94 9 1
                                    

Pałac leśnych elfów był ukryty całkowicie za drzewami, choć wierzę, że jest równie widowiskowy jak dolina Rivendell. Szłam za elfem grzecznie, nadal z mieczem i sztyletem przy sobie. Nic mi nie zabrali, o nic nie pytali. Wyjątkowo mnie traktowali. Tylko, dlaczego?

-Nic ci się nie należy!
-Thorinie!-krzyknęłam pierwszy raz na tym specyficznym spotkaniu
Król Thranduil proponował wolność krasnoludom w zamian za cenne, białe kamienie Ereboru.
Gdy szliśmy dalej i wpadaliśmy w kolejne zasadzki, zawsze chcieli się naszym kosztem wzbogacić, zawsze szukali własnych korzyści bez ponoszenia konsekwencji porażki. Zaczynało mnie to irytować, ale nasza księżniczka powinna się zgodzić. Nie mieliśmy innego wyjścia.
-Ojcze, dziewczyna podróżuje z krasnoludami. Powiedziała, że sama nie wie, kim jest. Myślę, że to jedna z nielicznych kobiet orków. -blondwłosy zwrócił się do króla elfów, gdy uwaga większości przeniosła się na mnie
-Cirietta. Oryginalnie. Czemu z nimi podróżujesz?
-Nie wiem.
-Kim jesteś?
-Nie wiem.
-Chcesz ze mną rozmawiać?
-Tak.
-Zadaję dziwne pytania. Ale zacznijmy inaczej. Co będziesz miała z tej wyprawy?
-Nie wiem.
-...na głupie pytania otrzymuję głupie odpowiedzi. W sumie logiczne.
Zgadzałam się z jego słowami, choć nie wiedziałam, jak się to potoczy. Uśmiechnęłam się tylko, nie odpowiadając.
-Powiedz mi, orku, czy masz w zamiarze nas wszystkich tu pozabijać? Przecież ci nie zabraliśmy broni.
-Nie. Moje działania wpłyną na ich los. Dlatego chcę porozumienia.
-Mądrze. W przeciwieństwie do tego upartego krasnoluda.
Wiedziałam dobrze, że trzymany przez straże Thorin ma ochotę paznokciami wydrapać oczy elfowi. Takie...urocze.
-Nie wiem, dlaczego zostawiliście mi broń. Nie wiem też, dlaczego tak ładnie ze mną rozmawiacie. Ale chcę byśmy się dogadali. Kompania obieca wam te klejnoty, w zamian za mnie. Puścisz ich wolno, zostawiając mnie w lochach.
-Nie! Nie oddam cię tym głupim elfom.
-Tak! Albo ciebie im tu zostawimy! Na pewno się będą bardziej cieszyć!
Thorin rozbrajał system.
-Jego tu nie chcę. Nawet wam zapłacę, ale weźcie go sobie.
Król elfów swoją głupią propozycją wpasował się idealnie w naszą równie głupią kłótnię.
W tym samym czasie książę elfów obserwował to z lekkim dystansem, bezgłośnie analizując każde słowo.
-Ojcze, oni po nią na pewno wrócą. Siłą czy klejnotami będą chcieli ją odzyskać. Jak nie wrócą, ja już znalazłem dla niej funkcję.
Spojrzałam z lekkim strachem na elfa. O jakiej funkcji mówił?
-Wiem, Legolasie.-jednym kącikiem ust uśmiechnął się do syna- I chyba się nawet zgodzę. Wypuśćcie ich, oddając broń dopiero za naszymi granicami. Dopilnujcie też, by poszli w odpowiednią stronę, nie do tyłu.
Cały czas starałam się nie łapać kontaktu wzrokowego z Thorinem, ale ta chwila, ten jeden moment...jego tęsknota była tak bardzo bolesna. On naprawdę mnie potrzebował i nie chciał tu zostawiać...
Jednak, nie było wyjścia.

A ja miałam plan. W końcu, biżuterii mi nie zabrali...
Trafiłam do małego pokoiku, który był wręcz jak loch, choć w miarę przytulny.
Gdy daleko nie było żadnego strażnika, zdjęłam rękawiczkę.
-Ti amo. Ti amo...Ratuj.-wyszeptałam i tylko przez chwilę widziałam kolorowe światełka, tak jak w Rivendell.
Minęły już na pewno dwa albo trzy dni. Krasnoludy powinny być już blisko, bardzo blisko. Pewnie spotkali też już Gandalfa, który miał czekać na nich pod górą. Szkoda mi było ich zostawić, ale tylko wtedy mogli mieć jakiekolwiek szanse.

Noce i dnie nudziłam się w tym małym pokoiku. Moją uwagę przykuwała każda rozmowa na korytarzach.
...
-Przyjechałem niezwłocznie, jak tylko dowiedziałem się, że więzicie nieodpowiednią osobę.
-W naszych lochach nie ma pomyłek.
-Jest. Możecie mi łaskawie oddać moją narzeczoną?
Dobrze wiedziałam czyje to były głosy. Moje serce ogarnęła radość, kiedy uświadomiłam sobie, co to za rozmowa. Legolas tłumaczył się przed...Elrohirem. Głos drugiego był pewny i wyniosły, a do tego nadal tak samo melodyjny.
-Mamy tylko jedną kobietę w lochach.
-O jedną za dużo.
-Mogę cię do niej zaprowadzić, ale tylko król może ją zwolnić.
-Rozumiem, daleko jeszcze?
Nie otrzymał odpowiedzi, tylko drzwi tego głupiego, małego pokoiku się otworzyły, ukazując wysokiego, silnego, elfa, który właśnie uratował mnie. Za nim stał Legolas.
Słyszałam dobrze fragment "moja narzeczona". Wiedziałam, że musiał jakoś wytłumaczyć to zainteresowanie mną.
-Elrohir!-rzuciłam mi się na szyję, naprawdę tęskniąc
-Zabieram cię stąd.-szepnął
-Dziękuję.-odpowiedziałam równie cicho
...
-Nie możesz jej zabrać.
-Muszę.
Kolejna ciekawa rozmowa z blondwłosym królem elfów.
-Ona jest obietnicą. Zabezpieczeniem umowy.
-Cirietta jest moją narzeczoną. Za tydzień jest nasz ślub. Obiecała towarzyszyć krasnoludom, ale teraz miała być już w Rivendell. Oddasz mi ją.
-Nie ma takiej opcji.
Nie odzywałam się, kiedy to ja tu najbardziej namieszałam, zostając i potem próbując uciec.
-Niech Legolas jedzie z nami. Będzie jej pilnował. I otrzymuje specjalne zaproszenie na nasz ślub.
Elrohir nie wymyślił tego w tym momencie, ale wiedziałam, że to tak miało wyglądać.
-...dobrze. Możecie wyruszyć nawet zaraz. Legolasie, mam nadzieję jesteś już spakowany.
-Jak zawsze.
-Żegnaj, synu.
-Zobaczymy się jeszcze, ojcze.

...
-Wiesz, że jedziesz w złą stronę?-głos Legolasa drwił i pokazywał, że on dokładnie wie, co się dzieje
Tylko mi nie raczyli jeszcze powiedzieć, a ja nie miałam pojęcia, gdzie jedziemy.
-Jedziemy dokładnie tam, gdzie powinniśmy.
-Czemu miałbym wam pomagać?-Legolas nadal drwił, ale czuł się pewniej, gdy poznał część zamiarów Elrohira
-Rudowłosa elfka? To ci coś mówi?-Elrohir raczył pierwszy raz spojrzeć na blondwłosego
Ten za to nie odpowiedział, tylko wyprostował się w koniu i wbił wzrok przed siebie.
Ja nie odzywałam się dalej. Liczyłam na to, że mi to w końcu wyjaśni.
Musiałam czekać kilka godzin jazdy.

-Ilu ma być w sumie?
-Pięć tysięcy, panie.
-Ilu masz ze sobą?
-Prawie tysiąc.
-Prowadzisz największy oddział?
-Tak, książę.
Gdy wychyliłam się lekko zza drzewa zobaczyłam całą armię elfów. Domyśliłam się szybko, że to elfowie z Rivendell. Czekała nas bitwa. Tylko gdzie, jak i kiedy? Nikt mnie nie raczył nadal poinformować.
Siedziałam wpatrując się bezwiednie w ogień. Obok mnie bez zaproszenia usiadł Elrohir.
-Kompania weszła do góry i wybawiła smoka. Ten w akcie złości poleciał zniszczyć miasto na jeziorze. Któryś z rybaków szczęściem miał czarną strzałę i trafił smoka. Jednak to było ostatnie szczęście, jakie mieli. Thorin obiecał im złoto Ereboru, a teraz nie chce im niczego dać. Siedzi tam ta czternastka i chronią się przed spopielonymi rybakami.
-Idioci.
-I to konkretni. Zdobyli górę i pozbyli się smoka. Teraz zainteresują się nią inne siły. Orkowie zapewne okrążą górę ogromną liczbą wojsk. I my tam mało zdziałamy, ale ludzie z miasta na jeziorze potrzebują pomocy.
Teraz dopiero wszystko rozumiałam, a Elrohir, gdy mi to wytłumaczył, tak jak przyszedł, tak odszedł. Przynajmniej wiem więcej. Ale...powiedział o czternastu. Czy Gandalf nie dotarł? Może zgubili hobbita? Wpatrywłam się w ogień, tak długo, że wartownicy dokonali już dwóch zmian. Nie miałam czasu na sen, a ten przeznaczany na myślenie znikał jak dym z fajki w słoneczny dzień.
Wpadłam w pewnym momencie na coś tak głupiego, że musiałam tego spróbować. Wyobraziłam sobie, jakby Gandalf stał przede mną-wtedy najłatwiej wkraść się do czyjegoś umysłu. I zrobiłam to co zawsze.
Przestałam w jednym momemcie czuć ciepło ogniska, a moim ciałem zawładnęła bezkresna jasność. W pewnym momencie zobaczyłam opuszczoną twierdzę, korytarze, orków, płomień i ...krasnoluda u boku Gandalfa. Była to mała zgarbiona istotka, której nigdy wcześniej nie widziałam. Wtedy usłyszałam zachrypnięty głos.
-Sauron ma Thraina. Twierdza Dol Guldur.
Wyrwałam się z krzykiem. Wartownik spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Zanim zdążyłam opanować się, moje ramiona trzymał ciemnowłosy elf.
-Co się stało?
-Sauron ma Thraina. Twierdza Dol Guldur.
Strach w jego oczach był bardzo szybko zamaskowany przez troskę. Objął mnie ramieniem i wtulił moją głowę w swój tors.
-Wiem, Misiek. Wiem.
Nie udało mi się zasnąć, co najwyżej były to godzinne urywki snu.
Jednak poranne słońce przebijające się przez chmury śniegowe wynagradzało mi bezsenną noc.
Elrohir nadal kierował wszystkim, a Legolas był cały czas czujny. Mnie pilnować nie musiał, ledwo siedziałam w siodle. Pilnował bezpieczeństwa, kiedy Elrohir co chwilę słuchał innych posłańców. Zbierał kolejne siły do bitwy. Bałam się tego coraz bardziej.
Zaczynały mnie nękać obrazy małej, skulonej istotki blisko Gandalfa. Orkowie, opuszczona twierdza i Sauron to nie było dobre połączenie.
Choć, jeżeli udało mi się porozumieć z Gandalfem będąc tak daleko, to silna czarna magia powinna pomóc nawiązać taki kontakt...

Choć, jeżeli udało mi się porozumieć z Gandalfem będąc tak daleko, to silna czarna magia powinna pomóc nawiązać taki kontakt

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~Julaa313 - 1240 słów

Nowe Światło Dnia Durina || Thorin Oakenshield ᚺᛟᛒᛒᛁᛏOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz