-Gdzie jestem?
-W Ereborze. Cała poobija...czekaj. Twoje siniaki poznikały. A leżysz tu ledwie godzinę.-Thrain sam był zdziwiony, choć moja mina analizująca wszystko co pamiętam, była pewnie jeszcze ciekawsza
-Gdzie jest Thorin?!-w pewnym momencie uświadomiłam sobie, co tam się dokładnie zdarzyło
Krasnolud przez chwilę nie odpowiadał. Przewidziałam już najgorszy scenariusz, ale ten odpowiedział półgłosem.
-Poszedł walczyć.
Zerwałam się z łoża i wybiegłam z komnaty. Zobaczyłam przed sobą już wyburzony ten tak niedawno budowany mur. Wybiegłam na pola.
Panowała tu cisza. Wszędzie było pełno ciał. Krasnoludy, elfy i ludzie razem z orkami. Nieruchomi, bezbronni.
Thorin...gdzie jest Thorin.
Zaczęłam w panice analizować każde ciało, każdą twarz. Nic mi to nie dało, nikogo nie było tu, kogo znałam. Rzuciło jednak mi się w oczy krucze wzgórze, na którym znajdowało się centrum dowodzenia czarną armią. To jedyne miejsce, w którym mógł on być. Szukanie go na tych polach nie miało sensu.
Biegłam tak szybko, że już nieświadomie wymijałam ciała, myśląc tylko o tym, żeby go zobaczyć żywego. Dotarłam tam w końcu, czujnie z mieczem w ręku. Weszłam do jakiś ruin. I dałam się zaskoczyć.
-Na wodospadzie.
Blondwłosy elf puścił moją dłoń, a ja zbiegłam na dół i popędziłam w stronę zmarzniętej tafli. Oczywiście musiałam poślizgnąć się tam i na kogoś wpaść. A dokładniej to wpaść w ramiona tego kogoś.
-Żyjesz!
Wtuliłam się w jego ramiona, a on nic nie powiedział widząc, że i tak to do mnie nie dotrze teraz. Byłam tak roztrzęsiona, że po kilku chwilach w jego objęciach dopiero opanowałam swoją głowę.
-Twoje rany zniknęły.- ten jego głos... rozpłynęłam się
-Sama nie wiem jak...
Teraz podniosłam dopiero wzrok i zobaczyłam ciało martwego, bladego orka. Ale zaraz obok Thorina stał...Elrohir. Spojrzałam jeszcze raz na ciało orka z wbitym Orcristem i na miecz pokryty czarną krwią, który trzymał uśmiechnięty Elrohir.
-Wy go razem pokonaliście?-spytałam dosyć niepewnie, a elf odpowiedział kiwnięciem głowy, nadal uśmiechając się do nas
-Bracie, masz zaproszenie ma mój ślub za miesiąc. Z osobą towarzyszącą oczywiście.-przy drugim zdaniu elf przeniósł wzrok z krasnoluda na mnie
Za to moja mina wyrażała wszech ogólne zdziwienie. O jakim ślubie on tu nam teraz ogłasza?
-Właśnie, eee, nie powiedziałem ci Cirie. Bo, naprawdę biorę ślub. Z jedną z dwórek Galadrieli.
Moja mina mówiła tu wszystko. CO?
'Żarty se ze mnie robisz.'
'Nie ładnie się tak do mojej głowy włamywać. Że ty masz jeszcze na to siłę.'
'I TO NIE MI DAĆ ZAPROSZENIE TYLKO KRASNOLUDOWI. Skandal.'
'A kto powiedział, że on cię weźmie jako osobę towarzyszącą?'
Obrzuciłam go groźnym wzrokiem, który przyuważył Thorin. W końcu nie słyszał tej rozmowy.
-On powiedział, że masz elfkę na boku.
Thorin zdezorientowany najpierw rzucił krótkie spojrzenie na mnie, a potem chciał wzrokiem zabić Elrohira. Elf za to o mało co nie padł na posadzkę ze śmiechu.
-Głupi elf. I że to pomogło mi to ścierwo pokonać. I jak mam się mu odwdzięczyć? To może go za te jego żarty po prostu nie poćwiartuję nożykiem do listów? -mamrotał pod nosem krasnolud w drodze po miecz-Pasuje ci takie wyjście, długoucha?
Ostatnie zdanie krzyknął w naszą stronę znacznie głośniej.
-Pasuje! -odpowiedział ciemnowłosy i objął mnie ramieniem-Zostaw sobie ten pierścień. Żebym nadal mógł cię ratować, młoda.
Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością, kiedy wrócił już do nas Thorin.
-Nie podrywaj mojej zrzędy.
I złapał mnie jak worek ziemniaków i przerzucił przez ramię, po czym ruszył w stronę góry. Gdzieś u stóp tego wzgórza znalazł dość masywnego kozła, który dał radę ponieść nas obojga.
Czułam się tak bardzo szczęśliwa. Tak bardzo chciałam go teraz kochać, przytulać i całować, że...uświadomiłam sobie dopiero pod Ereborem, jaki on musi być zmęczony.
-Zmęczony?
-Tylko troszkę.-uśmiechnął się, widząc moją troskę
Tylko, ja też zauważyłam masę niedużych ran na jego ciele. Był cały poobijany. Ale czego się spodziewać po walce z najsilniejszym orkiem.
Wtedy zobaczył nas Thrain, który lekko utykając podbiegł i z radością wtulił się w syna, nie omijając też uścisku ze mną.
Po czym bez słowa odsunął się i pokazał byśmy szli dalej. Thorin wybrał najbliższą komnatę i kładąc się na łóżku, prawie od razu zasnął. Wtuliłam się kładąc obok niego.
Wspominać chyba nie muszę o jego cudnym zapachu, który pozwolił mi bez problemów zasnąć.
Chciałam, by tak mogło być codziennie.Noc wydawała się koszmarem. Ona była koszmarem. I to mi się nie śniło.
Ogromny, ognisty wodospad z nim na szczycie. A ja na malutkiej wysepce przed przepaścią. Czułam się coraz gorzej z każdą chwilą. Wszystko mnie bolało, a on dumnie czekał, aż się poddam jego torturom i skoczę. Czekał, aż nie wytrzymam i popełnię samobójstwo. Leżałam na gładkim kamieniu chyba całe godziny. Krzyczałam, szarpałam się, ale to nic nie dawało. On zadawał ból mojej psychice, a jedyną możliwością przerwania tego było wybudzenie mnie z tego dziwnego snu. Przede mną cała noc męczarni...
-Cirie!
Gwałtownie podniosłam się na łóżku. I tak szybko, jak wstałam, żałowałam, że to zrobiłam. Potworny ból głowy i zmęczenie chciały mnie ściągnąć na dno.
-On mnie nęka. On nie odpuści.
Potem pamiętam tylko jak spadłam na poduszki i zasnęłam.Kolejna pobudka wyglądała podobnie. Tylko teraz Thorin wyglądał, jakbyśmy mieli zaraz zginąć.
-Cirie, Bolg żyje. Przyprowadził tu armię, ma zakładnika. Mamy razem wyjść mu na spotkanie inaczej zabije zakładnika.
Siła nie wróciła, a moja głowa nadal protestowała, ale musiałam iść.
Kogo mogli złapać?
Korytarz ciągnął się niemożliwie, kiedy śpiesznym krokiem podążałam za Thorinem. Gdy wreszcie dotarliśmy na balkon, zamarłam.
Elrohir. To on był zakładnikiem. Cały poobijany, zapewne torturowany, siłą zmuszony do wielu rzeczy.
-Elf za Dębową Tarczę! - Bolg wykrzyczał tylko to oczekując natychmiastowej odpowiedzi
Nikt nie wiedział, co robić. Staliśmy tam jak wmurowani.
-Uciekajcie...
To jedno, ostatnie słowo wydobyło się z ust Elrohira.
Poczułam jak upadam.-I kto teraz górą?
Teraz już nie było ognistego wodospadu a równie przerażający punkcik nad przepaścią. Znowu mnie męczył, znowu zaczynał torturować.
Czy miałam na to siłę? Czy mogłam coś jeszcze zrobić?
Myślę, że nie. Nie mam już siły.
Zgasło ostatnie światło Dnia Durina.~Julaa313 - 950 słów
Siła, niezrównany honor i sława. Zapach wspomnień unoszący się w mokrym powietrzu. Góry, burza i strumienie deszczu. Zieleń pokryta niezniszczalną szarością.
I ona. To uczucie zimna kłującego końcówki palców. Ten dreszcz uderzenia pioruna. Ta łuna, która miała się nigdy nie pojawić. Nadzieja rosnąca w sercu, zaraz przy płucach rozkoszujących się zimnym zapachem spadających kropel. Muzyka, trwająca w uszach nieznajomej, a jednocześnie tak bliskiej. Dźwięki unoszące skrzydła czerwonego przewodnika. Krople, które znaczą ślad ciemnych kroków. Ciężkie buty niosące lekki, pozbawiony uczuć bagaż.
Siła, ona jest największa, najlepsza i najistotniejsza. Powieka, w brutalny sposób niszcząca wszystko, co żyjące. Mrugnięcie, dla nieba trwające chwilę. Oczyszczające wszystkie winy.
CZYTASZ
Nowe Światło Dnia Durina || Thorin Oakenshield ᚺᛟᛒᛒᛁᛏ
FanfictionSiła, ona jest największa, najlepsza i najistotniejsza. Powieka, w brutalny sposób niszcząca wszystko, co żyjące. Mrugnięcie, dla nieba trwające chwilę. Oczyszczające wszystkie winy. "Nowe Światło Dnia Durina" to definitywnie bardzo dużo Thorina. Ch...