X | Pamiętam Nas

904 78 3
                                    

Venus
Rozdział 10

━━━━━━

Venus przez całą drogę Bertą, która okazała się pojazdem Marcusa, patrzyła przez okno. Góry były naprawdę najbardziej niesamowitym miejscem, jaki dane jej było zobaczyć. Zdecydowanie innym niż zwykłe białe ściany w kompleksie DRESZCZu, które obserwowała przez większość swojego życia. Tak różne od wypalonej przez rozbłyski Słońca pustyni. Dało jej to szansę zapomnienia o całym tym bałaganie, który dział się w jej umyśle.

— Co się tam tak właściwie wydarzyło? — zapytał siedzący obok niej Minho. Jego głos był cichy i było jasne, że chciał, aby rozmowa odbyła się tylko między nim a Venus. Dziewczyna rzuciła mu zdezorientowane spojrzenie. — No wiesz, wyglądało to tak, jakbyś miała zamiar zabić tego faceta... Marcusa czy jak mu tam było — dodał, a jego rozmówczyni nie mogła powstrzymać się od śmiechu. Założyła za ucho kosmyk brudnych jasnych włosów.

— Po prostu tak mam. — Wzruszyła ramionami. Tym razem to Azjata lekko zachichotał.

— Chciałbym to zobaczyć...

Venus wesoło przewróciła oczami. Faktycznie wyglądałaby dość komicznie, próbując zabić faceta niemal o dwadzieścia centymetrów wyższego i przede wszystkim dużo masywniejszego.

Minho zaśmiał się głośno, dziwnie spoglądając na siedzącego z przodu Newta, który szczerzył się jak głupi, zapewne przypominając sobie sytuację jeszcze sprzed wyjazdu. Wtedy to wykorzystał kłócącą się o to, kto usiądzie na przednim siedzeniu grupę i sam je zajął. Ciemnowłosy po kilku sekundach się ogarnął i jego uwaga ponownie zwróciła się w stronę niebieskookiej.

— Masz jaja, wiesz? — Venus zmarszczyła brwi, lekko przechylając głowę. — No wiesz, poszłaś z nami, mimo że nas nie znałaś i pracowałaś dla DRESZCZu, uciekłaś od Poparzeńców i chciałaś zaatakować Marcusa.

Dziewczyna siedziała teraz lekko zakłopotana. Nie miała pojęcia, że ten czasami irytujący Azjata aż tak dokładnie się jej przyglądał.

— Ty też masz jaja — odparła po chwili, na co ten uśmiechnął się do niej psotnie.

— No to chyba normalne. W końcu jestem facetem! — Wyszczerzył się. — Wiesz, na początku tak naprawdę ci nie ufałem, ale teraz wiem, że jesteś po naszej stronie. I widzę, że Thomas na tobie polega. To mi wystarcza.

Venus nie mogła powstrzymać uśmiechu, powtarzając sobie w głowie słowa Minho. Zaufano jej i zaakceptowano - coś, co dla niej wydawało się niedorzeczne.

— Dziękuję, Minho. Wiele to dla mnie znaczy.

Chłopak jedynie skinął głową. Wciąż uśmiechając się, ponownie odwrócił wzrok w stronę okna. Po raz pierwszy od dłuższego czasu Venus poczuła się szczęśliwa. Dziwnie było cieszyć się w takim czasie, ale było dobrze, naprawdę dobrze.

Kiedy auto zatrzymało się nagle, wzrok blondynki natychmiast skierował się na przednią szybę. Jej serce zamarło. Przed nimi rozciągał się dosłownie cmentarz samochodowy i nie było mowy, żeby mogli przez niego przejechać.

Wychodząc z pojazdu, spróbowała przeanalizować sytuację. Życie zawsze musiało wyskakiwać z małą niespodzianką, kiedy wyjątkowo wszystko szło dobrze.

— Myślę, że resztę drogi jesteśmy zmuszeni przejść na piechotę. — Jorge westchnął ciężko, ruszając przed siebie. Venus szybko znalazła się obok Brendy.

— Ja... — Nastolatka oddychała ciężko. Jej powieki opadały, jakby ważyły tysiąc ton, a skóra była tak blada, że ​​nie wyglądała ani trochę zdrowo.

Venus |Thomas ◦ 𝖳𝗋𝖺𝗇𝗌𝗅𝖺𝗍𝗂𝗈𝗇Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz