106 7 0
                                    

-Tam coś jest...-zziajany hobbit próbował wydusić z siebie słowa
-Widzieli cię?-ciekawski Bofur rzucił, a kompania zestresowana oczekiwała odpowiedzi
Hobbit zaprzeczył kiwając głową.
-Mówiłem, idealny włamywacz. Cichy jak myszka...
Wystarczyła chwila, a krasnoludy zagłuszyły każde słowo niziołka.
-Dajcie mu powiedzieć!-niski głos Thorina wyraźnie zaznaczył, co mają zrobić
Część nie do końca świadomie po uciszała się, przestraszona samym tonem głosu.
Reszta zrobiła to równie szybko i wszyscy uważnie słuchali.
-Goni nas.
-Przybrał formę niedźwiedzia...?-Gandalf dobrze wiedział, kto to
-Ogromnego niedźwiedzia.-hobbit dokończył lekko zaskoczony wiedzą czarodzieja
-Niedaleko jest dom...
-Mamy inne wyjście? -krasnoludzki władca spojrzał na maga
-Nie.

Puściliśmy się biegiem, przez odkryte pole w stronę dużych, drewnianych drzwi. Goniła nas ta ogromna bestia, chcąca nas pożreć w całości. Mimowolnie bałam się i biegłam ile sił w nogach. Ostatecznie wpadłam do przedsionka jako jedna z pierwszych.
Bestia swój masywny pysk wcisnęła w drzwi, o mało co ich nie niszcząc. Jednak krasnoludom udało się zamknąć wejście i według Gandalfa mieliśmy być bezpieczni. Zdążyłam poznać też uroczą historię tej bestii, a mianowicie dowiedziałam się, że jest on właścicielem tego domu. Ranek zapowiadał się ciekawie.

-Czemu z nimi podróżujesz? Krasnoludem nie jesteś, więc nie odzyskujesz domu. Zostawiłaś tak naprawdę dom, żeby z nimi iść.-Beorn okazał się być łagodnym człowiekiem, w przeciwieństwie do jego drugiej, groźniejszej postaci
-Gdy przyszli po Bilba poczułam, że muszę z nimi iść, choć irytowali mnie dość znacznie. Zjedli wszystko z spiżarni Bilba.
-Cirie!-zawsze to właśnie Nori ma zadanie mnie wołać
-Och, szukają mnie. Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.
-Też tak myślę, mały orku.

Pobiegłam machając ręką. Tylko, skąd on wiedział, że jestem orkiem?
Nie dane było mi na razie to wiedzieć.

Czarodziej znowu nas zostawił, dając nam do zrozumienia, że mamy nie schodzić ze ścieżki pod żadnym pozorem. Przeklęty mag.
Czarny las pojawił się przed nami znikąd, a prowadził jedynie w swój głąb. Mogłam co najmniej wierzyć, że trafimy do Samotnej Góry. Mrocznym nazywany nie był bez powodu, choć na razie sprawiał tylko takie wrażenie, na czym mogłoby się zakończyć-nie chciałabym spotkać innych mroczności.
Ścieżka, mimo że kilka wieków przeżyła, trzymała się całkiem dobrze. Jednak kiedy drzewa gęściej pokrywały pole widzenia, ścieżka zaczynała systematycznie znikać.
-Pilnujcie ścieżki.

Jeszcze długi kawałek drogi szliśmy coraz ciemniejszym lasem. Z kompanią zaczynało się coś dziwnego dziać. Patrzeli na siebie nawzajem, jak na nieznajomych. Któryś co chwilę coś upuszczał, nie zwracając uwagi na zgubę. Thorin robił się coraz bardziej nerwowy, jednak wydawał się kimś innym, niż na co dzień. Tylko ja mogłam iść, w pełni świadomie mierząc się z ciemnością. Zaczynałam się obawiać nie tylko o spotkanie z mieszkańcami tego lasu.
W pewnym momencie, martwiąc się bardziej o krasnoludy niż o ścieżkę, zgubiłam ją. Obejrzałam się jeszcze raz na wszystkie strony i nie było jej.
-Ścieżka! Thorinie, zniknęła!
-Szukajcie ścieżki!
Poszukiwania były gorsze od błądzenia po tym lesie. Kiedy i mnie to zmęczyło, poddałam się i usiadłam pod jednym z drzew. Wpatrując się w kawałek sterty liści przede mną nie zauważyłam mojego towarzysza. A ten, zamiast normalnie usiąść, położył się obok mnie, bez pytania głowę opierając na moich udach. Pierwsze kilka sekund patrzyłam na niego i analizowałam wydarzenia. Ale po chwili zrozumiałam, że nawet tak wygodnie. Zaczęłam bawić się jego włosami, a on wydawał się jak najlepiej czuć.
-Ten las...napawa nas chorobą. Przy tobie jednak ten straszny ból głowy mija...
Uśmiechnęłam się do mojej księżniczki.
-Zachowujecie się naprawdę dziwnie, ja nic nie czuję.
-Nie mieliśmy wcześniej czasu nawet chwili spokojnie porozmawiać.
-Teraz lepiej byłoby znaleźć drogę.
-..Um, zaraz znajdziemy. Nie dam rady dalej z tą chorobą iść. Zostaję przy tobie.
Cała ta rozmowa sprawiała, że to specyficzne uczucie w moim brzuchu wzrastało i dawało o sobie znać, różowymi plamkami na twarzy.
-Chciałem Cię zapytać.
-Tak?
-To w jaskiniach goblinów, mówiłaś zgodnie z prawdą?-swoim niskim głosem sprawiał, że moje uczucia szalały, a teraz dodatkowo czułam panikę, tak jakby odkrył mój największy sekret
Jednak przy ostatnim słowie spojrzał prosto w moje oczy, do tej pory wpatrujące się w jego mięciutkie, falowane włosy. Jego spojrzenie wywołało falę ciepła, a we wnętrzu poczułam ścisk, nad którym nie panowałam. Nie panowałam nad moim ciałem, kiedy rozmawiałam z krasnoludem, tak ważnym krasnoludem...
-Um, znaczy, bo to było po to...bo...on by was rozerwał na strzępy i czułam, że muszę to zrobić.-z każdym kolejnym moim niedobranym słowem, on uśmiechał się coraz bardziej widząc moje zakłopotanie
-Mi się taki sposób rozwiązywania problemów podoba.
-Czy Mój Król właśnie powiedział, że podoba mu się, jak rozwiązuję problemy poprzez całowanie się z najprzystojniejszym krasnoludem Śródziemia?-uśmiechnęłam się do tego małego, humorzastego stworka
W międzyczasie moja ręka gładząca jego włosy zjechała na jego polik, a ja nie panując nad tym, już dobre kilka minut gładziłam kciukiem to miejsce. Dopiero, gdy dobrze zrozumiałam położenie mojej ręki, zrozumiałam też, jak bardzo pragnę jego ust. Ten delikatny róż wyglądał tak pięknie, że nawet z setką malutkich blizn i rozcięć były cudowne. Tak bardzo chciałam je mieć, jak bardzo chciałam ich jeszcze raz spróbować. Czułam, że nie stłumię tego uczucia, dopóki nie dam sobie tego, czego pragnę.
On też to zrozumiał, bo kiedy pochylona nad nim wpatrywałam się w jego usta, on opierając się na swoich umięśnionych ramionach, podniósł swoją głowę na tyle, by z całą siłą namiętności wbić się w moje lekko rozchylone, pragnące go usta. Dokładnie wiedział, co robi, co chwilę przygryzając moją wargę. I to nie była chwila namiętności, którą chciałabym zatrzymać na zawsze. To trwało tak długo, jak oboje chcieliśmy. Miałam wystarczająco dużo czasu, by smakować krwi z lekkich rozcięć na jego ustach.
-Thorinie!
Tylko tyle zdążyłam usłyszeć. Potem czułam jaką dziwną pustkę, jakby zupełne nic. Czy nawet nie widziałam ani czerni ani bieli. Nie rozumiałam, dlaczego tak się działo.
Zrozumiałam, gdy poczułam, że spadam, choć nie czułam bólu zderzenia się z podłożem.
W lekkiej panice zaczęłam zrywać z siebie lepką, szarą substancję, która okazała się być pajęczą siecią. Wtedy naprawdę zaczęłam się bać.
Wydobyłam mój sztylet i rozcięłam nim sieć, pozbywając się jej na tyle, by móc się swobodnie poruszać.
-Cirie! Cirietta! Cirie!-usłyszałam ten dobrze mi znany, niski głos, był niedaleko
-Tutaj jestem! Thorinie!
Po dosłownie kilku sekundach znalazł się przy mnie i z szczerą ulgą w oczach objął moje zlęknione ciało.
Ale mieliśmy tylko chwilę. Zaraz pojawił się obok nas ogromny pająk, ciągnący za sobą gromadę mu podobnych.
-Masz się czym bronić?-krzyknął stając za moimi plecami, kiedy pająki otoczyły nas
-Mam!
Nie było czasu na nic więcej. Schowałam szybko sztylet, a na jego miejsce wyciągnęłam miecz. I ta broń mogła być za mała na te pająki.
Zadawałam ciosy, słysząc jak Thorin walczy równie zawzięcie. Po chwili znaleźli nas Dwalin i Fili, a kawałek dalej zobaczyłam Kili'ego. Po chwili co prawda znalazła nas cała kompania, ale jak się później okazało, lepiej było podzielić się na grupy.
Pająków zaczęło masowo ubywać, mimo że my powoli słabliśmy.
Jednak poznaliśmy powód zniknięcia chmary długonogich.
Elfy. I ten jeden. Blondwłosy celujący strzałą prosto w Thorina. A wokoło nas cały oddział. Po chwili rudowłosa elfka doprowadziła też Kili'ego, zapewne chwilę wcześniej zabijając wszystkie pająki, z którymi walczył.
-Przeszukać ich. -blondwłosy wydał rozkaz, a reszta posłusznie go wykonała-Ją zostawcie.-dodał, gdy jeden z ciemnowłosych elfów podszedł zabrać mi moją broń
Stałam więc jak kołek, kiedy szanowny elf rozmawiał z rudowłosą. Mogłabym robić z mieczem co mi się żywnie podobało, ale co najwyżej zaszkodziłabym reszcie kompanii.
-I jaka grzeczna. A nadal ma przy sobie broń.-odwrócił się do mnie, podchodząc  już bez elfki- Kim jesteś?
Zaczynałam uwielbiać to pytanie. Uśmiechnęłam się do niego, czego się nie spodziewał.
-Zgadnij.
-Za mała na elfa, za szczupła na krasnoluda, za ładna na człowieka. Hobbitem nie jesteś. Musisz być hybrydą, albo...
-...?
-Słyszałem legendy o kobietach orków. Nie potrafię znaleźć innego wytłumaczenia.
-I chyba się nie mylisz. Ale ja sama dokładnie nie wiem.
-Egh, jak to nie wiesz?
-Miałam wyczyszczoną pamięć.
Przez cały czas jednocześnie go tak bardzo ciekawiłam i irytowałam, że walczył z wypowiedzeniem każdego kolejnego słowa, wahając się, czy powinien.
-Chodź.-a ja grzecznie poszłam, choć się tego nie spodziewał

-a ja grzecznie poszłam, choć się tego nie spodziewał

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~Julaa313 - 1270 słów

Nowe Światło Dnia Durina || Thorin Oakenshield ᚺᛟᛒᛒᛁᛏOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz