Sauron. To była odpowiedź.
-Muszę iść.
-Gdzie?
-Ci nie wolno.-Legolas nawet nie odwrócił się mówiąc to
Za to Elrohir naprawdę ciekawił się powodem takiej mojej nagłej decyzji.
-Nie wszystko stracone.
-Jak to nie wszystko?
-Gandalf już nie potrafi ocalić Thraina. Ja myślę, że da się...
Chwilę analizował moje słowa.
-Ani się waż.
-Mogę, a wręcz muszę.
-Nie, na nasz ślub jedziemy. Odbędzie się za tydzień. To musi być pomyłka, oddajcie mi narzeczoną.-powtórzył kłamstwo, które przeszło w Pałacu Leśnych Elfów
-A narzeczona chce zwiać.-Legolas mógłby się nie odzywać
-Poświęcić się. Chce się poświęcić.-poprawił słowa nie do końca doinformowanego elfa
-Czemu poświęcić?
-Chce walczyć z Sauronem.
-Z nim się nie da walczyć.
-Mogę więcej.-spojrzałam na pewnego swoich słów Legolasa
Ten nie odpowiedział, a głos zabrał Elrohir.
-Posłuchaj mnie. Ledwo siedzisz w siodle, nie dasz rady. A jakby ci się udało wejść do umysłu Saurona, to on Cię tam uwięzi i nie wypuści Thraina.
Trzymał moje ramiona, tłumacząc mi to wszystko zmuszając do patrzenia prosto w oczy. Gdy skończył, a ja nie odpowiadałam, zdążył poznać moją ostateczną decyzję, ale nie miał szans na reakcję. Mógł tylko złapać moje bezwiedne opadające ciało, które wyglądało, jakbym spała.
A ja toczyłam właśnie najbardziej zaciętą walkę, jaką pamiętam.To był urywek mojej decyzji. Chwila, taka jak zawsze. Włamanie się i poszukiwania słabego punktu, który pozwoliłby mi wejść na spotkanie z właścicielem majątku.
Jednak, teraz czułam potworny ból, gdy pozornie otwarte drzwi były szczelnie zamknięte, a moja podświadomość rzucała moim ciałem w nie. Walczyłam sama ze sobą, kiedy on mi te drzwi co chwilę zamykał. Zmęczył mnie, a dopiero wtedy wpuścił do czarnej sali.
Siedział w wytwornym fotelu, połyskując pomarańczowymi iskierkami. Co rzuciło mi się w oczy to mała postać zaraz obok niego, rzucona na posadzce jak śmieć.
-To pewnie twój cel? Mogę go wypuścić, ale lepiej będzie, kiedy powierzysz swoje siły mi, jak twój brat.
Głos wydawał się występować z posadzki i ciągnąć aż do samego sufitu, niczym ciepło uciekające w górne sfery. Czułam dreszcz, gdy przechodził przez moje zdruzgotane ciało.
Rozumiałam szybko, że miał na mnie plan. Wiedziałam od razu, że nie wypuści krasnoluda, nie ufając moim słowom.
-Nie bądź taka pochopna. Dotrzymam słowa.
On to słyszy? Super.
Tak więc panie, niech pan sobie tu z mojej głowy wyczyta, że ma mi go oddać. Teraz.
-Czym mi go odbierzesz? Siłą? Mam jej więcej.
-Ciałem. Tego nie masz.
Moje mięśnie nie miały krzty chęci na pomaganie mi. Teraz, kiedy były tak potrzebne. Ale musiały słuchać.
Sauron tak zmęczył moje ciało na początku, bo się tego bał. Bo właśnie tego nie ma.
Ledwo, ale zaczęłam iść w stronę fotela.
-Odejdź.
Nie reagowałam.
-Cofnij się. Wracaj!-kiedy szłam dalej, on za wszelką cenę chciał mnie przekonać. Tak mógł walczyć, taką siłę miał. Ale moje ciało do połowy drogi sobie radziło.
-Masz wrócić!
On cały czas powtarzał swoje regułki, które sprawiały, że bagaż, który niosłam, robił się coraz cięższy. Teraz każde kolejne słowo wbijało się jak igły w moje plecy.
Nie mogłam dalej iść.
Zatrzymał mnie.
Pod naporem jego słów upadłam na kolana, zatrzymując się już tak blisko celu. Czułam, że zaraz sięgnie po moje pokonane ciało i schowa je wśród swoich trofeów. Bałam się tego, ale jedyne, czym mogłam z nim wygrać, właśnie przegrało.
Podniosłam osłabioną głowę i zobaczyłam skulonego krasnoluda. Miał takie same oczy jak Thorin...
I miałam tak zawieść? Tak poddać się? Pokonać bez walki?
Nie liczyły się konsekwencje. Liczył się cel.
Wiedziałam, że skończę tym samym moje wszelkie siły, ale zmusiłam ciało do ruchu. Zmusiłam się do trzech wolnych, ciężkich i niekształtnych kroków. Postać na fotelu w złości chciała złapać mnie i wyrzucić, jednak, on nie miał ciała, nie mógł tego zrobić. A moje działało poza umysłem, który kontrolowany przez potwora prawie już nie należał do mnie.
Cel był tak blisko, te kilka centymetrów. Wyciągnęłam palce w stronę ręki krasnoluda, który nie chciał nawet na nie spojrzeć. Nie mógł, był totalnie kontrolowany.
Wystarczył jeden ruch, jedno zetknięcie się tych dwóch palców, a ja gotowa byłam uciec stamtąd. Ale mogłam to zrobić tylko z krasnoludem. Bo to po niego poszłam, bez niego nie wracam.Kolejny raz upadłam. Moja ręka poszybowała bez mojej woli w dół, uderzając o jakąś nieznaną mi rzecz. Nie miałam siły, ale spojrzałam na to, czego dotykam.
Był to but krasnoluda! But Thraina!
Nie wpadłam na to wcześniej, a teraz tylko skupiłam się na tym, żeby uciec.Udało się.
~Julaa313 - 700 słów
CZYTASZ
Nowe Światło Dnia Durina || Thorin Oakenshield ᚺᛟᛒᛒᛁᛏ
FanfictionSiła, ona jest największa, najlepsza i najistotniejsza. Powieka, w brutalny sposób niszcząca wszystko, co żyjące. Mrugnięcie, dla nieba trwające chwilę. Oczyszczające wszystkie winy. "Nowe Światło Dnia Durina" to definitywnie bardzo dużo Thorina. Ch...