Dzień, w którym cię poznałam

2.4K 62 46
                                    

- Naprawdę muszę tam iść?- zapytałam Julki w drodze do naszego liceum, która próbuje mnie zaciągnąć na koncert jakiegoś rapera, nienawidzę rapu, a tym bardziej pójście na taki koncert to wyzwanie dla moich nerwów, głupie śpiewanie o dziewczynach i narkotykach.

- Lila, no musimy! Wiesz, jak bardzo starałam się o te wejściówki? Raz pójdziesz, nic się nie stanie, a może nawet polubisz rap?- Zapytała retorycznie, akurat w tym temacie raczej się nic nie zmieni, próbowałam go słuchać jak większość młodzieży jednak to nie dla mnie, czuje się jak bym urodziła się w złej epoce. Dobrze wiem, że Julka bardzo się cieszy na koncert i nie mogę jej odmówić, lubię sprawiać ludziom radość, nawet moim kosztem.

- No dobrze, dobrze. To dzisiaj o 19:00 na plantach?- zapytałam dziewczyny, mieszkałam w Krakowie całe życie, znałam to miasto na wylot. Kraków ma swój urok, który kocham, te budynki wiedzą o mnie więcej niż ja sama.

-Tak, o 20:00 otwierają bramki, więc zdążymy.- odpowiedziała dziewczyna.

Minęło 10 minut i doszłyśmy do naszej szkoły, byłam na profilu humanistycznym w 3 klasie, uwielbiałam j. polski i kochałam pisać powieści. Marzę o tym, żeby w przyszłości wydać swoją książkę i osiągnąć sukces. Po wejściu do placówki od razu skierowałyśmy się do naszej klasy...

- Dziewczyny, wreszcie!- krzyknął mój dobry kolega Adam. Jest wysokim, dobrze zbudowanym brunetem o piwnych oczach. Uwielbiałam jego poczucie humoru, umiał pocieszyć nawet w najgorszych momentach. Przywitałyśmy się i zajęłyśmy ostatnią ławkę. Jako uczennica miałam praktycznie same piątki i planowałam zdać jak najlepiej maturę, jeszcze nie wiem, na jakie studia się wybiorę, ale na pewno na nie pójdę.

***

Po lekcjach udałam się do domu, mieszkałam w domku jednorodzinnym z mamą oraz tatą. Moi rodzice mają dobrze płatną pracę, tata był adwokatem, a mama dentystą. Byli wymagający, ale również wyrozumiali. Niektóre osoby spostrzegały mnie jako „bananowe" dziecko.

Kiedy weszłam do domu od razu poczułam zapach obiadu, było koło godziny 15:00, wyjątkowo moi rodzice mieli wolne.

- Już wróciłam!- krzyknęłam dosyć głośno, bo mój dom był dosyć spory.

- O to dobrze, za 10 minut będzie obiad więc umyj ręce i usiądź do stołu!- krzyknęła moja rodzicielka, jak powiedziała tak zrobiłam.

Dzisiaj na obiad miałam makaron ze szpinakiem, uwielbiałam tę potrawę.

- Jak było w szkole?- zapytał mój tata, jedząc obiad. Zawsze to było pierwsze pytanie po powrocie, czasem tego nienawidziłam, wolałbym Co u ciebie? Jak się masz?

- Wszystko w porządku, dostałam szóstkę z referatu z polskiego, i czwórkę z testu matematyki.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą, zazwyczaj miałam same szóstki z polskiego i radziłam sobie najlepiej z rocznika.

- To świetnie, a jak przygotowania do matury?- dodała moja mama, rzeczywiście od początku roku, czyli od miesiąca przygotowuje się regularnie do matury, idzie mi dobrze.

- Jak na razie dobrze, radzę sobie. Właśnie, dzisiaj wychodzę z Julką na jakiś koncert.- powiedziałam patrząc na rodziców, wiem co uważali na temat koncertów, klubów itd. Jak byłam niepełnoletnia zakazywali mi chodzić w takie miejsca.

- Liliana, dobrze wiesz, że w tym roku szkolnym masz maturę i powinnaś się skupić na tym, a nie na jakiś koncertach.- dodała moja matka, pijąc lampkę wina. Bardzo cieszyłam się z tego, że już nie muszę im się tłumaczyć w 100%, czasem jednak dobrze być dorosłym.

- Spokojnie, czasem muszę się oderwać, w końcu jak będę się tak uczyć to zwariuje.- powiedziałam lekko podenerwowana.

W końcu rodzice nie odzywali się na temat dzisiejszego wyjścia, po zjedzonym obiedzie poszłam do swojego pokoju wybrać jakaś stylizacje i trochę się ogarnąć. Mój pokój był urządzony w stylu vintage, pełno paprotek, drewniane meble i pełno starych książek. Stwierdziłam, że założę na siebie czarny golf, obcisłą spódniczkę w kolorze beżowym, rajtuzy ze względu na to, że robi się już chłodniej, beżową opaskę i w takim samym kolorze płacz oraz czarne botki. Stanęłam przed lustrem patrząc się na swoją smukłą sylwetkę i lekko poprawiłam niektóre zagięcia materiału. Potem zaczęłam poprawiać makijaż, byłam bardzo blada, miałam sporo piegów w okolicy nosa i polików, zielone oczy, ciemne pofalowane włosy do ramion i naturalnie duże usta. Kiedy byłam gotowa dochodziła godzina 18:00 więc miałam jeszcze jakieś pół godziny do wyjścia. Usiadłam na moim dużym łóżku i zaczęłam przeglądać instagrama.

Pół godziny później zamówiłam sobie bolta w którym właśnie siedziałam, dojeżdżałam do plantów, kiedy wysiadłam miałam jeszcze 20 minut a znając Julkę będzie na styk. Szłam w kierunku najbliższej ławki jednak zapatrzona na chodnik wpadłam na kogoś, zanim zobaczyłam kto to, poczułam coś mokrego na moim ubraniu...

- O Boże, tak bardzo przepraszam, zapatrzyłem się otwierając to... naprawdę strasznie przepraszam, mogę oddać ci pieniądze za twój golf, serio mega przepraszam...- chłopak cały czas się jąkał, wyczułam, że żałuje, patrząc na niego ujrzałam naprawdę wysokiego blondyna o niebieskich oczach, dosyć przystojnego. Spojrzałam się w górę łapiąc z nim kontakt wzrokowy...

- Nie naprawdę nic się nie stało, to tylko ubranie, każdemu się zdarza...- jednak do moich nozdrzy doszedł mocny odór alkoholu, spojrzawszy na dłonie blondyna w jednej trzymał dwusetkę wiśniówki. Naprawdę nie byłam na niego zła tylko mam iść na jakiś koncert śmierdząc alkoholem?, przynamniej golf był czarny i nie było widać plamy.

- Naprawdę? Ja to pewno bym się wkurzył...- zaśmiał się.- tak w ogóle Janek jestem a ty?- podał mi swoją dłoń, ścisnęłam ją...

- Liliana, ale w skrócie Lila.- przedstawiłam się...

młoda... || Jan- rapowanie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz