{1} We're all family.

679 19 5
                                    

***

- Jak to jest? - spytała ciemnowłosa, przyglądając się ukradkiem bratu, siedzącemu na ciemnoniebieskiej kanapie. Gładził palcem wskazującym grubą obrączkę na lewej dłoni. Chłopak posłał jej rozkojarzone spojrzenie, ale widziała jak jego oczy ciemnieją.
 - Co masz na myśli? - na pozór neutralny i spokojny ton głosu nieudanie maskował uśmiech, który wkradał mu się na usta. Isabelle zachichotała cicho, choć nie wiedziała nawet czy Lightwood ją usłyszał, bo rozmowy musieli prowadzić głośniej niż zwykle. Chociaż i tak okupowali miejsce najbardziej wyciszone i odległe od weselnych harców.
 - Jak to jest stać tam, przed tłumem i ślubować kochać kogoś do końca życia? Zawsze byłeś... hm, niezbyt zadowolony myśląc o jakimkolwiek ślubie - w jej głowie pojawiło się wspomnienie miny młodego Aleca za każdym razem, gdy widział dość częste (kiedyś) pocałunki rodziców. Czasami odsuwała się na bezpieczną odległość, by mieć pewność, że jej nowa bluzka czy buty nie będą utytłane śniadaniem chłopaka.
Alec skrzywił się widząc jej podejrzanie zamyśloną twarz, która wróciła do lekkiego uśmiechu, gdy zaczął mówić - Bo zawsze myślałem, że to wszystko nie jest realne. To, że istnieje miłość, że ktoś naprawdę pragnie stanąć w sukni czy garniturze, szczerze i z serca - westchnął, rozciągając usta w jeszcze szerszym uśmiechu, odsłaniając rząd zębów. - A samo uczucie? Czuję się zajebiście - Izzy przyglądała mu się, gdy wrócił do obracania obrączki. Zauważyła u niego lekko spocony kark.
- Coś mi mówi, że zmieniłeś zdanie. Na temat ślubów - poczuła prawdziwe szczęście z uśmiechu brata, rozlewające się w jej klatce piersiowej. - Nie dziwię się, że miałeś takie myślenie, sama nie miałam dobrych przeświadczeń po twoim, na szczęście, niedoszłym ślubie z Lydią. Za to nigdy nie widziałam, by ktoś tak się cieszył z zawierania małżeństwa, jak wy obydwaj. Magnus jest na serio w swoim żywiole - zaśmiała się wskazując głową na swojego szwagra, wirującego niedaleko nich na parkiecie z Catariną i małą Maddzie. Długie klapy stroju ślubnego, którego nazwy fachowej Alec prawdopodobnie nigdy nawet nie słyszał, śmigały wokół ciała czarownika. Welurowe wzory na czarnym materiale wyglądały nieziemsko w jasnych światłach. Alec wpatrzony w śmiejącego się Bane'a, bez zastanowienia przyjął drink podany mu przez Isabelle.
- A ja nigdy nie widziałem go takiego szczęśliwego. No, może w dniu ślubu. Znaczy tego pierwszego - wlał do ust kilka łyków napoju. Izzy wysłała mu niezrozumiałe spojrzenie.
- O czym ty gadasz? - spytała. Alec uśmiechnął się.
- Dla mnie zawsze naszym ślubem będzie ten w Alicante. Byli tam prawie wszyscy, na których mi zależy. Ty, Jace, Clary. I oczywiście, mój kochany głupek. Od tamtej pory jest dla mnie mężem - po chwili uśmiech na chwilę zmniejszył się, a chłopak przełknął ślinę. - Tak cholernie się bałem - dodał wodząc wzrokiem po wystającym ponad tłum irokezie Magnusa.
- Masz rację - skwitowała siostra. - Nadal mam dreszcze, gdy o tym myślę, ale... nigdy nie przeżyłam i nigdy nie przeżyje piękniejszej i bardziej smutnej ceremonii, niż ta wtedy, w Alicante. To było jak w Harry'm Potterze! Wielka bitwa, ogień, zły czarnoksiężnik. Magnus idący prosto w paszczę szaleńca by uratować ludzi, których kocha, przekonany, że nie wróci, a tu okazuje się, że wraca, że wyciąga go z tego ktoś, kogo kocha... - zaczęła paplać tak szybko, że Alec nie dowierzał, że patrzy na swoją siostrę. - To jest tak podobne! Co? Nie mów, że rozmazał mi się tusz, będę musiała poprosić Magnusa o ten jego... - zamilkła, widząc rozbawienie zmieszane z niedowierzaniem na twarzy brata.
- Zdecydowanie za dużo czasu spędzasz z Simonem. Zaczynasz gadać jak on - roześmiał się, gdy siostra wymierzyła mu obrażony cios w ramię.
- Ty za to już nawet pachniesz, jak Magnus, nosisz modniejsze rzeczy. Nareszcie ktoś z poczuciem stylu wziął Cię pod skrzydła, chłopaczku - zmierzwiła jego i tak pokręconą czuprynę. - Nigdy nie mogłam Cię zmusić do założenia obcisłych jeansów, a teraz co? Wciskasz tyłeczek w skórkę - zadowolona z siebie obserwowała lekki rumieniec na twarzy Aleca. - Ale wiesz co Ci powiem? - założyła nogę na nogę - Gdy pierwszy raz spotkaliśmy Magnusa, wiesz, jak Cię podrywał, a ty, mały, biedny i zielony, nawet o tym nie wiedziałeś. I to potem, jak przywoływaliśmy demona, ty podałeś mu rękę... przez chwilę myślałam, że nie oddychasz - spojrzała na brata, który przysłuchiwał się jej z maskowaną ciekawością. - Nawet przeszło mi przez myśl jaką sukienkę ubrać na wasz ślub - zachichotała, a Alec jej zawtórował, jeżdżąc palcem po krawędzi kieliszka. - Nawet ruchy macie już takie same - rzuciła z rozbawieniem, patrząc na szyjkę drinka. Alec myślał przez długą chwilę nad słowami siostry, a gdy złapał spojrzenie tańczącego Magnusa, przelał myśli w słowa:
- A wiesz co ja ci powiem? - zerknął na siostrę. - Myślałem, że nigdy się nie zakocham, broń Aniele bym wziął ślub. A potem spotkałem tego Pana - pokazał palcem na swojego męża. - i stało się to dla mnie rzeczą naturalną, jak pierwszy pocałunek czy seks. Po prostu... pragnąłem przysiąc, patrząc w oczy mężczyźnie którego kocham, że nigdy go nie opuszczę - Radosny wyraz twarzy, przerwało chwilowe prychnięcie. - Pouczam Ciebie, a sam powiedziałem słowo 'seks'. Za dużo drinków - pokręcił głową, odstawiając szkło na stolik obok. Izzy zaśmiała się głośno.
- Prawda. Nie chcę się wywyższać czy coś, ale ten Twój "naturalny seks" to akurat po części moja zasługa - uśmiechnęła się podstępnie, rozszerzając powieki. - Ha! Jak ty prosto łapiesz dziewiczy rumie... - urwała, z zatrwożoną miną. Alec przeczuwał zawsze co znaczy ta mina, ale lekko zaśmiał się pod nosem. - Ej no! Jak ja mam teraz mówić na Twoją czerwoną buźkę, Panie Nie-Dziewiczy? - Westchnęła teatralnie, przystawiając zewnętrzną część dłoni do ust, co często miała w zwyczaju robić. W tym momencie odwróciła głowę w stronę nasilających się kroków.
- A co to za siedzenie? Już mi na parkiet! Sio! - Dźwięcznym głosem zawołał Magnus, wyganiając z kanapy obok kilku nocnych Łowców, zbliżając się do rodzeństwa. - Hej, wam. - Przywitał ich uśmiechem i zadał się już do opadnięcia na róg kanapy, między Isabelle opartą o podłokietnik, a Alekiem, jednak chłopak nie poruszył się nawet na centymetr. - Skarbie, wiesz, że nie cierpię siedzieć z boku. - Zrobił minę, jakby musiał całemu światu, każdemu po kolei tłumaczyć swoje cenne wartości, w tym między innymi zwracanie na siebie uwagi, co Alec szczególnie lubił.
- Jeden warunek. - Powiedział nieoczekiwanie chłopak i wydął lekko usta, zamykając oczy. Usłyszał chichot Isabelle, a gdy podniósł jedną powiekę, zobaczył zaskoczoną twarz Magnusa. Izzy wydała ciche: "Uuu", przynajmniej tak, jakby zobaczyła przed sobą nowy, piękny i lśniący seraficki nóż. Starszy uśmiechnął się i schylił, by pocałować bruneta, gdy ten, pobudzony przez alkohol i wydarzenia zakręconego dnia wykorzystał moment przed samym pocałunkiem. Zręcznym ruchem wciągnął czarownika na swoje kolana, zmuszając go do przekręcenia głowy, gdy złączyli swoje wargi. Jęk chcący wydostać się z ust Magnusa zagłuszył pocałunek nieco pogłębiony przez Aleca. Odsunęli się, spoglądając sobie w oczy. Czarownik ułożył ozdobioną manicurem oraz biżuterią dłoń na piersi chłopaka, gładząc lekko szorstki materiał. Gruba obrączka zalśniła na jego palcu. Ramiona partnera zacisnęły się trochę bardziej wokół jego talii i pleców. Zawsze obejmował go mocno, jakby bał się, że wysunie się z jego rąk i nigdy nie wróci. Zawsze rozczulało to czarownika z Brooklynu, a z drugiej strony, okropnie smuciło.
- Oh, Alexandrze. Nadal mnie zaskakujesz - uśmiechnął się szeroko i ucałował go w nos. Zwrócił swój wzrok na siostrę chłopaka, którą zresztą sam traktuje jak własną. - Więc... jak Ci się podoba wesele? Dobrze się bawisz? - Obdarzył ją ponownie szczęśliwym grymasem. Ta oderwała od nich maślany wzrok.
- Jeszcze pytasz? Jest niesamowicie. Myślę, że masz być z czego dumny, masz znakomity gust do organizacji imprez - zaśmiała się, poprawiając kolczyk, który prawdopodobnie obluzował się podczas tańca.
- Dziękuję, kochana. Doceniam to - przyjrzał jej się przechylając głowę nieco w jej stronę. - Odwróć głowę, trochę w prawo. Pozwól, że poprawię Ci oko - uniósł nieco dłoń i zrobił dwa głębokie ruchy dwoma palcami.
Zerknął z cieniem niezrozumienia na chłopaka pod sobą, gdy ten wypuścił nagle i głośno powietrze, chrząkając. Złapał jego spojrzenie, gdy na twarzy młodszego pojawił się tajemniczy uśmiech. Magnus uśmiechnął się, widząc mgiełkę w jego oczach i domyślając się, że to ruch dłoni był źródłem rozpromienienia na twarzy męża. Opierając brodę o czoło chłopaka uszczypnął skórę na jego nadgarstku. Alec podskoczył lekko, ale ukazał rząd białych zębów śmiejąc się.
- Dzięki. Tak myślałam, że się rozmazałam! - stwierdziła Isabelle patrząc na swoje odbicie w małym lusterku, które zwykle trzymała w kaburze na pasie. Alec przyglądał się jej i westchnął głośno odrzucając głowę do tyłu. Izzy rozglądając się dookoła uniosła długą suknię. Ukazując smukłą nogę na wysokiej cielistej szpilce odsłoniła przed nimi również niemały sztylet w kaburze na udo
Wsunęła lusterko w małą przegródkę.
- Żartujesz, prawda? - zachihotał Alec, patrząc jak Izzy zaciąga materiał z powrotem w dół.
- Mówi facet, który sypia z serafickim ostrzem pod poduszką - burknęła, co rozśmieszyło czarownika.
- Nie sypiam! - oburzył się chłopak, próbujący utrzymać rozbawione spojrzenia dwójki.
- Racja, wyrzuciłem je za szafkę po tym, jak mało co nie przecięło mi uda - tym razem to on udawał obrażonego.
Szybko zaniechał aktorstwa, gdy Izzy podśmiechując się wskazała na wydymującego wargi Aleca.
- Oh, Alexandrze, nie przesadzaj - brunet rozchmurzył się po krótkim pocałunku złożonym przez czarownika na jego policzku. Nie potrafiący gniewać się w tym wyjątkowym dniu Alec uśmiechnął się leciutko. Po chwili ciszy przyznał, że prawie zapomniał o siostrze.
- Oh, może... zostawić was samych? To wasz wieczór - przyjęła miły wyraz twarzy, najwyraźniej będąc lekko rozkojarzoną i myślami błądząc gdzie indziej. Wychyliła się jednak ponad tłum i nagle zanurzyła się w głębokim fotelu, jakby chciała wtopić się w obicie. Gdyby nie warstwa podkładu na jej twarzy Alec mógłby się założyć, że byłaby blada jak ściana.
Magnus widząc nagłą zmianę nastroju swojej szwagierki (choć wiedział, że nie będzie używał tego określenia), nie musiał odwracać się i sprawdzać na co zwraca uwagę. Albo raczej, na kogo. Zerknął na Aleksandra, który miał zdecydowanie łatwiej zobaczyć powód odejścia krwi z twarzy swojej siostry. Wychylił się za czarownika. Westchnął cicho, posyłając mu jakby potwierdzający, krzywy uśmiech.
- Izzy... - jęknął Magnus, wyplątując nieco Alexandra ze swoich objęć, by móc gestykulować przy rozmowie. - Rozmawiałaś z Raphaelem, prawda?
Spojrzała na niego zagubionym wzrokiem, tak typowym dla niej, gdy starała się nieudolnie ukryć.
- Powiedział Ci? - mruknęła cicho, a gdy zobaczyła, że mężczyzna, którym była zainteresowana wyszedł z sali, odetchnęła i skręciła fotel w stronę chłopaków. Magnus uśmiechnął się lekko.
- Nie musi... - zaśmiał się w myślał i spojrzał na Aleca, przypominając sobie swoją własną rozmowę z suggenes ukochanego. Może ciekawie by było powtórzyć tę rozmowę, albo tak zrobić eksperyment... - Jest moim synem - uśmiechnął się do niej, na chwilę odwracając wzrok i wpatrując się w swoje kolana z szerszym i rozbawionym uśmiechem. Alec na spokojnie mógł odczytać to jako objaw zupełnie nowej myśli w głowie czarownika. Ten za to zerknął na młodszego i potrząsnął głową - Obydwoje macie dzisiaj wisielczy humor, jak tylko zbliżycie się do siebie na mniej niż 15 metrów - prychnął cicho, na co Alec lekko się uśmiechnął, poprawiając go na kolanach. - Posłuchaj, wiem, że Raphael jest inny niż większość wampirów. Przeżył szok po tym jak stał się Słonecznym. Znowu może być w pełni sobą, tym kim nie mógł być od przeszło 70 lat. Naprawdę jesteś dla niego ważna. Zgadujemy, że zdążyliście się już przeprosić. Po prostu dajcie sobie szansę - uśmiechnął się, gdy złapał spojrzenie Isabelle. - Nie mogę patrzeć, jak usychacie z tęsknoty - zesmutniał.
Isabelle spuściła głowę i uchyliła usta, przyglądając się ostrożnie swoim dwójce.
- Mieliśmy trochę... nieoczekiwaną rozmowę - zaczęła, najwyraźniej myśląc jak ułożyć zdania. - Nie wiem czy nadaję się do związków - skwitowała, posyłając Magnusowi niepewne spojrzenie, jednak on widział, że coś jest na rzeczy. Ten położył dłoń na jej przedramieniu.
- Kiedyś, ktoś powiedział mi: ,,Związki wymagają wysiłku". Zaskoczy Cię to, ale ten mędrzec właśnie wziął ślub - spojrzał na Aleca, który teraz oparty plecami o obicie wysokiej kanapy. Chłonął z uśmiechem rozmowę ukochanego z Izzy. Siostra spojrzała na czarownika z niedowierzaniem, potem na starszego brata.
- Nie wierzę - uśmiechnęła się, wreszcie szczerze i szeroko. Alec również powtórzył jej gest, z lekkimi rumieńcami na policzkach, ale tym razem pojawiły się one z radości, i może alkoholu - Alec, znowu! Magnusie, jakie on ma rumieńce skoro dziewiczych już nie ma? - spytała czarownika. Ten chwilę później wybuchł śmiechem, obserwując obrażone spojrzenie ukochanego.
- Hm... szczenięce? Przepraszam, nie gniewaj się - uśmiechnął się. Przytulił swojego mędrca do piersi, czując jak się rozluźnia. - Proszę, porozmawiajcie. Wiesz, łóżko to dobre miejsce do rozmów, ale chyba na inne tematy - puścił jej oczko, widząc jej uśmiech. Mieli podobne poczucie humoru, nawet rozumieli się bez słów. - Po prostu pogadajcie na neutralnym gruncie.
Gdy skończył, Izzy złapała go za rękę i posłała jeden z jej najpiękniejszych uśmiechów.
- Dziękuję. Myślę, że... - zapatrzyła się na twarz Magnusa, uchylając usta. - Muszę wyjść do toalety. Zaraz wrócę - poderwała się i popędziła dość szybko ku wyjściu na hol.
Alec odprowadził ją wzrokiem ku wielkim drzwiom wejściowym do sali.
- O co tu chodzi? - spytał Magnusa. - Jakim łóżku? - mając mętlik w głowie, przyjrzał się uśmiechniętemu Magnusowi. Czarownik westchnął głośno i położył dłoń na karku chłopaka.
 - Przyłapałem ich razem, wczoraj.
 - Na seksie? - uniósł brwi do góry. Magnus pokręcił głową.
 - Nie sądzę. Nie wiem na czym, bo raczej nie na TYM.
Alec uchylił usta.
 - Zaufaj mi - zaśmiał się cicho czarownik.
- Jeszcze kilka miesięcy temu nigdy bym nie pomyślał, że znajdzie kogoś bardziej... stałego. Ciągle miała bzika na punkcie tego Meliorna - burknął cicho, uważając by nikt tego nie usłyszał. - Nie żebym coś do niego miał, pomógł Cię uratować, wpuścił Izzy do Edomu, ale błagam, chodziło mu tylko o jedno - westchnął przekręcając oczami. Magnus patrzył na swojego ukochanego, czując w środku jeszcze większą radość.
- Miło to słyszeć z Twoich ust - uśmiechnął się. Alec spojrzał na niego i uniósł kącik ust.
- To całe uzależnienie Izzy... było minęło. Dbał o nią, a ja go obiłem. Przyznam, że nie jestem z siebie dumny - spuścił nieco wzrok, ale Magnus złapał jego podbródek w palce i uniósł do góry, by ten spojrzał mu w oczy ponownie. - Ale dobrze go wychowałeś - uśmiechnął się, patrząc w tęczówki czarownika. Magnus przeniósł wzrok nieco niżej, na policzek Łowcy, zamyślając się głęboko. - Co ci wpadło do głowy? - spytał Alec, przenosząc prawą rękę na plecy mężczyzny. Kręcił delikatnie palcami, robiąc nieplanowane wzory na eleganckim stroju.
- Po prostu... przypomniała mi się ta noc, gdy znalazłem Raphaela. Właściwie znalazłem go w dzień, ale... pierwsza noc, gdy go przygarnąłem. Był taki przerażony - ze współczującym uśmiechem pokręcił głową, widząc zaciekawienie w oczach Aleca.
- Ile miał wtedy lat? Wiesz, gdy go znalazłeś... albo gdy przestał się starzeć - dopytał z naprawdę niespotykaną nutą w głosie. Była ona zarezerwowana dla rozmów o rodzinie. Ten fakt tylko powiększył banana na twarzy czarownika.
- Długo nie chciał mi powiedzieć, ale go rozgryzłem. Miał 24 lata, jak się przemienił. Trafił do mnie niedługo potem. A właściwie to ja trafiłem na niego... - zaśmiał się pod nosem, położył dłoń na chłodnym karku Nocnego Łowcy. - Od razu go pokochałem. Niby był już dorosły, ale nie dojrzały, wyglądał ledwo na 20 lat - spojrzał na Aleca. Z lekkim zamyśleniem w oczach przyglądał mu się, lekko głaszcząc bok starszego.
- Niewiele mniej ode mnie teraz. - przez ciało chłopaka przeszedł dreszczyk, gdy palce Magnusa połaskotały go w ucho. - Od razu Ci zaufał? Nie mówię, że nie jesteś przekonywujący, bo wiesz, że jesteś. Nie potrzebujesz większego ego. To co masz ledwo się w Tobie mieści - burknął pod nosem, na co Magnus zachichotał. - Czasami mam wrażenie, że zaraz wyjdzie Ci uszami.
- Dziękuję, kochanie - mruknął w jego zawiadiackim stylu, składając pocałunek na wargach Aleca. Brunet jęknął cicho, gdy Magnus przygryzł jego wargę. - Nie było łatwo. Nie znał mnie. Po tym jak zabił nieświadomie paru osobników, przez dobre kilka dni wolał się do mnie nie zbliżać. Bał się, że zrobi mi krzywdę - zmniejszył uśmiech. - Wiesz co? Nawet był do Ciebie trochę podobny, z twarzy. Macie podobny kształt czoła i takie same policzki... - ucałował gładkie lico swojego Księcia, który zachichotał. - Pamiętam, jak pierwszy raz mnie przytulił. Czułem się jak dumna matka - uśmiechnął się.
- Chyba ojciec - poprawił go chłopak.
Bane posłał mu krzywe spojrzenie.
- Cichaj - uciszył go. - Ja jestem dumną matką w tym związku. Zobaczysz, gdy przytulisz nasze dziecko.
Alexander po chwili oniemienia uchylił usta, jednak nie zdążył powiedzieć czegokolwiek, bo do kanapy dopadła banda oszołomów, zwanych również przez dwójkę zakochanych rodziną. Jednak obydwoje wiedzieli doskonale, że nie mają pospolitych bliskich.
- Alec, cholera, ty wziąłeś ślub! - za sofą z wysokim oparciem przystanął Jace i nachylając się do przodu złapał swojego parabataia za ramiona. Potrząśnięty bez ostrzeżenia Alexander poczuł jak Magnusa zaciska dłoń na jego rękawie, co wywołało u niego rozczulony uśmiech. Jace odszedł krok w bok i ułożył ramiona na oparciu przy głowie Aleca. Czarownik spojrzał a niego z chytrym grymasem na twarzy. Uniósł dłoń i wykonał gest, jakby odganiał muchę w bok, tylko, że w tym wypadku mucha najwyraźniej była Herondale'em.
- Krok w bok, blondasku. Alexander jest zajęty bawieniem mnie na kolankach - burknął - Ała! - podskoczył, gdy poczuł palec partnera wbijający mu się nagle w bok, a reszta zachichotała. Jak i nawet sam "blondaskiem", który wcześniej robił lekko urażoną minę. Alec zauważył, że wraz z nimi wróciła już jego czarnowłosa siostra, która również się uśmiechała, jak to Izzy. Pod ramię trzymała Rafaela. Uśmiechnął się do Młodej Pary szeroko, skinając z odwzajemnieniem głową. Jace opadł w końcu na fotel. Teraz z jego twarzy uszła obraza, którą zastąpiło czyste i szczere jak złoto szczęście. Po prostu promienne.
- Nie masz się czym martwić, Lightwoodzie-Bane'ie. Właśnie zdałem sobie sprawę, że zostałeś moim szwargem, tak oficjalnie. Zawsze to słowo było dla mnie głupie - zaśmiał się cicho, wracając z powrotem do pogodnego Magnusa, który z wyczekiwaniem na jego słowa mrużyły odczarowane w ich gronie oczy. - Więc pomyślałem by to zmienić. Max kiedyś zapytał mnie, gdy nasz chłopaczek zaczął spędzać u Ciebie większość życia, czy będzie mógł Cię nazywać swoim bratem, gdy już Ty i Alec się zaręczycie. Nie zdążył Cię spytać - zawahał się, po chwili jednak wpychając na twarz wyraz lekkiej nostalgii - ale możemy zrobić to za niego - spojrzał na Isabelle, która położyła szczupłą dłoń na jego ramieniu, stojąc przy fotelu.
Czarownik omiótł dwójkę wzrokiem, skupiając się na Jasie.
- Magnusie, czy zgodzisz się być naszym bratem? - spytał Jace, a jego wiecznie niezachwiana pewność siebie i tym razem nie zawiodła, jednak jego głos brzmiał miękko. Alec mógłby rzec, że powiedział to słodki, niezwykle przejęty i wzruszony, pluszowy miś. Na wspomnienie małego Maxa, który kilka miesięcy wcześniej oddał swoje życie w obronie innego podczas jednej z pierwszych misji, ciepło rozlało się w jego piersi. Jeszcze tak okropnie wzruszające, jakby grzało serce. Chłopak uchylił usta, czując się tak, jakby emocje zatykały mu gardło. Spojrzał na Magnusa, rozciągającego usta w ogromnym uśmiechu, którym do tej pory raczył jedynie Aleca, w szczególnych okolicznościach: między innymi, gdy Łowca wymienił z nim obrączki w trakcie bitwy o Alicante. Chłopak był wtedy załamany - ale trzymał się, by być dla ukochanego. Magnus dawał mu nadzieję, którą Alec wręcz pochłaniał i tylko on dał mu siłę, by walczyć o miłość. By pójść za nią do piekieł.
Teraz patrzył ze spokojem na czarownika, który wyplątał jego ciało ze swoich ramion i zwrócił się w stronę rodzeństwa, a radość biła od niego, można było ją wyczuć od razu. Magnus spojrzał na obie, wpatrzone w niego pary oczu, potem na jeszcze kilka innych twarzy: na tą okalaną rudymi kosmykami i piegami, na tą bladą jak ściana i kontrastującą ze świeżo przyciętymi czarnymi włosami, na kolejną bladą, ale nie w takim stopniu, z młodzieńczym zapałem. Aż w końcu na tą jedyną, na którą zapragnął patrzeć już zawsze. Niebieskie oczy chłopaka, który trzymał go silnym ramieniem pociemniały zauważalnie, a usta się uchyliły.
- Cóż, ja już mam dla Ciebie inny zwrot, mój mężu - stwierdził z iskierkami w oczach. Magnus zdał sobie sprawę, że oczy zaczynają go piec.
"Czy ja... czy oni chcą być moją rodziną?", pytał siebie w duchu i nadal nie dowierzał. Jednak nikt go nie pospieszał, widział jak uwaga wszystkich skupia się na nim, ale nie. W powietrzu nie wisiał nawet gram pośpiechu czy zniecierpliwienia.
- N-naprawdę? Chcecie? - głos Magnusa drgnął, na co Alec ułożył brwi w wyrazie rozczulenia, które towarzyszyło mu od kilku minut. Nie chciał przerywać takiej chwili. Wedział, że Magnusowi odebrało mowę.
Izzy i Jace spojrzeli na siebie z uśmiechem i pokiwali zdecydowanie głową.
- To będzie dla nas zaszczyt - powiedziała rzeczowo Izzy. Czarownik nie powiedział nic więcej tylko wstał wartko z kolan Aleca. Uśmiechnął się, a w oczach zabłysnęły wały słonej wody, jeszcze nie wypływającej na twarz. Zrobił dwa kroki w ich kierunku, w czasie których Jace również wstał. Gdy już doszedł do nich, zrobił coś, czego nigdy sam po sobie by się nie spodziewał.
Przytulił mocno rodzeństwo, wpychając głowę między ich dwie. Obejmując ich mocnym, szczerym uściskiem. Oni natomiast przymknęli oczy i natychmiast oddali objęcie. Przy uszach usłyszeli spełniony i łzawy głos.
- Oczywiście, że będę. Nie wiem, jak wam dziękować - radośni odetchnęli z ulgą. Złapali swoje spojrzenia nad karkiem Magnusa. Przybili za jego plecami żółwika. A Clary z Simonem nigdy nie przypuszczali, że człowiek jest w stanie uśmiechać się tak szeroko, jak w tamtej chwili wykrzywił się czarownik, osuwając się od rodzeństwa po dobrych dwóch minutach. - To znaczy, że... - zaczął oglądając się po obecnych osobach z załzawionymi oczami, z którymi usilnie walczył, nie pozwalając im wypłynąć na zewnątrz. Wystarczyło jedno spojrzenie w oczy swojego ukochanego, a Alec wiedział już co chciał powiedzieć Magnus. Wstał, tak samo jak reszta wcześniej siedzących. Zrobił krok do przodu i sięgnął po dłonie czarownika. Obie je złapał pod spodem i uniósł swoimi na wysokość ich brzuchów.
- Jesteśmy rodziną. Wszyscy tutaj, skarbie - widział szok na twarzy ukochanego. - Już nigdy nie będziesz sam - ucałował wierzch jednej z dłoni Magnusa i przyłożył ją do swojego policzka. Obdarzył swojego męża pięknym uśmiechem, a w połączeniu z tańczącymi w oczach iskierkami najpiękniejszego uczucia na świecie stworzył dar, pod którym czarownik zaczął się topić. Spojrzał w czyste oczy Aleca. Odetchnął głęboko. Stanął lekko na palcach, wyciągając się w górę, łącząc po chwili ich usta, w atmosferze uradowanych głosów. Alec ujął jego ciało, przyciągając jego talię do swojej mocnym ramieniem tak, jakby tamten był drobną baletnicą. Łącząc swoje biodra i brzuchy, Magnus odchylił tors od swojego ukochanego z dłońmi na jego policzkach, tworząc z szerokich pleców piękny łuk. W przerwie między ich piersiami i szyjami, Clary, jak na artystkę z całej duszy przystało, zobaczyła pięknie ułożone serce. Żałowała w tym momencie, że nie ma pod ręką szkicownika, czy choćby serwetki i kawałka grafitu. Jęknęła żałośnie, chwilę później bijąc brawo nowożeńcom razem ze wszystkimi obecnymi, w tym wcześniej najcichszym kącie pomieszczenia. Pozwoliła sobie wraz z Izzy na kilka kropel wypływających na policzek.
Magnus czuł jak wraz z uczuciem miękkich, ciepłych ust na tych swoich upływały z niego wszystkie skołtunione jeszcze chwilę wcześniej myśli. Jego ciało się odprężyło, a czarownik pozwolił prawie całkowicie na podtrzymywanie go przez mocne mięśnie chłopaka. Nie rozluźnił się cały, chociaż wiedział i czuł to, że nawet gdyby nogi odmówiły mu posłuszeństwa, jego ukochany spokojnie go utrzyma. Gdy w końcu oparli się o swoje czoła, zachichotali, dopiero teraz słysząc wiwaty wokół nich oraz wysuwający się na pierwszy plan krzyk Simona. "Ten chłopak jest niemożliwy", pomyślał o właścicielu wtórującego wokół głosu. Uchylili powieki i odsuwając się lekko spojrzeli prosto w swoje oczy, jak na polecenie. Alec zerknął szybko nieco w dół, po czym zaśmiał się cicho, dźwięcznym głosem, co dla Magnusa brzmiało jak śpiew. Chciał słyszeć go każdego swojego ranka.
- Hm? - spytał Magnus, spoglądając w głąb niebieskiej tafli. Oparł dłonie na szyi chłopaka, prawą przesuwając po runie odbicia, a lewą masując nieco kark.
- Masz coś na twarzy - mruknął Alec. Magnus przejęty obejrzał się w prawo w poszukiwaniu najmniejszego lusterka. Zanim jednak podążył spojrzeniem proszącym o lusterko do Isabelle, Alec złapał jego podbródek w palce i przekręcił z powrotem w swoją stronę. - Głuptasie. To tylko rumieńce.
Schylił się i ucałował pociemniały, oliwkowy policzek mężczyzny, zabierając z niego kropelkę słonej wody, w której - mógłby przysiąc - wyczuł wszystkie, rozpierające w ciągu kilku ostatnich minut Magnusa, emocje. Czarownik przemielił w umyśle słowa ukochanego. Jego uśmiech nieco zelżał, a jego miejsce zajęła nieśmiałość i delikatne przerażenie. Alec objął go ramieniem wyżej, prawie opierając kończynę na jego karku. Stworzył tym mały, może mało znaczący dla postronnych azyl, który Magnus bardzo doceniał. Chłopak wiedział, że Magnus nigdy nie rumienił się przy innych, oprócz swojego Aleca. Więc też wiedział, że nagłe ujawnienie rumieńców, a do tego jeszcze płaczu przed innymi, choć w rozumowaniu Aleca nie było to absolutnie nic złego, mogło być dla Magnusa niekomfortowe. Czarownik spojrzał mu w oczy, jakby zagłębiając się w szczelne pomieszczenie zbudowane z postawnego ciała chłopaka. Ułożył dłonie na jego piersi.
- Ja... się rumienię? - spytał cicho, wprost do ucha nachylającego się do niego jak do dziecka Aleca. Łowca popatrzył na jego kołnierz od koszuli i lekko go wyprostował, ponieważ róg materiału zawinął się.
- Troszeczkę. Słodki jesteś - uśmiechnął się lekko kątem ust. Magnus spojrzał na niego spode łba.
- Od kiedy przejąłeś moje teksty? I to na podryw? I czemu to ja się rumienię, a nie ty? - pytał z zaskoczeniem, ale i z miłym tonem w głosie. Alec zachichotał.
- Zaufanie zmusza do robienia niezwykłych rzeczy - powiedział chłopak, doskonale zdając sobie sprawę z tego, kogo właśnie zacytował. Patrzył z wyczekiwaniem na ukochanego, znów śmiejąc się, gdy zobaczył wzruszenie na twarzy Magnusa.
- Oh, Alexandrze - powiedział cicho, skrzywiając się i wypuszczając z oczu więcej łezek. Przytulił się mocno do swojego wybranka. Chłonął zapach młodego Łowcy, który nie był szczególnie wyjątkowy dla innych: woń soku pomarańczowego, zmieniającego się w zależności od dnia na ziarna świeżo zmielonej kawy, i ogień trzaskający w kominku. Czy możliwym było czuć zapach płomieni bez wzniecania jakiegokolwiek ognia? Najwyraźniej tak. Chociaż może i nie, a to Łowcy mieli jakieś specjalne umiejętności? Magnus nie wiedział.
Czuł jak jego nogi miękną i w duszy zachichotał: Alec utrzymał jego całkowicie rozluźnione ciało i po chwili namysłu zrobił dwa szybkie, zwinne i, jak na Nefilim przystało, bezgłośne ruchy. Ciało Magnusa było teraz zawieszone w ramionach Lightwooda, trzymane w talii i pod kolanami. Uśmiechnięty Alexander odetchnął prostując się z czarownikiem w objęciach.
- Aleś, gdzie... - zaczął starszy, jednak przerwały mu usta chłopaka, które powędrowały do jego nosa i ucałowały go delikatnie.
Magnus, zaskoczony, ale i zadowolony czynami Łowcy, zaplótł dłonie na jego karku, głaskając kciukiem skórę przy uchu.
- Chcę świętować nasze małżeństwo, kochanie - szepnął tylko przy jego twarzy, odchylając głowę bardziej do tyłu i obkręcił się dookoła z partnerem mocniej doczepionym do ciała, jak mała małpka. Magnus oparł głowę na jego barku, widząc przed nimi osoby, o których istnieniu chwilę temu niemal zapomniał. Uśmiechnięte twarze, załzawione oczy patrzyły na nich ze wzruszeniem, a od niektórych szczególnie, tak jak od tych Izzy, biła ogromna duma.
- Chodźcie do zdjęcia! Potem idziemy na całość. 

***
Witajcie w nowej książce. Miłego czytania, kolejna część pojawi się niebawem. Niech Anioł nad wami czuwa, Łowcy!

Above all {Malec} [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz