11

2.6K 123 69
                                    

Kolejny miesiąc minął zdecydowanie za szybko.

Rzecz jasna nie było poprawin urodzin Walczuka, ponieważ sytuacja w ekipie była raczej napięta. Ja i Adrian staraliśmy się nie wtrącać, za to Liwia wtrącała się aż za bardzo i codziennie zdawała nam relacje.

Niesamowicie śmieszyły nas jej wieczorne telefony, szczególnie gdy raz przez blisko dziesięć minut jakże trafnie przedrzeźniała pewną influencerkę.

Lila oprócz zachwalania promocji z okazji Singles' Day zdążyła pogodzić się z Mateuszem. Podobno w burzliwy sposób wyjaśnili sobie wszystko i doszli do tego, że znowu będą w związku.

U nas było odwrotnie. Kompletnie nie wiedziałam na czym stoję, bo przez ten cały czas zmieniło się niewiele.

Z Adrianem pozwalaliśmy sobie na spontaniczne, namiętne pocałunki, czasem na jakieś publiczne czułości, jednak to wszystko bardziej przypominało gimnazjalne zauroczenie, niż związek dwójki dorosłych osób.

Połoński był dziwnie ostrożny w tych sprawach, co nie pasowało do jego osoby, ponieważ w życiu był raczej spontaniczny.

Na początku listopada Janusz złapał anginę i to był prawdziwy koniec świata. Lekarz dał mu zwolnienie z pracy na tydzień, ale tydzień bez pracy dla Janusza Walczuka oznaczał mniej więcej tyle co tydzień bez jedzenia dla normalnego człowieka.

Już pierwszego dnia choroby miał w planie iść do Nobocoto, jednak za namowami swojej dziewczyny został w łóżku.

Wpadłam na pomysł, że ugotuje rosół i przejdziemy się z Adim na Żoliborz. Na trawie leżały jeszcze różnokolorowe liście, wiał przyjemny, ciepły wiatr... Ta dzielnica w ogóle była magiczna, a tym bardziej jesienną porą.

Chłopak dał się namówić na to wyjście, chociaż od kilku dni był jakiś przygaszony. Dotarliśmy do mieszkania Janka, gdzie zmarnowana Liwia szybko powiedziała nam, że mamy nie wchodzić, bo jeszcze nie daj Boże się zarazimy tym choróbskiem.

Dziewczyna wpuściła Adriana, żeby z odległości jakichś pięciu metrów mógł porozmawiać z przyjacielem i wyszła ze mną na korytarz. Zaczęła cicho opowiadać, że ma teraz urwanie głowy, a pracoholizm jej chłopaka kiedyś zabije ją samą.

Dla Walczuka leżenie w łóżku całe dnie było największą katorgą, a Różycka za nic nie była w stanie go tam zatrzymać. Pocałunki i czułości odpadały, bo dziewczyna chodziła do pracy i nie chciała wszystkich pozarażać anginą w dobie pandemii.

Nasza wizyta nie trwała długo, ponieważ Liwia szybko wywaliła Adriana z salonu, pięciokrotnie podziękowała za rosół i obiecała, że zadzwoni do mnie wieczorem.

Grudzień także mijał dziwnie szybko.

W pracy miałam zapierdziel związany z zakończeniem roku. Robiliśmy różne muzyczne podsumowania i nie tylko takie. Doszła nam jedna dodatkowa audycja - „HUwie" z Hubertem Urbańskim i musieliśmy jakoś podzielić się kto będzie ją realizował i w jakie dni.

Grafik się komplikował, ponieważ od kilku miesięcy szukaliśmy dodatkowego realizatora do pracy w Newonce, niestety bezskutecznie.

Wszyscy ostatnio byliśmy zapracowani i zabiegani. Chyba też z tego powodu Żabson powiedział, że musimy odetchnąć i zaprosił wszystkich na Internaziomalską Wigilię. Trochę przeraził mnie ten pomysł, bo przecież nie byłam jeszcze w ekipie, ani się nie zapowiadało, jednak Adrian namawiał mnie, żebym z nim poszła. No i się zgodziłam.

Niby mieliśmy nie kupować prezentów, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się na to, że każdy kupuje je swojej drugiej połówce. I chociaż Połoński nie był moim chłopakiem to rzecz jasna padło na niego. Miałam w planie się wykosztować, bo on kupił mi drogą sukienkę, a wtedy nawet się dobrze nie znaliśmy.

Widok blok | BeteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz