XVII | Zawsze razem

618 63 0
                                    

Venus
Rozdział 17

━━━━━━

— Myślisz, że świat kiedykolwiek wróci do normy? — Jego głos był miękki, cichy, a oczy wpatrywały się prosto w dziewczynę siedzącą przed nim.

Mimo że nie mógł jej bardzo wyraźnie zobaczyć, z powodu ciemności panującej w piwnicy, w której znajdowali się na terenie kompleksu DRESZCZu, mógł stwierdzić, że blondynka też się na niego gapiła.

Nie wiem... — Venus odparła, poruszając się nerwowo i zakładając ręce na piersi, zastanawiając się nad pytaniem Thomasa. — Szczerze mówiąc to, nawet nie wiem, czy kiedykolwiek znajdziemy lekarstwo i czy ono istnieje.

Thomas skinął lekko głową na jej słowa, lekko odchylając głowę, gdy jego oczy zamknęły się na ułamek sekundy. Venus uważnie obserwowała chłopaka. Bardzo żałowała, że ​​nie ma szans na powrót do normalnego świata, bez chorób, bez głodu, bez Poparzeńców. Jak większość - jak nie wszyscy - pragnęła świata, gdzie nie musiałaby się cały czas bać, co przyniesie jutro, chciała tego nie tylko dla siebie, ale także dla Thomasa.

Zasługiwał na to bardziej niż ktokolwiek inny. Zasługiwał na to, by żyć beztrosko, cieszyć się każdą chwilą życia, nie martwić się takimi rzeczami, jak - prawdopodobnie - nieistniejące lekarstwo na Pożogę. Zasługiwał na szczęście.

Lepiej wracajmy, bo jak znajdzie nas Janson to na jego szczurzej twarzy pojawi się kolejna zmarszczka, której absolutnie nie chcemy — Venus nie mogła powstrzymać się od śmiechu na przesiąknięte sarkazmem słowa Thomasa, kiwając głową, gdy podniosła się z miejsca, gdzie siedziała. Thomas zrobił to samo. — Vee... — zaczął Thomas, przerywając jej ruchy, kiedy odwróciła się do niego, a jej błękitne jak ocean oczy spotkały się z jego brązowymi. — Nieważne, co się stanie, obiecaj mi, że zawsze będziemy razem. — Thomas był poważny, co Venus mogła stwierdzić po sposobie, w jaki mówił, i bez wahania skinęła szybko głową.

— Obiecuję. Nigdy nie opuszczę twojej strony.

━━━

Venus nie wiedziała, co ją obudziło. Może to było kilka głosów, które nad nią krzyczały, albo mocne szarpnięcie dochodzące z samochodu, w którym była, ale gdy tylko otworzyła oczy, poczuła, że ​​wszystko ucichło. Otworzyła szerzej oczy, a ostre promienie słońca natychmiast dotarły do jej oczy, oślepiając ją. To również zostało przerwane, przez osobę, która nad nią się pojawiła.

Thomas.

Brązowe oczy Thomasa były pełne troski, gdy nadal wpatrywał się w dziewczynę, uważnie ją przeglądając, jakby szukając jakichkolwiek obrażeń, czegoś, co powiedziałoby mu, że nie jest w porządku.

Mrugając kilka razy, Venus w końcu zauważyła, że ​​jest w samochodzie - nie tym, którym przyjechali, a gdy odwróciła głowę lekko w bok, zobaczyła twarz Brendy zerkającą na nią z przodu, posyłając Venus mały uśmiech.

— Jak dobrze, że wszystko z tobą w porządku — mówiła, a Venus zmarszczyła brwi, jej myśli szalały, ale nadal nie mogła zrozumieć wszystkiego.

Jednak jedyną rzeczą, którą pamiętała, był dziwny sen, który jeszcze chwilę temu miała. Gdzie ona i Thomas siedzieli w piwnicy, rozmawiając o lekarstwie, o DRESZCZu, o życiu. Bez wątpienia był to sen, ale wydawał się taki prawdziwy.

— Tam w tunelu... Nieźle nas przestraszyłaś — Thomas znowu się odezwał, a Venus uniosła głowę z jego kolan i powoli usiadła, przesuwając dłonią po twarzy.

— Co się stało?

Thomas obrócił się, teraz zwrócony twarzą do Venus, która wyglądała na całkowicie zdezorientowaną, a jej błękitne oczy skanowały go w poszukiwaniu odpowiedzi.

— Mieliśmy mały wypadek... Zderzyliśmy się, kiedy jechaliśmy przez tunel. Myślę, że dość mocno uderzyłaś się w głowę...

Wszystkie oczy były teraz skierowane na Venus. Nawet Newt i Patelniak, zwrócili na nią swoją uwagę, mając nadzieję, że będzie cokolwiek pamiętała.

— Pamiętam... Uciekaliśmy od Poparzeńców, ale... Nie pamiętam co się później stało — Venus rozmasowała skronie, jej głowa pulsowała, kiedy westchnęła ciężko.

— Myślę, że masz wstrząs mózgu — Jorge odezwał się z siedzenia kierowcy, wpatrując się w drogę, gdy poinformował dziewczynę, która tylko wzruszyła ramionami. Czy miała wstrząs mózgu, czy nie, to naprawdę nie miało znaczenia. Byli na misji i nic nie mogło im przeszkodzić.

— Nic mi nie jest — zapewniła — Jak nas znaleźliście? — Venus zwróciła się do Brendy, która odpowiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy:

— Mamy swoje sposoby.

Venus zaśmiała się lekko, siedząc teraz wygodnie, odwracając głowę w stronę Thomasa. Nadal wyglądał na niespokojnego i zmartwionego, a na jego twarzy pojawiła się zmarszczka, gdy patrzył na dziewczynę.

— Thomas, nic mi nie jest — zapewniła go — Tylko uderzyłam się w głowę, a nie ugryzł mnie Poparzeńca. Nic mi nie jest, dobrze? — Wydawało się, że jej pewność nieco go odprężyła, kiedy skinął głową.

— Po prostu... Naprawdę mnie tam wystraszyłaś...

Venus wiedziała, że ​​troszczy się o nią, ale widząc strach w jego oczach, gdy o tym mówił, zdała sobie sprawę, że troszczy się o nią o wiele bardziej, niż przewidywała. Wyciągając rękę, ujęła jego dłoń w swoją, ściskając uspokajająco.

— Nic mi nie będzie.

Thomas skinął głową, mocno ściskając jej dłoń, gdy na jego ustach pojawił się mały uśmiech.

— Nieważne, co się stanie - obiecaj mi, że będziemy razem.

Oczy Venus rozszerzyły się na jego słowa, a oddech uwiązł jej w gardle, ponieważ mogła tylko na niego patrzeć. Te słowa - to były dokładnie te same słowa, które powiedział w jej śnie.

Nieważne, co się stanie, obiecaj mi, że zawsze będziemy razem...

Venus myślała, że ​​to tylko sen, chory wymysł jej wyobraźni, ale najwidoczniej tak nie było. To było wspomnienie, które powróciło. Jej oczy znów się spotkały z jego i skinęła głową:

— Obiecuję, Thomas. Obiecuję...

Venus |Thomas ◦ 𝖳𝗋𝖺𝗇𝗌𝗅𝖺𝗍𝗂𝗈𝗇Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz