Pierwszy raz w życiu spędziłam święta Bożego Narodzenia sama.
Adrian wyjechał do Świebodzina i chyba ze sto razy namawiał mnie, żebyśmy pojechali tam wspólnie. Powiedziałam mu, że spędzę ten czas z moją rodziną i właściwie to miałam w planie. Jednak ostatecznie okazało się, że rodzice jadą do babci, przyjeżdża też wujek z rodziną i no odpuściłam sobie ten wyjazd.
Adi nic o tym nie wiedział, bo wiedziałam, że siłą zabrałby mnie ze sobą do swojego rodzinnego miasta. Wizja poznawania jego rodziców, gdy właściwie kompletnie nie wiedziałam na czym stoimy wydawała się szalona.
Nie byłam jego dziewczyną, narzeczoną, ani nic w tym stylu, a przedstawianie mnie jako sąsiadkę chyba by nie przeszło.
Jednoosobowa wigilia była ciekawym doświadczeniem. Zjadłam jedzenie, którego akurat w mieszkaniu miałam pod dostatkiem i o dwudziestej zasiadłam przed telewizorem.
Założyłam na siebie bluzę Połońskiego, ponieważ cały czas pachniała jego perfumami. Nakryłam się kocem i z kubkiem grzańca w dłoni zaczęłam oglądać Kevina.
Mój telefon co chwila dzwonił, ponieważ przyjaciele i dalsi znajomi składali mi życzenia. Najdłużej pogadałam rzecz jasna z Sarą. Trochę przypadkiem wygadałam się jej, że właśnie siedzę sama i wpatruje się w choinkę, którą właściwie uratowaliśmy. Dziewczyna od razu zaproponowała mi, żebym przyjechała do jej mamy. Odmówiłam z bólem serca, bo pani Bogna była cudowną osobą. Nie chciałam się wtrącać, musiałam pobyć sama i poukładać sobie wszystko w głowie.
Pierwszy Dzień Świąt minął mi bardzo przyjemnie. Znowu obejrzałam Kevina, ale tym razem chłopiec został pozostawiony sam sobie w Nowym Jorku.
Zjadłam prowizoryczne świąteczne śniadanie, posprzątałam mieszkanie i ubrałam się w brzydki, świąteczny sweter. Wieczorem zebrałam się i wyszłam na spacer.Zdecydowałam się pojechać do Wilanowa. Instalacja „Królewski Ogród Świateł" zrobiła na mnie niemałe wrażenie. Tysiące kolorowych diod ułożonych w najróżniejsze, finezyjne kształty dosłownie przenosiły w inny świat. Ogród różany był czymś niesamowitym. Czułam się jak mała dziewczynka, wpatrując się w te wszystkie iluminacje.
Doszłam do świetlistego tunelu, w którym rozbrzmiewała muzyka klasyczna. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo wiedziałam, że gdyby Adrian był teraz tu ze mną pewnie by się skwasił i zaczął narzekać, dlaczego nie puszczają tutaj Chief Keef'a...
Kawałek dalej znajdowała się świetlista ramka. Pary robiły w niej zdjęcia, bo w tle było widać pałac i w ogóle wszystko razem stanowiło ładny obrazek. Zrobiło mi się trochę smutno i postanowiłam, że zadzwonię do Adiego, gdy będę w domu. Miałam ochotę zrobić to w tym momencie, jednak byłam pewna, że bym się rozgadała, a wtedy zgrabiałaby mi dłoń.
Wróciłam do centrum i gdy tylko znalazłam się w mieszkaniu zaczęłam zdejmować z siebie grube ubrania. Marzyłam o ciepłej kąpieli.
Napuściłam wody do wanny i włączyłam album Połońskiego. Zawsze to jakaś mała namiastka jego. Zanurzyłam bosą stopę w pianie, która zdążyła się wytworzyć. Westchnęłam, kiedy ciepło otoczyło mnie z każdej strony. Oparłam głowę o brzeg wanny, zamknęłam oczy, a w tle leciał „Jegomość"...
Mój telefon leżący na szafce zaczął wibrować na tyle mocno, że o mały włos nie spadł na kafelki. Wytarłam dłoń w ręcznik i odebrałam połączenie.
- Klara... Dlaczego mi nie powiedziałaś? - usłyszałam.
- Czego?
- Że jednak nie jedziesz do rodziny - mruknął - Przecież bym cię zabrał do Świebodzina...
CZYTASZ
Widok blok | Beteo
FanfictionKlara po studiach wprowadza się do nowego mieszkania i dostaje prace w radio. Spełnia się jako realizatorka i dostaje kolejne zlecenia. Prowadzi spokojne życie, którego jedynym niepasującym elementem jest uciążliwy sąsiad... • 24.10.20 ~ 13.01.21