Wstałam dosyć późno i z przerażeniem odkryłam, że spóźniłam się już na pierwsze zajęcia.
-Thylane! Jeszcze śniadanie!- krzyczała Zoe, próbując wcisnąć we mnie naleśnika z serem i sok pomarańczowy, kiedy zakładałam buty.
Podbiegłam do mojego syna, który bawił się w przeszklonym salonie z Rose i ucałowałam go w czółko.
-Mama niedługo wróci.- powiedziałam czule, po czym wybiegłam z domu mojej przyjaciółki.
-Thylane!- krzyczała, udając matczyną złość.
-Tak, tak, mamo!- krzyknęłam, wsiadając do taksówki.- zjem po drodze!- dodałam chichocząc i zapinając pasy, a kierowca nacisnął pedał gazu i ruszyliśmy w stronę uczelni.
Po kilkunastu minutach byłam już w sali i zajmowałam swoje miejsce obok Eve.
-Teraz łacina.- oznajmiła łagodnie dziewczyna.
Zabijcie mnie.
Przewróciłam oczami, na co dziewczyna zaśmiała się.
-Thylane?- podszedł do mnie ciemnooki chłopak.
Miał około metr dziewięćdziesiąt i ciemny odcień skóry. Jego twarz pokryta była dwudniowym zarostem, a piękne pełne usta hipnotyzowały.
-Tak?- spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-Jonah.- wyciągnął rękę w moją stronę.- Zoe prosiła, abym cię znalazł i przekazał ci notatki dla niej.- uśmiechnął się szeroko, a jego uśmiech powalił mnie.
Zoe, ty spryciulo.
Uśmiechnęłam się zadziornie.
-Miło mi cię poznać.- powiedziałam, a chłopak przekazał mi ważący tonę segregator.
-Trochę się tego uzbierało przez dwa dni.- powiedziałam, wytrzeszczając oczy i szybko przeliczając ilość kartek.-226 stron.- dodałam.- ty myślisz, że ona naprawdę to przeczyta?- spojrzałam na niego z uśmiechem, unosząc jedną brew.
Chłopak zaśmiał się, po czym oparł nonszalancko o ławkę, zbliżając się do mnie.
Poczułam jego miętowy oddech i hipnotyzujący zapach perfum.
-Ciekawa z ciebie osóbka.- powiedział, przekręcając głowę na jeden bok.
-Ah tak?- znów uniosłam jedną brew do góry.
Co ja mam z tą brwią???Nagle usłyszeliśmy trzaśnięcie torbą o biurko profesora.
-Clark.- syknął Reece.- Cofnąłeś się rozwojem?- zapytał pogardliwie.
Chłopak odwrócił się do niego i wyprostował.
-Gdybym wiedział, że takie dziewczyny są na pierwszym roku, z wielką chęcią bym się cofnął rozwojem, profesorze.- powiedział pewnie, uśmiechając się przy tym zadziornie.
Wszyscy na sali patrzyli na niego z wytrzeszczonymi oczami.
-Wyjazd.- warknął Reece, wskazując palcem na drzwi.
Jonah odwrócił się do mnie i posłał mi oczko, po czym wyszedł.
Patrzyłam jak wychodzi. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym spojrzałam na profesora, który patrzył na mnie, tą swoją wkurwioną miną.
Mam coś na twarzy?
Mężczyzna patrzył jeszcze chwilę, po czym odwrócił się podchodząc nerwowo do tablicy i zaczął pisać. Obserwowałam go.
Dlaczego tak trudno mi nie czuć nic?
Spojrzałam na ciąg liter, które kończył zapisywać.
Amare et sapere vix deo conceditur.
-Ktoś przetłumaczy?- Reece spojrzał na studentów, którzy kręcili głowami, próbując przetłumaczyć zdanie.
Uśmiechnęłam się pod nosem i od razu zapisałam tłumaczenie na kartce.
-Wasil?- zwrócił się do mnie.
Spojrzałam na niego, a jego twarz przybrała inną mimikę. Była łagodna, jakby lekko uśmiechnięta.
Takiego kochałam go najbardziej.
-Nawet bogu trudno jest jednocześnie kochać i być rozsądnym.- powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Nie wiedziałam skąd, ponieważ nigdy mu o tym nie mówiłam, jednak to właśnie przez ten cytat, pragnęłam miłości. Był moim ulubionym. Każde słowo wybrzmiewa pięknie i łączy się w mądrą całość, to między innymi dlatego, zakochałam się w tym języku.
-Bardzo dobrze.- powiedział.-bardzo dobrze...- powtórzył pod nosem, po czym zajął miejsce na swoim fotelu.
-Otwórzcie proszę książki na stronie 112.- oznajmił, a studenci jak na olimpiadzie, ścigali się w otwieraniu książek.- zróbcie pierwsze sześć zadań, macie na to trzydzieści minut.- oznajmił, po czym wyciągnął telefon i zaczął stukać w jego ekran.
Chociaż nie chciałam tego robić, ani ranić się jeszcze bardziej, nie mogłam powstrzymać się od lustrowania jego sylwetki i nieziemsko przystojnych rysy twarzy. Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a po kilku sekundach do sali weszła kobieta. Od razu ją rozpoznałam. To ta sama, która towarzyszyła mu w kawiarni.
Szybko o mnie zapomniałeś Reece.
Kobieta podeszła do niego z uśmiechem i zostawiła mu na biurku jakieś papiery. Reece uśmiechał się do niej, po czym kobieta wyszła z sali, a on spojrzał na mnie. Bardzo dobrze wiedział, że cały czas im się przyglądam, a przede wszystkim jak bardzo mnie to boli. Spuściłam wzrok i udawałam, że piszę zadania, jednak tak naprawdę nerwowo naciskałam długopis. Po dwudziestu minutach, Reece zarządził przerwę w zajęciach. Wszyscy studenci zajęli się rozmową. Niektórzy wyszli, aby porozmawiać ze starszymi studentami, a do innych, przyszli znajomi. Siedziałam cicho, nerwowo bawiąc się palcami.
-Okej, pomyślisz, że jestem niedojrzały.- moją samotność i wewnętrzne rozmyślanie przerwał głos nowo poznanego Jonah. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam przystojnego mężczyznę, opierającego się o moją ławkę.
-Wyskoczysz ze mną na kawę?- zapytał z nonszalanckim uśmiechem.
Spojrzałam na niego, mrużąc oczy.
-Hmm...- przyłożyłam palec wskazujący do ust. Jonah spojrzał na nie i uśmiechnął się zadziornie.- ja już cofnęłam się rozwojem, ty natomiast planujesz.- powiedziałam zadziornie.- myślę, że kawa nam nie zaszkodzi.- posłałam mu oczko, a chłopak zaśmiał się głośno.
Wstałam z miejsca i podniosłam swoją torebkę z ziemi i położyłam na ławce, aby ubrać kurtkę. Jonah wziął moją torebkę, po czym przepuścił mnie abym wyszła przed nim.
-Clark.- syknął Reece.
-Profesorze Hudson.- powiedział pogodnie Simon, rozwścieczając mężczyznę.
Spojrzałam na profesora i posłałam mu beznamiętne spojrzenie, po czym wyszliśmy z Jonahem z uczelni i udaliśmy się do kawiarni za rogiem.
Zamówiliśmy po kawie i usiedliśmy wygodnie przy oknie.
-Co mi o sobie opowiesz?- zaczął rozmowę, upijając łyk kawy.
-Mam ma imię Thylane.- Zaśmiałam się.
-Tak, to już ustaliliśmy.- powiedział z uśmiechem.
-Jestem Rosjanką i lubię szybkie auta.- oznajmiłam, robiąc dumną minę.- A Ty?- zapytałam.
-Jestem Jonah.- zaśmiał się.-Jestem Afroamerykaninem i też lubię szybkie auta.- powiedział robiąc taką samą minę jak ja.
Zaśmialiśmy się oboje.
-Za tydzień mój kolega organizuje wyścigi.- powiedział cicho.- chciałbym, żebyś ze mną tam poszła.
Chwilę się zastanowiłam, jednak stwierdziłam, że zaryzykuję.
-Dlaczego nie, może być fajnie.- powiedziałam, po czym upiłam łyk kawy.Jonah i ja rozmawialiśmy długo. Nie wróciłam już na zajęcia. Mimo, że bawiłam się świetnie, to jednak moje myśli wciąż krążyły wokół mojego profesora-ex narzeczonego-ojca mojego dziecka-teraz wroga numer jeden mężczyzny.
Głupia, głupia, głupia.
Masz przed sobą przystojnego, miłego, dowcipnego i normalnego chłopaka. Dlaczego nie możesz się ogarnąć i wpakować się w zdrową relację?Aaaa! Nawet w myślach Reece mnie prześladuje!
-Ziemia do Thylane.- zaśmiał się ciemnoskóry chłopak, wymachując dłonią przed moimi oczami.
-Mówiłeś coś?- spojrzałam na niego, wyrwana z otępienia.
Jonah postanowił, że odwiezie mnie pod dom Zoe i sam wręczy jej zaległe notatki. Wsiedliśmy do czarnego BMW i ruszyliśmy w stronę domu. Cały czas nawigowałam mężczyznę, przyglądając się z jakim skupieniem prowadzi samochód.
Jonah był naprawdę przystojny, a jego zachowanie wskazywało na to, że naprawdę jest mną zainteresowany.
Tylko tyle, że ty nie jesteś zainteresowana...
Dojechaliśmy na miejsce i weszliśmy do domu.
Zoe ucieszyła się na widok jej przyjaciela z ławki, zaczęli żartować i rozmawiać, kiedy do holu weszła Rose z Leonem na rękach.
-Popatrz, mama wróciła!- powiedziała radośnie, kładąc mi mojego synka na rękach.
Jonah spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Um...- spojrzałam na niego.- Mam synka.- oznajmiłam.
Jonah złapał Leona za rączkę.
-Cześć maluchu.- uśmiechnął się do niego, na co Leon zareagował tym samym.
Spojrzałam na Jonaha, a on na mnie. Patrzyliśmy sobie w oczy przez chwilę, jakbyśmy chcieli się telepatycznie porozumieć.
-Doooobra.- przerwała nam Zoe.- Robi się dziwnie.- skwitowała.- chodźcie do salonu.- zaprosiła nas gestem ręki.
Usiadłam z Leonem na kocyku i zaczęłam zabawiać go grzechotkami, zerkając co chwilę na Jonah, który obserwował nas z uśmiechem na twarzy.
-Jonah nie spodziewałam się że przyniesiesz mi notatki do domu.- powiedziała Zoe, kładąc herbatę na stoliku.
-Też się tego nie spodziewałem.- powiedział, chwytając w rękę szklankę z napojem.
-Tym bardziej, nie spodziewałam się, tego.- powiedziała Zoe, rytmicznie wskazując palcem na mnie i na chłopaka, uśmiechając się przy tym złowieszczo.
-Też się tego nie spodziewałem.- usłyszeliśmy za sobą głos Reeca, mojego profesora i prześladowcy w jednym.
Ugh!
CZYTASZ
My Lover
Romance3 część kontynuacji Mr.Professor „Samotność, kiedyś była moim cieniem, włóczącym się za mną codziennie, jednak on sprawił, że już nie chciałam być sama. Potem postanowił, że odejdzie i odbierze mi to wszystko. Całe moje szczęście(..)."