Chodziłem po ogromnej sali wykładowej, odliczając każdą sekundę.
57,58,59... 8:30.
Spojrzałem na drzwi, które jak na zawołanie otworzyły się.
Moje serce od razu podskoczyło. Stanęła w nich Thylane. Miała na sobie szary krótki golf i czarne skórzane spodnie. Jej włosy były lekko zmierzwione i wilgotne od deszczu, a stojące z zimna sutki wystawały spod cienkiego materiału.
-Dzień dobry.- powiedziała, idąc wolno w stronę swojego miejsca.
-Dzień dobry.- odpowiedziałem, udając, że nie zwracam na nią uwagi.
W sali siedzieli już inni studenci, nie mogłem dać im tematu do plotek.
-Wszyscy?- warknąłem, a studenci chórem odpowiedzieli.
Uwielbiałem to uczucie. Podporzadkowanie i strach w ich oczach. Lustrowałem ich wszystkich, każdy z nich patrzył na mnie z przerażeniem, tylko jedna, ta najmniejsza i najpiękniejsza ze wszystkich, patrzyła na mnie z wyższością.
Wiedziała jak bardzo jej pragnę i wiedziała jak dużą kontrolę ma nade mną. Z niecierpliwością czekałem na poniedziałek.
-Otwórzcie podręczniki na stronie 432.- rozkazałem.- Sześć pierwszych zadań do oddania za piętnaście minut.-oznajmiłem, siadając na swoje miejsce.
Thylane i reszta studentów zaczęli pisać.
Podziwiałem ten widok przez chwilę, kiedy mój telefon zawibrował. Spojrzałem na ekran.
Ann
Cj powiedział mi o twojej wycieczce. Mam nadzieję, że wiesz co robisz.
Zmarszczyłem brwi.
Ja
Co masz na myśli?
Patrzyłem tępo w ekran.
Ann zalecała mi Thylano-Detox.
Miałem dać jej odejść i spróbować żyć bez niej, żeby zobaczyć, czy naprawdę kocham ją tak mocno jak myślałem. Miałem ją wyprzeć z pamięci, zacząć myśleć o sobie, żeby zrozumieć swoje błędy z przeszłości i nie popełnić żadnych w przyszłości.
Trochę pokrętna logika, jednak wtedy wydawało mi się to rozpasane.
Ann
Nie spieprz tego. Kolejny raz ci nie pomogę. ;)
Uśmiechnąłem się do telefonu, po czym spojrzałem na salę. Poczułem na sobie wzrok. Spojrzałem w stronę Thylane i zobaczyłem jak gniewnie na mnie patrzy.
Jesteś urocza, kiedy się denerwujesz.
Zapominając na chwilę, że jesteśmy w sali wykładowej wśród innych studentów, posłałem jej zadziorny uśmiech, na co ona zareagowała rumieńcem. Dziewczyna siedząca obok niej, zaczęła coś do niej szeptać i spoglądać na mnie ukradkiem.
Patrzyłem na nie i obserwowałem twarz Thylane, która zaczynała przybierać groźny wyraz.
-Koniec czasu.- powiedziałem, cały czas przyglądając się Thylane.
Minął rok od naszego spotkania w tej sali. Sceneria była ta sama, studenci tak samo szarzy jak rok temu, jednak moja piękność wydawała się być zupełnie inna i nie chodzi tutaj o wygląd lecz o to jak emanowała od niej siła i inteligencja. Mijając ją na ulicy, pomimo mikroskopijnego wzrostu, wyglada na bystrą, silną, a nawet przebiegłą kobietę. Jej oczy nie zdradzają już kompletnie nic, a jej twarz przybiera tylko trzy wyrazy- złość, zażenowanie i radość.
Spojrzałem na studentów, którzy oderwali się od kartek i patrzyli na mnie z przerażeniem, tylko Thylane, znowu, coś pisała.
-Thylane, koniec czasu.- oznajmiłem delikatnie, a ona spojrzała na mnie zadziornie.
-Zadania są bardzo długie, a czasu jest za mało, jak mamy zrobić wszystko na czas?- zapytała, wyginając usta w szelmowski uśmiech.
Studenci patrzyli na nią jak na chorą psychicznie, a my oboje posyłaliśmy sobie zadziorne uśmiechy.
-Widzę, że mam powtórkę z rozrywki.- Powiedziałem po chwili, wychodząc zza biurka.- Wasil.- oznajmiłem.
-Tak, panie profesorze.- powiedziała uroczo, po czym zaśmiała się głośno.
Studenci nie mieli pojęcia co się dzieje. W tamtej chwili tak naprawdę nie myślałem, że jest to kompletnie nieprofesjonalne. W moim tonie, postawie i ogólny wyrazie było widać zmianę, kiedy z nią rozmawiałem, co niestety nie umknęło reszcie uczniów.
-Koniec zajęć, możecie wyjść.- powiedziałem, patrząc na resztę studentów, żeby przerwać niekomfortową dla nas wszystkich sytuację.
Chwilę później wszyscy studenci wyszli, a na sali została tylko Thylane.
Założyła torbę na jedno ramię i podeszła do mojego biurka.
-Panie profesorze.- powiedziała po chwili słodko.
Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się łagodnie, a ona oparła się obiema rękami o moje wielkie drewniane biurko, w naturalny sposób eksponując swoje piersi.
Poprawiłem się lekko na krześle i odchrząknąłem.
-Dobrze wiedzieć, że dalej tak na profesora działam.- zaśmiała się, po czym odwróciła się na pięcie.
-Do zobaczenia w poniedziałek.- oznajmiła, po czym wyszła z sali kusząco poruszając biodrami.
Odprowadzałem ją wzrokiem, lekko się uśmiechając i zerkając na jej piękny tyłeczek.
Byłem stęskniony i spragniony jej ciała. Czułem, jak w moim kroczu rośnie napięcie.
Spojrzałem na zegarek i z zadowoleniem odkryłem ze mam godzinę przerwy do następnych zajęć.
Wstałem pospiesznie z krzesła i podążyłem w kierunku mojej pięknej.
Thylane bardzo dobrze wiedziała, że za nią wybiegnę.
W co ty grasz?
Podążałem za nią chwilę, kiedy to nagle drogę przerwała mi profesor Hoppkins.
-Reece!- krzyknęła radośnie.- musimy koniecznie porozmawiać o poniedziałkowym wyjeździe. - powiedziała z szerokim uśmiechem.
Uśmiechnąłem się do niej z niesmakiem, zerkając na Thylane, która lekko chichocząc, zniknęła między studentami.
-Słucham cię.- oznajmiłem, rozdrażniony.
-Koniecznie musisz odwiedzić operę w Kalifornii.- powiedziała.- przyjaciel mojego męża jest tam dyrektorem, napewno jego datek bardzo dużo pomoże w tej całej sytuacji.- oznajmiła, klepiąc mnie po ramieniu.
-Dobrze.- odpowiedziałem już nieco łagodniej.- A teraz muszę już iść. -mruknąłem pod nosem, szybko wymijając kobietę. Miałem nadzieję, że jeszcze dogonię Thylane. Droga, którą szła prowadziła do szatni w piwnicach.
Schodziłem wolno po schodach. W pomieszczeniu panował półmrok.
-Jednak udało ci się spławić profesor Hoppkins.- usłyszałem za sobą jej cudowny głos, a na swoim brzuchu poczułem jej delikatne i maleńkie dłonie. Odwróciłem się w jej stronę. Mimo, że panował półmrok, w jej oczach widziałem pożądanie.
-W co ty grasz?- zapytałem cicho, zbliżając się do niej niebezpiecznie szybko.
-J-ja?..- zapytała cicho, lekko cofając się do tyłu.
-Już nie jesteś taka odważna? - zapytałem znowu, dalej zbliżając się do niej, aż w końcu napotkała na swojej drodze ścianę.
-Nie masz gdzie uciec...- wyszeptałem, składając dłonie na jej biodrach i opierając czoło o ścianę tuż nad jej głową.
Wdychałem jej zapach, który doprowadzał mnie do szaleństwa. Thylane położyła jedną dłoń ma mojej klatce piersiowej, a drugą złapała za mój krawat lekko mnie przyciągając do siebie. Zniżyłem się lekko do jej poziomu, tak, że teraz nasze twarze były naprzeciwko siebie.
-Chcę cię pocałować.- wymruczała po chwili do mojego ucha, po czym lekko je przygryzła.
Moje podniecenie i pożądanie sięgnęło zenitu.
Zaatakowałem jej usta. Dziewczyna zdawała się być zaskoczona moją szybką reakcją, jednak sekundę później oddała się temu pocałunkowi.
Jej usta i ciało było spragnione mojego.
Złapałem jej udo i uniosłem, po czym zacząłem całować jej szyję.
Thylane jęknęła cicho z rozkoszy.
-Tęskniłam.- wydyszała w przerwie między pocałunkami.
CZYTASZ
My Lover
Romance3 część kontynuacji Mr.Professor „Samotność, kiedyś była moim cieniem, włóczącym się za mną codziennie, jednak on sprawił, że już nie chciałam być sama. Potem postanowił, że odejdzie i odbierze mi to wszystko. Całe moje szczęście(..)."