¹⁰

87 6 0
                                    

-Cirie, Cirietta, Misiek!- usłyszałam, jak ktoś bez ustanku wołał mnie
Chwilę zajęło mi rozpoznanie głosu.
-Ugh...
-Żyjesz! Tak się cieszę! Spałaś trzy dni, jesteśmy już pod górą.
-Gdzie?
-Pod Ereborem. Bard, pogromca Smauga i ojciec Legolasa mają zaraz przekonywać tego upartego krasnoluda do dotrzymania umowy.
Otworzyłam oczy i tylko spojrzałam w jego ciemne tęczówki, a wiedziałam, co powinnam zrobić.
-Nigdzie nie idziesz.
On już wie? Tak szybko się zdradzam?
-Masz sińce na całym ciele. Ja się dziwie, że ty żyjesz i jeszcze masz siłę na tak głupie pomysły.
-Mam jeszcze wiele siły.
Delikatnie i z pomocą Elrohira podniosłam się. Bolało mnie wszystko, a najbardziej głowa. On mną wtedy manipulował, bił, przekonywał. Ja potraktowałam to obojętnie, ale nie bez konsekwencji. Właściwie, gdzie Thrain?
-Krasnolud? Gdzie jest?
-Kazałem mu iść do góry, ale powiedział, że bez ciebie nie pójdzie. Siedzi z Legolasem i je obiad.
-Zawołaj go i pokaż w którą stronę wejście do Ereboru.
Przerzucił tylko oczy, westchnął i poszedł po Thraina. Gdy wrócił przytaszczył też dwa konie.
-To daleko.

Jak zobaczyłam daleko nie było, ale zrozumiałam, że mieliśmy wyglądać dostojnie. Z dala widziałam ten wielki mur, tą rządzę, to złoto.
Thorinem zawładnęła choroba. Słyszałam o niej nie raz i poznałam ją od razu.
Jednak jego oczy zaświeciły się, gdy zobaczył mnie i swojego ojca. Choć właśnie trzymał Bilba nad przepaścią z zamiarem zrzucenia go.
-Jak ci się nie podoba mój włamywacz, to mi go oddaj.
Odwróciłam się i zobaczyłam Gandalfa, który jeszcze nie zauważył mnie i krasnoluda, zbyt zajęty krasnoludzkim królem.
Jednocześnie, gdy Gandalf na mnie spojrzał, mój wzrok spotkał się z zimnym spojrzeniem Władcy Mrocznej Puszczy.
Ups.
-Jak tam ślub?-zadrwił ze mnie tak, że nie wiedziałam czy płakać, czy się śmiać
-Yyy...-posłałam mu tylko bardzo, podkreślając bardzo szeroki, zawstydzony uśmiech-...odwołany.
-Albo nigdy nie planowany.
-Albo...
Podrapałam się tylko za uchem, chowając głowę za włosami.
-Ale chyba nie to teraz ważne, prawda...?
-Racja, choć jesteś częścią tego, co się tu dzieje.
Spojrzał już delikatniej na mnie.
Po linie zszedł do nas hobbit, którego przywitałam uśmiechem. Zejście z konia było definitywnie wykluczone. Moje ciało nie chciało mnie już słuchać.
Hobbit podbiegł do konia Thraina, choć to był bardziej wyrośnięty kuc niż koń. Szepnął mu coś do ucha i podreptał do Gandalfa, stając z tyłu.

-Wybierasz pokój czy wojnę?
-Wybieram...wojnę.
Wystarczyło, że pobiegłam wzrokiem kawałek na pola, a na horyzoncie zobaczyłam armię krasnoludów. Zobaczyłam też na ich czele kuzyna Thorina.
To się potoczyło bardzo szybko, a zanim rozpoczęła się krasnoludzko elficka bitwa Thrain zdążył krzyknąć, żebym za nim jechała.
Oddaliliśmy się kawałek od głównego wejścia, jadąc nadal wzdłuż góry.
Tam było coraz mniej ludzi i elfów. Bolał mnie każdy milimetr ciała, gdy podskakiwałam w rytmie jazdy.
Zobaczyłam po kilku chwilach drzwi w kamiennej ścianie. Na szczęście nie były wysoko, nie musiałam się wspinać.
Zostawiliśmy konie i weszliśmy kamiennymi drzwiami, a dalej szliśmy tunelem wyglądającym tak, jakby się miał zaraz zawalić. Choć ja bardziej utykałam niż szłam.
Ciągnęłam się za krasnoludem, który wiedział gdzie iść wybierając kolejne tunele w rozgałęzieniach. W końcu dotarliśmy do szerokiego korytarza. Na jego końcu zobaczyłam ten sam mur, który widziałam przed paroma chwilami od drugiej strony.
Oparłam się ręką o ścianę, nie mogąc utrzymywać swojego ciężaru.
Podniosłam tylko głowę, gdy przed moim nosem zapłakany Thorin II Dębowa Tarcza tonął w objęciach ojca.
Uśmiechając się do tej wyjątkowej chwili poczułam, jak ktoś delikatnie łapie moje ramie i pomaga mi widząc, że sobie definitywnie nie radzę.
-Co ci się stało?
Kili. On zawsze był mi wiernym kompanem i teraz nie zawiódł.
-W sumie prawie nic, kiedy musiałam z nim walczyć.
-Z kim? I to nazywasz niczym?! Jak nie możesz utrzymać się na nogach?!
Jego wcześniejszy pół głos zamienił się w krzyk, a cała kompania spojrzała w naszą stronę.
-Ona mnie uratowała. Wyrwała z rąk Saurona.
Te słowa Thraina były niepotrzebne, by w moją stronę ruszył Thorin.
Gdy znalazł się blisko mnie zobaczyłam łzy w jego oczach. Teraz nie płakał ze szczęścia, tylko smutku, dumy i wdzięczności. Jego oczy wyrażały o niebo więcej niż cokolwiek innego, a ja choć tylko chwilę mogłam, to tonęłam w tym błękicie jego oczu. Złapał mnie swoimi silnymi ramionami, gdy całkiem straciłam kontrolę nad moim ciałem.
Gdy już trzymał mnie, zaczął iść w nieznaną mi stronę. Ostatecznie poczułam jak kładzie mnie na czymś miękkim. Zasnęłam.

(gif zbyt piękny, by go tu nie wstawić)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(gif zbyt piękny, by go tu nie wstawić)

~Julaa313 - 700 słów

Nowe Światło Dnia Durina || Thorin Oakenshield ᚺᛟᛒᛒᛁᛏOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz