem całą masę. - Po tych słowach wyszczerzyła zęby w drapieżnym uśmiechu. Poczuła, jak mężczyzna za nią znika.

Czuł strach. Jak słodko...

Ruszyła dalej w głąb korytarza. Hol był ciemny, a tylko w niektórych miejscach było widać przebłysk światła. Szła właśnie obok galerii. Zatrzymała się i rozejrzała, czy nikt nie patrzy. Weszła do pomieszczenia. W galerii był tylko jeden obraz. A przedstawiał on jej matkę.

- Mamo... Niedługo wszystkie będziemy z tobą, zobaczysz. - Wyszeptała i dotknęła faktury obrazu.

Tak... Byłaś i jesteś zdecydowanie jedyną osobą, na której mi jeszcze zależy...

Cofnęła rękę. Jej lodowate spojrzenie wróciło.

Chociaż tą całą paplaninę o Jedynej magii mogłaś sobie darować. Jedyną magią jestem ja.

Poszła parę kroków w tył i wyszła z sali.

Jedyna magia, o której mówiła mi matka NIEDZIAŁA. NIEISTNIEJE.  Bo na tym świecie, tak jak na innych, niedługo nie będzie już miłości. 

Kroczyła dalej, aż doszła do swojej komnaty. Bordowe tapety na ścianach odbijały lekko żółte światło, które paliło się w jej pokoju. Oparła się o zamknięte drzwi i westchnęła.

Jesteśmy złe, zdecydowanie złe Despera.

TAK. A CZEGO SIĘ SPODZIEWAŁAŚ? CZUJEMY I MYŚLIMY TO SAMO.

Tak, ale... Są też INNI...

Po tym, kiedy to pomyślała, Despera odpowiedziała bardziej spokojnie.

INNI też są źli... Nic na to nie poradzisz, po za tym, i tak wiem, że mamy to gdzieś.

- Racja. Huj z tym, że jestem zła. - Przeklęła siarczyście i zaśmiała się. - Ty zawsze wiesz jak poprawić mi humor Despera.

WIEM. JESTEM TOBĄ.

Lucy oderwała się od zimnych drzwi i padła na łóżko. Machnęła ręką i pojawiła się na niej piżama. Zakryła się grubym puchatym kocem.

- Dobranoc Despera. Miejmy nadzieję, że jutrzejszy dzień będzie tak samo cudowny jak dzisiejszy. - Zamruczała i zasnęła. 

Tak. Jutrzejszy dzień miał być bardzo cudowny.

Smok i Gwiazda. [Natsu x Lucy]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz