Chodziłem nerwowo po sali, czekając na pierwszorocznych studentów.
Thylane, Thylane, Thylane...
Jakim idiotą trzeba być, żeby powiedzieć to co zostało powiedziane? Żeby skłamać, a potem oczekiwać miłości, pieszczoty i szczęśliwego zakończenia?
„Musisz dać jej odejść, wyprzeć wszystkie uczucia, wtedy sam spojrzysz na rzeczy z całkiem innej perspektywy" bla, bla, bla.
Wal się!
Stukałem nerwowo palcami o biurko, rozpamiętując rozmowę z Ann w Las Vegas.
Ann... Moja znajoma, która od samego początku chce pomóc mi wygrzebać się z mojego własnego piekła.
Nagle drzwi otworzyły się a do sali weszła Thylane.
Jako pierwsza ze studentów.
-Świetnie.- wymruczała pod nosem.
Chcę cię przytulić, poczuć w swoich ramionach.
Chcę cię pocałować i poczuć jak twoje ciało drży pod moim dotykiem.
Ogarnij się.
Pokręciłem głową i spojrzałem na nią. Miała na sobie białą dopasowaną sukienkę, która podkreślała jej piękne i ponętne kształty.
Jak ona to zrobiła? Nikt nie uwierzy, ze jest zaledwie osiem miesięcy po ciąży.
Przyglądałem się, jak wyciąga swoje rzeczy, kiedy do sali wparował Clark.
-Panie profesorze.- kiwnął do mnie od niechcenia głową.
-Clark.- spojrzałem na niego wrogo, jednak on nie patrzył już w moją stronę, przeciskał się między ławkami, aby dotrzeć do mojej kobiety.
Jak ja cię kurwa nie cierpię.
Chłopak podszedł do niej i pocałował ją w policzek na przywitanie, na co ona się zarumieniła.
No nie.
Zacisnąłem szczękę i pięści.
-Chcesz dzisiaj gdzieś wyjść?- zapytał.
Nie, nie chcesz tego Thylane.
Ku mojemu zdziwieniu, Thylane spojrzała na mnie, po czym zwróciła się do chłopaka.
-Dzisiaj nie dam rady.- powiedziała łagodnie, na co ja się uśmiechnąłem.
Grzeczna dziewczynka.
-jednak wciąż jesteśmy umówieni na następny tydzień.- oznajmiła, widząc wcześniej moją reakcję.
Trzymajcie mnie.
-Już się nie mogę doczekać.- Jonah zatarł ręce, siadając na jej ławce.- To będzie niezapomniany wieczór.- powiedział, pochylając się nad nią.
Thylane spojrzała na niego i zachichotała.
Kocham jej śmiech, ale tylko wtedy kiedy śmieje się tak do mnie. Nie do jakiegoś wypierdka z wypizdowia Górnego.
Po kilku minutach, studenci zaczęli wchodzić do sali i zajmować swoje miejsce. Spojrzałem na zegarek, której wskazywał punkt 8:00 i zacząłem zajęcia.
Odkąd zamieszkałem z Thylane, zająłem się rodzinnymi sprawami, uczenie nie przynosiło mi takiej radości jak kiedyś.
Zadałem studentom ćwiczenia, które mieli robić i rozsiadłem się wygodnie w krześle, mając idealny widok na moją słowiańską boginię.
-Wasil.- syknąłem.- podejdź tutaj.- dodałem.
Thylane zmarszczyła brwi ze zdziwieniem, po czym wstała ze swojego miejsca i podeszła do mojego biurka.
Patrzyłem na nią kiedy szła w moją stronę. Lśniące włosy, zaróżowione policzki i jej oczy, były niczym łańcuch dla kundla. Stanęła przede mną i wtedy zauważyłem, jak jej sutki sterczą spod materiału.
Wyprostowałem się, napinając mięśnie i budując swoją sylwetkę. Thylane spojrzała na mnie, a jej policzki się zaróżowiły.
Bingo.
-Zostań po zajęciach, chciałbym z tobą porozmawiać.- oznajmiłem cicho.
-Nie mogę, panie profesorze.- powiedziała oschle.
-Dlaczego?- spojrzałem na nią, lekko zdenerwowany.
-Bo nie.-powiedziała takim samym tonem jak wcześniej, po czym zbliżyła się lekko do mnie, a ja poczułem zapach jej ulubionych perfum, które sprawiały, że dostawałem szału.
-Kim ty niby jesteś, żeby przeszkadzać mi w nauce?- spojrzała na mnie, marszcząc brwi.- kim ty do cholery jesteś, żeby mi rozkazywać?- zapytała cicho, a w jej głosie czułem złość.
Zaraz ci pokażę.
-Wszyscy się pakują i wychodzą. Koniec zajęć.- warknąłem głośno, patrząc Thylane w oczy.
Studenci patrzyli na mnie ze zdziwieniem.
-Powiedziałem, wyjazd!- syknąłem głośno, a uczniowe jak poparzeni zaczęli się pakować i wychodzić z sali.
Thylane patrzyła na mnie, a w jej oczach widziałem strach pomieszany ze zdziwieniem.
Wstałem ze swojego miejsca i zamknąłem drzwi na klucz, kiedy ostatni student wyszedł.
Zostaliśmy teraz sami. Ja i ona.
-Co ty robisz?- zapytała oburzona.- otwórz te drzwi!- krzyknęła i zaczęła biec w moją stronę. Wziąłem kluczyk w dłoń i uniosłem ją wysoko.
-Ty jesteś jakiś chory!- warknęła.
-Z miłości.- oznajmiłem z uśmiechem.
Thylane zaczęła podskakiwać, żeby odebrać mi klucz z ręki.
-Jesteś piękna kiedy się denerwujesz.- powiedziałem ze śmiechem, przyglądając się jej wysiłkom.
-Czego ty chcesz?!- warknęła.
-Ciebie.- oznajmiłem z uśmiechem.
Dziewczyna odsunęła się ode mnie, po czym usiadła na ławce, dysząc ze zmęczenia.
Patrzyła na w swoje dłonie, po czym zaczęła się śmiać.
Spojrzałem na nią ze zdziwieniem.
Thylane zaczęła się pięknie śmiać.
-Dobrze się czujesz?- zapytałem, lekko zdezorientowany jej zachowaniem.
Dziewczyna spojrzała na mnie i dopiero wtedy zobaczyłem, jak po jej policzkach spływają łzy.
-Co mi zostało?- zapytała.- Śmiać się? Płakać?- dodała.- nigdy nie chodziło o mnie, sam to przyznałeś.- westchnęła, przecierając dłonią policzki.- dlaczego teraz mówisz coś, co sugeruje coś zupełnie innego?- spojrzała na mnie z wyrzutem.
-Ja...- podszedłem do niej bliżej, po czym uklęknąłem przed nią, chwytając jej dłonie.- Myślałem, że tak będzie lepiej.- oznajmiłem patrząc w jej zapłakane oczy.
Thylane pokręciła głową.
-Ja wiem...- oznajmiła.- Zrobiłam ci kiedyś to samo, co ty zrobiłeś mi.- powiedziała cicho.- jednak nigdy nie przestałam cię kochać.- dodała.- codziennie o tobie myślałam, płakałam w poduszkę, martwiłam się czy nic ci nie jest.- oznajmiła.
-Nic mi nie jest.- złapałem ją za ramiona.- Jestem tutaj i już nigdzie się nie ruszam, nie bez was.- oznajmiłem, a mój głos lekko zadrżał.
-Reece...- Thylane pokręciła głową.- przestań odstawiać tę szopkę i powiedz mi czego ty tak naprawdę chcesz.- odparła.- jestem już zmęczona tym wszystkim. Ta cała sytuacja wysysa ze mnie życie.- dodała.- Wiesz, że Alek zrezygnował z uczelni? Zerwał ze mną kontakt?- spojrzała na mnie z wyrzutem.- zabrałeś mi siebie, zabrałeś mi Alka, zabrałeś mi całe moje szczęście, a na dodatek powiedziałeś, że w tym wszystkim i tak nie chodziło o mnie.- powiedziała łamiącym głosem.
-Naprawię to.- oznajmiłem, próbując przekonać ją, żeby nie rezygnowała z nas.
-Nie wiem, czy tak naprawdę jest co naprawiać.- powiedziała.
-Daj mi tydzień, góra dwa.- powiedziałem stanowczo.
-Skończ.- powiedziała, a na jej twarzy malowało się zdenerwowanie.
Wstała z miejsca i podeszła do drzwi.
-Otwórz te cholerne drzwi i daj mi żyć!- warknęła.
Spojrzałem na nią i podszedłem do niej bliżej. Złapałem jej podbródek i zmusiłem, żeby na mnie spojrzała. Thylane rozchyliła lekko usta, a jej ciało zadrżało na spotkanie z moim dotykiem.
Oparłem drugą rękę o drzwi, tuż za jej głową i lekko przywarłem do ściany.
-Reece...- szepnęła, a ja nie mogąc dłużej wytrzymać zaatakowałem jej usta. Na początku się opierała, próbowała ze mną włączyć, jednak po chwili odwzajemniła mój pocałunek.
Moje ciało tęskniło za jej dotykiem, a moje usta za jej ustami. Delektowałem się każdą sekundą tego pocałunku. Zacząłem ręką błądzić po jej udzie, po czym piąłem się wyżej, podwijając jej sukienkę.
Thylane jęknęła, kiedy mocno złapałem za jej pośladek. Przywarłem ją mocniej do ściany i uniosłem obie ręce nad jej głowę.
W pewnej chwili Thylane odepchnęła mnie od siebie.
-Stop.- wydyszala.- Tak nie można.- powiedziała po chwili, łapiąc oddech.
Spojrzałem na nią ze zdziwieniem.
-Wypuść mnie z tej przeklętej sali.- powiedziała, oszołomiona tym co przed chwilą się wydarzyło.
Nie chcąc dłużej jej denerwować podszedłem do drzwi i otworzyłem je.
Thylane wybiegła z sali niczym poparzona. Zamknąłem drzwi i oparłem o nie czoło.
Mój mózg cały czas odtwarzał pocałunek sprzed chwili.
Uśmiechnąłem się zadziornie do siebie.
Nigdy nie przestałaś i nie przestaniesz mnie kochać.
Możesz uciekać, wypierać to w takim sam sposób jak ja przez ostatnie miesiące.
Nasze uczucia będą trwały wiecznie, choć nie wiem jak bardzo chcielibyśmy je wymazać.
CZYTASZ
My Lover
Romantiek3 część kontynuacji Mr.Professor „Samotność, kiedyś była moim cieniem, włóczącym się za mną codziennie, jednak on sprawił, że już nie chciałam być sama. Potem postanowił, że odejdzie i odbierze mi to wszystko. Całe moje szczęście(..)."