¹

360 15 5
                                    

Siła, niezrównany honor i sława. Zapach wspomnień unoszący się w mokrym powietrzu. Góry, burza i strumienie deszczu. Zieleń pokryta niezniszczalną szarością.
I ona. To uczucie zimna kłującego końcówki palców. Ten dreszcz uderzenia pioruna. Ta łuna, która miała się nigdy nie pojawić. Nadzieja rosnąca w sercu, zaraz przy płucach rozkoszujących się zimnym zapachem spadających kropel. Muzyka, trwająca w uszach nieznajomej, a jednocześnie tak bliskiej. Dźwięki unoszące skrzydła czerwonego przewodnika. Krople, które znaczą ślad ciemnych kroków. Ciężkie buty niosące lekki, pozbawiony uczuć bagaż.
Siła, ona jest największa, najlepsza i najistotniejsza. Powieka, w brutalny sposób niszcząca wszystko, co żyjące. Mrugnięcie, dla nieba trwające chwilę. Oczyszczające wszystkie winy.

Pewnej zimnej nocy.

-Dwalin, do usług.
-e?...nawzajem.
Stałam za Bilbem, świadoma co się święci.
Krasnolud i wątpiłam, by był jeden.
To ustrojstwo za silne, by nad nim panować.
Za słabe jednak, by nade mną zapanowało.
Takie, do niczego.
Nie lubię ich.

-Balin, do usług.
-Bracie!
No i miałam racje. Gandalf tu tego całą gromadę sprosił.
-Fili, Kili, Oin, Gloin, Nori, Dori, Ori, Bifur, Bofur i Bombur...
-Spóźnia się.
-Na pewno przybędzie.

To, że zjedli wszystko, doprowadzili do szału mojego drogiego współlokatora i na końcu uczyli talerze latać, wszystko było do przewidzenia. Jednak, nie spodziewałam się tego, co było potem.

Wszyscy odwrócili się na dźwięk walenia w okrągłe drzwi. Kto był w stanie tak nagle pozamykać im jadaczki?

-Thorinie! Jak minęła Ci podróż?
-Mówiłeś, że szybko tu trafię. Zabłądziłem dwa razy, Gandalfie - ekm, no ładny ma głos
Szacunek, jaki dawali mu, był wyższy niż Erebor. Tak, bo właśnie po to tu przyleźli, wreszcie raczyli nam to wyjaśnić. Znaczy Bilbo... mu chyba było lepiej tego tak dokładnie nie wyjaśniać.
Żeby tak temu książkowemu molowi kazać wyobrazić sobie piec na skrzydłach wielkości góry ze szponami jak włócznie? Przesadziły te przebrzydł... ci nasi szanowni goście.
Miałam ich dość.

-Kiedy zamierzacie stąd łaskawie iść?!- nie wytrzymałam
Wykrzyczałam to Gandalfowi, nie prosto w twarz, bo miał ją za wysoko dla mnie, ale wykrzyczałam.
-Jak włamywacz wróci do nas i podpisze kontrakt, moja droga Cirietto. Bez nerwów, złość piękności szkodzi.
-Bez was złości unikałam i to skutecznie.
Do rozmowy dołączył się Thorin.
-Panna nas tu nie chce, Gandalfie. Ja tu nie muszę tkwić.
-Skąd ta pewność, że jestem panną? - głupi krasnolud, ale naprawdę mnie ciekawiło to
W odpowiedzi otrzymałam uśmiech z katalogu "bardzo wkurzających w nieodpowiednich momentach". Ale, przyznam się, przyciągał mnie.
-To nieistotne...
-Istotne, potrafię odpowiedzieć. Młodo wyglądasz.
-Orkowie przez całe życie wyglądają tak samo
Prowokowałam specjalnie, a w  odpowiedzi spodziewałam się zdezorientowania, zaskoczenia, a nie groźby zmieszanej ze strachem.
Zrobiło się cicho. Niby to była tylko chwila, a jednak taka długa.
-Więc, to nieistotne. Macie jeszcze jeden kontrakt? Ja go podpiszę.
-Ale, to o to chodzi, że my potrzebujemy kompana, a nie podpisu - białobrody, z tego co pamiętam Balin
- A czy ja powiedziałam, że nie pójdę z wami?
- Nie przydasz nam się - teraz był oschły, wcześniej się uśmiechał, weźmie się zdecyduje.
- Przyda - zły Gandalf, ciekawe widowisko
Czarodziej wiedział, że i mnie wkopie w ten pomysł, jak wybierze Bilba na włamywacza.
Byłam im potrzebna. Czarodziej dobrze wiedział, co potrafię. On sam tego nie był w stanie opanować. Właśnie dlatego byłam im potrzebna.
Choć bardziej byłam im potrzebna, bo wiązał sie strach z tym, że wróg posiadając mnie w swoich szeregach może osiągnąć wiele.
Bo...
Wiedziałam z każdą chwilą coraz więcej. I kochałam to.

Kolejnego dnia rano podczas śniadania zobaczyłam biegnącego w moją stronę jednego z nieznanych mi jeszcze krasnoludów. Wpadł na stół ze strachem i przeprosinami w oczach.
- Ppani...nie mamy dla ciebie kuca - wykrztusił z siebie z obawą, że go zjem
- Nie bój się mnie. Jak masz na imię?
- Nori.
- Świetnie. Możesz mi mówić Cirie. I tak nie zamierzałam jechać na waszym kucu. Nie martwcie się.
Odszedł kiwając głową na znak całkowitej zgody z moimi słowami.

Nowe Światło Dnia Durina || Thorin Oakenshield ᚺᛟᛒᛒᛁᛏOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz