10

2.8K 116 191
                                    

- Siema! Co tu się... Co do kurwy? - usłyszeliśmy.

W mieszkaniu momentalnie zapanowała cisza. Ja trudem powstrzymywałam śmiech, widząc miny pozostałych.

- Ładnie to tak? Spóźniać się na własną imprezę urodzinową? - spytała Liwia.

- Ale ja... Przecież nie...

Janusz wydawał się być kompletnie zdezorientowany.

- Wiemy, że nie wiedziałeś, niespodzianka!

Brunetka zaśmiała się i podeszła do niego. Zarzuciła mu ręce na szyje i zaczęła go całować, co było całkiem urocze. Chłopak początkowo nie wiedział co się dzieje, jednak po chwili zaczął oddawać pocałunki i ułożył dłonie na dole jej pleców.

- Sto lat, sto lat - zaczął Karol.

Właściwie kto inny mógł zacząć śpiewać, jak nie Sapi. Chyba on miał z nas wszystkich najbardziej donośny głos.

Chwile później wszyscy już śpiewaliśmy i trzeba przyznać, że robiło to wrażenie. W mieszkaniu znajdowało się bardzo dużo osób, bo samych najbliższych kolegów Janka było sporo. Do tego dochodziły ich dziewczyny, jacyś dalsi znajomi i tak dalej.

Cały czas miałam z tylu głowy, że właściwie w każdej chwili może przyjść tutaj policja, jednak Adrian zapewniał mnie, że sąsiedzi Matiego już dawno zaczęli przymykać oko na jego imprezy.

- Dziękuje wam wszystkim - powiedział Janusz, kiedy skończyliśmy nasze wokalne popisy - Myślałem, że przychodzę zapalić jointa z ziomem i spędzić czas z dziewczyną. Tym czasem wy wszyscy tacy poprzebierani...

- Jointa to już chyba spaliłeś - wtrąciła się Liwia.

- Oj, żeby to jednego mała - mruknął, przyciągając ją bliżej siebie.

- Lepiej patrz, za kogo ona się przebrała - powiedział Mateusz.

- A ty za kogo? - spytał Walczuk, lustrując wzrokiem zarówno jego, jak i Liwię.

- Kurwa. Travis Scott, mówi ci to coś?

Zaśmiałam się pod nosem i podeszłam do blatu, aby nalać sobie jakiegoś alkoholu. Padło na wino, które akurat przed chwilą otworzyła Lila.

- Dobra, teraz prezenty - zadecydował jeden z kolegów Janka, który z tego co zdążyłam się dowiedzieć miał na imię Maciej.

Zrobiło się ogromne zamieszanie, podczas którego na szczęście Adrian zdołał chwycić mnie za rękę. Ustawiliśmy się w jakiejś mocno prowizorycznej kolejce.

Janusz stał na samym końcu tego sznurka i akurat trzymał w dłoniach pomarańczowy, wręcz odblaskowy polar, który do złudzenia przypominał taki noszony przez robotników. Chyba ucieszył się z prezentu, a przynajmniej wywnioskowałam to z jego uśmiechniętej twarzy.

Żabson wręczył mu jakieś wielkie pudełko, które jak się później okazało było pełne smakowych używek, bletek, chyba znalazło się też jakieś bongo. Januszowi aż oczy się zaświeciły, podobnie jak stojącemu obok mnie Połońskiemu. Mniej entuzjastycznie do tego prezentu podeszła Różycka, jednak po chwili wszyscy śmiali się głośno.

Fajnie się na nich patrzyło, bo stanowili bardzo zgraną paczkę przyjaciół. Znaczy oczywistym faktem było to, że mężczyźni traktowali się jak bracia, jednak wręcz imponowało mi to, jak Liwia odnajdywała się w ich towarzystwie.

Lila chyba trochę mniej, ale zdawała się tym nie przejmować. Przez chwile skupiłam swoje myśli na tym, czy była dziewczyna Adriana, ta od kanapek też była w ich grupie. Chciałam poznać odpowiedź, ale głupio mi było dopytywać szczególnie w takiej chwili.
Stwierdziłam, że lepiej będzie spytać o to kiedyś Leosie.

Widok blok | BeteoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz