rozdział 12

354 17 1
                                    


Dracon po chwili odsunął się ode mnie jak poparzony, a ja zdziwiona popatrzyłam na niego pytająco. Nic nie odpowiedział, wyjrzał tylko na krótki moment przez wielkie, witrażowe okno na korytarzu, po czym odwrócił się i bardzo szybkim krokiem oddalił się w bliżej nieznanym mi kierunku. Stałam jak wryta, po czym ledwo wyczuwalnie dotknęłam palcami moich rozpalonych ust. Przed chwilą namiętnie całowałam się z Draconem Malfoyem (jeszcze to do mnie nie docierało) i z nieznanych mi powodów, nawet nie mogłam się powstrzymać od tego pocałunku, po prostu oddałam się rzucającym moim sercem na wszystkie strony emocjom. Z mojego rozmyślania o tym co wydarzyło się kilka minut temu wyrwał mnie Zabini, który dostrzegłszy mnie wychodząc z śniadania, zdecydował się podejść i sprawdzić dlaczego stoję jak słup soli na środku bocznego, nieużywanego korytarza.

- Niezły debil z tego Malfoya, ale dobrze, że Snape jest całkiem spoko dla nas. - powiedział chłopak śmiejąc się, nie będąc do końca pewny, czy w ogóle go słyszę i docierają do mnie jakiekolwiek informacje.

- No. niezły. Dość. - odparłam wpatrzona bezmyślnie w dal. Uczucie, które pozostawił we mnie Dracon można było porównać do rażenia piorunem. Dosłownie.

- A tobie co?

- A nic nic, tak tu podeszłam... No, bo wydawało mi się, że widziałam tu coś. Nieważne z resztą. - odpowiedziałam Blaise'owi już nieco otrząśnięta i pokręciłam głową jakby nigdy nic. 

- W ogóle, co dzisiaj robisz po lekcjach? Chcemy wyskoczyć potajemnie na kremowe piwo do Hogsmeade z tymi dwoma gorylami Crabbe'm i Goyle'm, Draconem, no i może Pansy jeśli już biedaczce przeszła migrena. - powiedział sarkastycznie Blaise i złapał się teatralnie za głowę, krzywiąc się. - Wkurzymy ją trochę, będzie śmiesznie!

- Jesteś niereformowalny! Daj żyć tej dziewczynie, ona naprawdę cierpi katusze widząc mnie. - odparłam udając zasmuconą, na co Blaise zaśmiał się perliście i podał mi rękę.

- Zechce pani, że pozwolę sobie odprowadzić panią do dormitorium po książki niezbędne do udziału w zaplanowanych na dziś zajęciach lekcyjnych? - Blaise skłonił się nisko, a ja chwyciłam jego dłoń z powagą.

- Cóż, chyba nie mam nic ciekawszego do zrobienia. Proszę wobec tego prowadzić.

- Z przyjemnością. - szepnął mi do ucha Blaise, po czym zaczęliśmy się przepychać i ruszyliśmy ze śmiechem za resztą Ślizgonów wychodzących w pośpiechu z Wielkiej Sali. Gdy dotarliśmy do głównego korytarza, spotkał nas klasyczny teatrzyk: Draco, wraz z swoimi dwoma przygłupimi koleżkami wrzeszczeli na jakiegoś śmiertelnie przerażonego, zapłakanego pierwszaka, po czym niemalże zepchnęli go z impetem ze schodów.

- Draco, Goyle, Crabbe! Co z wami jest nie tak, wy niewyżyci kretyni! - warknęłam donośnym głosem do chłopców, po czym złapałam ryczącego dzieciaka i syknęłam - Nie pokazuj mi się więcej na oczy gówniarzu, a im to już w ogóle. - chłopczyk otarł łzy osmarkanym rękawem szaty Hufflepuffu i dostrzegłam w jego błękitnych, wyłupiastych oczach wdzięczność za wybawienie z tej strasznej opresji. Dzieciak odbiegł w popłochu aby zmieszać się z tłumem innych, a ja poczułam czyjś oddech tuż na moim karku. Blaise stanął bardzo blisko mnie i powiedział cicho:

- Szkoda czasu. Oni nigdy nie wydorośleją, już tacy są.

- Nawet mi ich nie szkoda. - odpowiedziałam, parskając cicho ironicznym śmiechem i odsunęłam się trochę. Bliskość Zabiniego jednak nie uległa nieuwadze Malfoya, który w niepokojąco szybkim tempie z zaciśniętymi pięściami zaczął się do nas zbliżać. Aby uniknąć zbędnej sprzeczki, gdy wszyscy stanęli odpowiednie blisko siebie wypaliłam z sztucznym entuzjazmem:

- Z niebywałą radością pójdę dziś z wami do Hogsmeade, chłopaki! Ale nie mam zamiaru sprawiać przykrości Parkinson, już wystarczająco dużo się wypłakała! - Szybko prześlizgnęłam się pomiędzy chłopcami, którzy wymienili gniewne spojrzenia i pomimo napiętej atmosfery, ruszyli swoją zbitą grupką przed siebie. 

Lekcje minęły bardzo szybko, a gdy Samantha i Katherine opuściły nasz pokój aby uczyć się w bibliotece, odetchnęłam z ulgą. Wreszcie mogłam się skupić i zrelaksować, w głuchej ciszy i kojącej samotności. Pomimo tych sprzyjających dogłębnej kontemplacji warunkom, wszystkie myśli kłębiły się nerwowo w mojej głowie. Ciężko było mi pojąć, że na przestrzeni zaledwie dwóch dni zdążyłam spędzić niezapomniany czas w samym środku odmętów szkolnego jeziora, poznać tam jakąś dziwną, zdziczałą kobietę, a nawet zostać oskarżoną o spoufalanie ze Śmierciożercami. Oprócz tego, co najdziwniejsze, całowałam się z chłopakiem, który sprawia, że czuje jakby moja dusza opuszczała moje ciało, a jego najbliższy przyjaciel sprawiał wrażenie bardzo zainteresowanego moją osobą, a konkretnie zbliżeniem się do niej. Fizycznym zbliżeniem.

Dalsze rozmyślanie nie miało większego sensu, więc zeszłam do zatłoczonego pokoju wspólnego Slytherinu, żeby się czymkolwiek zająć. Na kanapie leżała Pansy przykładająca sobie lód do głowy, pojękując co kilka sekund z bólu. Migrena ewidentnie nie odpuszczała. Po chwili po schodach zbiegł głośno Blaise i poprawiając płaszcz oświadczył, że jeśli wybieram się z nim i resztą do Hogsmeade, to mam w ciągu 5 min pojawić się gotowa na dziedzińcu. Ku naszemu zdziwieniu Pansy, gdy tylko to usłyszała, odrzuciła worek z lodem niemalże prosto do rozpalonego kominka i zerwała się na równe nogi.

- Czekajcie, przejdę się z wami! Świeże powietrze dobrze mi zrobi, a czy...

- Tak, Draco idzie. - odparł prześmiewczo Blaise wyprzedzając pytanie dziewczyny.

- On mnie nie obchodzi. - fuknęła Pansy.

- A no tak! Tego jeszcze nie słyszałem!

Nie dosłyszałam końca tej rozmowy, bo po chwili znalazłam się w moim pokoju. Przebrałam się w ekspresowym tempie w czarną sukienkę z golfem i welurowe półbuty na obcasie w tym samym kolorze. Zarzuciłam futro, a na głowę ubrałam beret wyszywany kryształkami, podobny do tego, który zawsze lubiła nosić moja matka. Chwyciłam małą torebkę, posmarowałam usta ciemnobordową szminką i szybko opuściłam pokój kierując się na dziedziniec. Po minucie już się na nim znalazłam. Czekał na mnie Blaise, oparty z wdziękiem o masywną kamienną kolumnę, a obok niego stojący jak dwa gargulce Crabbe i Goyle. Nie było jednak z nimi ani Dracona, ani Pansy.

- A gdzie reszta? W sensie, Draco i Parkinson. - zapytałam skonfundowana.

- Widzę, że stęskniłaś się za Pansy! - zaśmiał się perliście Blaise. Bardzo dobrze wiedział, że chodziło mi o Dracona, ale nie omieszkał ironicznie spytać o Pansy, tak jakby Malfoy nie istniał. Kiedy już chciałam odpowiedzieć na zaczepkę chłopaka, potężne drzwi główne cicho zaskrzypiały i wyszedł z nich Dracon. Dracon, trzymający pod rękę Parkinson, śmiejącą się bardzo głośno. Mogę przysiąc, że ta dziewczyna specjalnie spojrzała na mnie kątem oka, aby sprawdzić, czy na pewno dobrze widzę całą sytuację. Malfoy utkwił swój wzrok we mnie, i tylko co kilka sekund uśmiechał się do Pansy, której chyba nawet nie słuchał. Sprawiał wrażenie zupełnie oderwanego od rzeczywistości. Uznałam, że nie mogę po sobie okazać żadnych emocji, więc szybko odwróciłam się i spojrzałam ukradkiem na Blaise'a, który z uniesionymi ze zdziwienia brwiami obserwował zbliżających się swoich przyjaciół. Następnie popatrzył mi w oczy i tylko pokręcił głową, śmiejąc się pod nosem. 

Widok Parkinson z szerokim od ucha do ucha, mopsowatym jak jej cała twarz uśmiechem rozdrażnił mnie. Za to jeszcze bardziej mnie z rozdrażnił fakt, że poczułam się wykorzystana. Co Malfoy sobie myślał, że mnie zaciągnie na kolacje, zapali ze mną fajki, pocałujemy się i tyle? Błąd, Draco. Duży błąd. W tamtym momencie wpadłam na świetny, choć stosunkowo brutalny pomysł. Ten pozbawiony uczuć innych niż złość kretyn pewnie myślał, że jestem typem dziewczyny, którą można się z nudów zabawić, a następnie zmienić na inną, Biedactwo, grubo się mylił. Jeśli tylko coś do mnie poczuł, choćby na moment, to potencjalnie mam możliwość skutecznego zranienia go działając w akcie zemsty. Grzechem byłoby niewykorzystanie tej możliwości. Jeśli zaś nic do mnie nie poczuł, to przynajmniej mogę mu odbić jego najbliższego przyjaciela i powiernika. 

Oko za oko, ząb za ząb.

possessed with love - Draco Malfoy fanfiction PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz