Michael × Reader

532 17 4
                                    

- Poważnie [T.I]? Opuszczasz nas?- uniósł brew Mike.
- Tak się stanie, nic na to nie poradzę...- mruknęłaś pod nosem podpierając głowę dłońmi opartymi na kolanach.
- Dlaczego?
- Mówiłam już... Bycie kimś takim jak wampirem mnie nuży.- odruchowo przejechałaś językiem po sztucznych kłach chcąc jak najszybciej następnego dnia je wyrzucić.
- Chcesz należeć do tych emo dziwaków?- prychnął rozbawiony na co zmarszczyłaś brwi.- Wiesz, że długo z nimi nie wytrzymasz? Są nudni jak cholera.
- To są goci, nie żadni emo idioci.- warknęłaś spoglądając na niego z ukosa.- I skąd wiesz, rozmawiałeś kiedyś z nimi poza docinkami i dogryzaniem na korytarzu?- oskarżycielsko postukałaś palcem w jego ramię.
- Dobra, spokojnie.- uniósł dłonie nieco w górę Mike widząc narastający w tobie gniew.- Po prostu mówię, że nie widzę powodu dla którego mogłabyś z nimi przebywać, a poza tym nie mogę sobie przywołać obrazu ciebie w jakiś gotyckich ciuchach i papierosem w ustach...

Może i Mike po części miał rację. W końcu nie dość, że cię skręcał zapach dymu tytoniowego to poza tym czarny nie był kolorem, który dominował w twojej szafie w związku z ubraniami. Ale od ilu cię korciło, żeby przynajmniej spróbować być kimś innym niż tylko wampirem? Mimo ciągle toczącej się wojny i nieustannego napięcia między obiema grupami to w rzeczywistości do samych gotów nic nie miałaś... Tak jak Mike i reszta lubili wplątywać się w pierwszą lepszą kłótnie na korytarzu z nimi tak ty nauczyłaś się stawać z boku i nie wtrącać w dogrywki słowne.

W pewnym momencie zaczęłaś się nawet trochę interesować samymi gotami i coraz częściej zastanawiałaś się, czy dołączenie do nich byłoby dobrym pomysłem, a myśl, że mogli by cię przyjąć była czymś co radowało twoje serce. Zwłaszcza jak przed oczami przywoływałaś obraz Michael'a, którego przy okazji dołączenia do gotów mogłabyś lepiej poznać. Nawet twoje preferencje miłosne ograniczały się do mrocznego i zrzędliwego nastolatka z papierosem w dłoni jako jego symbol rozpoznawczy. Czy się bałaś odrzucenia, czy nie, musiałaś przynajmniej spróbować z gotami porozmawiać. A najlepiej byłoby to zrobić od razu.

- Mike, nie chce dłużej nosić sztucznych kłów, nie chce dłużej pić tego wstrętnego soku, nie chce nosić tych idiotycznych wisiorków na szyi.- postukałaś mały naszyjnik z podobizną pająka na pajęczynie.- Chcę czegoś innego.
- I dlatego chcesz dołączyć do gotów?- zapytał smutno.
- Chcę...
Wydukałaś te słowa cicho, jakbyś właśnie opuszczając Mike'a i innych podpisywała swój wyrok śmierci. Chłopak tylko westchnął pod nosem i pogładził swoje farbowane końcówki włosów. Nadal nic nie mówił...
- Może, pójdę j—już...- zająknęłaś się na końcu odchodząc od Mike'a nadal opartego o mur.

Nie chciałaś się obracać w tył, ze względu na to, że widok przybitego kolegi mógłby cię zmusić do powrotu w jego stronę. Ale nie, nie wrócisz już do bycia tym całym 'wampirem'... Od jutra się to zmieni, w końcu może goci dostrzegą w tobie pewien mrok i postanowią uczynić z ciebie jedną z nich, gdy do nich podejdziesz i ładnie poprosisz. A przynajmniej miałaś taką sporą nadzieję...

• Następny dzień •

Przyszłaś do szkoły nieco spóźniona, jednak nie zaważyło to na zmianie twoich planów. Z resztą razem z pozostałą dawną grupą znajomych często wymykaliście się z lekcji i udawali do pobliskiego lasu, czy do muru za szkołą co było ciągłym miejscem przesiadywania waszej paczki. Otrząsnęłaś się w porę ze wspomnień, gdy uderzyłaś głową o cegłę wystającą ze starych ścian. Wymijając wąski pas między siatką z widokiem na chwasty i murem z nasprejowanymi wulgaryzmami o Cartman'ie dotarłaś bez słowa za tyły budynku. Prosto do miejsca gdzie czwórka nastolatków urządzała sobie południowe palenie. Nawet nie zaszczycili cię wzrokiem, gdy znalazłaś się blisko nich. Hanrietta podniosła głowę dopiero wtedy, gdy kątem oka zauważyła, że nie odchodzisz i sterczysz przed nimi bardzo długi czas.

South Park × Reader IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz