{6} I... swing in the clouds.

213 15 3
                                    

Magnus poczekał w myślach do 5 po czym nacisnął trzymaną w dłoni klamkę. Spodziewał się dostawcy lub gości. Zobaczył, że stoi przed nim młody chłopak, na oko w wieku Simona (według ludzkiego zegara biologicznego, który w tym wypadku stanął). Odebrał od niego dwie wielkie torby, wielkości takich, które wynosiły z supermarketów oblepione dzieciakami Przyziemne matki. Były zatem ogromne, Magnus z przerażeniem stwierdził, że zmieścił by się do nich człowiek. Wyciągnął z kieszeni niepostrzeżenie wyczarowane banknoty i zapłacił, żegnając naprawdę miłego chłopaka. Zamknął drzwi i odesłał zamówienia do kuchni ledwie zauważalnym ruchem dwóch palców. Gdy miał ruszać w głąb mieszkania na poszukiwanie swojego męża, do drzwi wejściowych ktoś zapukał. Dwukrotnie, raz i drugi raz, na koniec pozostawiając niepowtórzone piąte puknięcie. Otworzył drzwi zamaszystym ruchem i rzucił z zamkniętymi oczami.
- Hej, Herondaleowie! Głodni?
- Inaczej byśmy nie dzwonili, Brokatowy - odparł Jace, uśmiechając się złośliwie. Magnus odwzajemnił uśmiech Clary. Gdy wprosił ich do mieszkania przytuliła Czarownika.
- Kopę lat - zaśmiał się cicho Magnus. Clary zachichotała przy jego uchu.
- Stęskniłam się. Ostatnio było tak dużo do załatwienia, że nie zdołałam się z tobą zobaczyć. Szok poweselny już zszedł? - zagadnęła, odsuwając się od Magnusa.
- Mam wrażenie, że nigdy nie zejdzie - podniósł otwartą dłoń wierzchem do dziewczyny. Popukał palcem wolnej ręki w lśniący pierścionek - Tak, jak to.
Clary uśmiechnęła się promiennie, a Magnus zauważył jak szara jest jej skóra.
 - Jace, Alec powinien być w naszej sypialni albo salonie, gdzieś go znajdziesz.
Blondyn kiwnął głową i wysłał Clary lekki uśmiech, po czym zniknął w głębinach domu.
 - Chciałeś ze mną porozmawiać? Coś się dzieje? - dziewczyna spojrzała na niego z niepokojem na twarzy, pośpiesznie odkładając zdjęte buty jej i Jace'a na wycieraczkę obok.
Magnus westchnął cicho, ale uniósł lekko kąciki ust.
 - Zdałem sobie sprawę, że gdyby 4 miesiące temu nie zgodziłbym się spotkać z pewną rudowłosą i jej Lancelotem, nigdy nie spotkałbym bratniej duszy - powiedział Magnus, z wymalowaną w oczach tkliwością. Patrzył na dziewczynę z ojcowskim niemal wyrazem twarzy.
 - Zawsze byłeś dla mnie dobry - stwierdziła, sięgając po jego dłoń. Ścisnęła ją swoją i nakryła drugą - Gdy... wpadłam na ciebie w klubie - ukryła pod burzą loków zawstydzony grymas - gdzieś w środku coś powiedziało mi, że jesteś dobry. Pamiętałam Twoje kocie oczy - uniosła podbródek i spojrzała w jego czekoladowe oczy. - Alec za to, nie był dla mnie miły od początku, ale to rozumiem. Teraz już rozumiem - uśmiechnęła się znacząco - Uwierz mi lub nie, ale... zawsze się przyciągaliście. Nawet w klubie, przy naszyjniku. Pierwsze ocalenie życia, huh?
Magnus zaśmiał się szczerze, spuszczając wzrok na drobną dłoń Clary.
 - Dziękuję - uśmiechnął się do niej ciepło i spojrzał na biel wybijającą się spod czarnego lejącego kardiganu dziewczyny. Wskazał głową na jej ramię.
Zmarszczyła brwi, ale nagle sobie przypomniała.
 - A to nic takiego, trening z Simonem - machnęła dłonią - już się goi - uspokoiła Czarownika, zanim ten w ogóle zdążył zapytać. Zamiast tego więc, uścisnął lekko dłoń dziewczyny i z uśmiechem zaczął ciągnąć ją w stronę salonu.
Gdy weszli, w pomieszczeniu unosił się zapach pizzy zmieszany z tym makaronu ze szpinakiem. Chociaż myślał, że nie będzie to dobre połączenie, nos Magnusa stwierdził, że nie ma powodów do narzekania. W wysokim fotelu siedział, a bardziej zapadł się, na jednej nodze Alec. Drugą miał przyciągniętą do klatki piersiowej i opierał na niej biały talerzyk z trójkątem pizzy. Jadł powoli, wyraźnie najedzony innym obiadem. W przeciwieństwie do Jace'a, który siedząc przed nim na krańcu kanapy pochłaniał w zawrotnym tempie porcję makaronu w kartonowym pudełku, nachylony nad nią nad stolikiem. A ten właśnie stolik kawowy awansował w tym momencie na następcę stołu w jadalni. Między Alekiem a Jace'em leżały na nim nieruszone jeszcze pudełka z jedzeniem, z każdego uciekała przez małą szparkę para, oraz te otwarte - konsumowane, jak i już opróżnione. Oczy Clary na widok idealnie posypanych sezamem burgerów, które Jace właśnie otworzył wolną od widelca ręką rozszerzyły się i pognała na najbliższy fotel obok Aleca. Po drodze złapała zmierzający do niej w niebieskich płomieniach talerz i zajęła się swoją porcją ogromnej kanapki. Jace uśmiechnął się niepostrzeżenie, zapewne podejrzewając, że dostanie z jej porcji przynajmniej połowę.
 - Magnusie, ocaliłem przed Jace'em dwie pizze - powiedział dumny z siebie Alec, trzymając swój kawałek samymi koniuszkami palców - siadaj, póki nie wystygła.
Magnus zajął miejsce obok Jace'a wyciągając się wygodnie na kanapie i przywołując sobie kawałek pizzy wraz z talerzykiem gestem dłoni. Spojrzał na blond-brata, który odrzucił puste opakowanie po makaronie na krawędź stolika. Wysłali sobie nawzajem z Alekiem rozbawione spojrzenia.
 - Nie chcę być niemiły, bo nie mam tego w planie - zwrócił się do jedzącej dużo roztropniej Clary - ale czy wasza dwójka wydostała się właśnie z jakiejś dwumiesięcznej niewoli, której nie mam pojęcia? I was tam nie karmili?
Clary zaśmiała się przeżuwając przez kilka sekund kęs i kręcąc w powietrzu palcem, by poczekał aż zje.
Magnus się uśmiechnął.
 - Można tak powiedzieć - pokiwała energicznie głową - nie byliśmy u was od dobrych paru dni, a akcji też mieliśmy mało, za to ciągle siedzieliśmy w papierach po uszy. Nie tylko my, ale KTOŚ tu dostał trochę inne raporty i się nie pochwalił, że skończył wcześniej - spojrzała z ukosa na Aleca - Założę się, że zarwał przy tym nie jedną noc.
Magnus zamyślił się.
 - Na pewno nie ostatnie, pomazałby całą kartkę tuszem. Nie ma szans na choćby jedną prosta kreska w górę i w dół. Ah, te szybkie zmiany biegów - odpowiedział, ostatnie słowa okraszając tęsknym westchnieniem, a Jace zakrztusił się sokiem pomarańczowym.
Magnus wysłał Alecowi triumfujący uśmiech.
 - Magnus - wychrypiał Jace, uspokajając się po ataku kaszlu - nie przy dzieciach.
 - Hej! - oburzyła się Clary - to, że jestem młodsza nie znaczy, że za młoda!
Alec przewrócił oczami, ale uśmiechnął się. Magnus widząc ten specyficzny gest męża sam poczuł radość w piersi.
 - Jedz młodziku, bo wystygnie - wyszczerzył się do niej Jace, na co ta prychnęła i zabrała się do pałaszowania.
 - Uwielbiam oglądać wasze przepychanki na słowa - skomentował Magnus, sięgając po kolejny kawałek pizzy. Przyglądał się otwarcie Alecowi, którego rozciągnięta koszulka zaczęła lekko zsuwać się z ramion.
 - A my wasze - odparła Clary.
W pokoju rozniósł się dźwięk odebranej wiadomości. Rudowłosa wydobyła telefon z tylnej kieszeni spodni i uśmiechnęła się.
 - Simon - powiedziała tylko.
 - Zamówiłem wegetariańskie - mrugnął do niej Magnus, wiedząc o co pytał chłopak - Drzwi otwarte.

Above all {Malec} [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz