Tony usiadł na kanapie z herbatą w ręku i postawił talerz z ciastem na stoliku. Obok niego miejsce zajęła Harriet, która spojrzała na brata badawczo.
– Opowiadaj, co znowu takiego zrobili nasi rodzice – powiedziała, mając cichą nadzieję, że to tylko nastoletnia sprzeczka spowodowana dojrzewaniem.
– Oni mnie okłamują. Te tabletki, które ciągle mi dawali, nie są witaminami. Zaczęły one robić ze mną coś dziwnego. Pewnie zauważyłaś, że mój wygląd się zmienił – dziewczyna pokiwała głową. Jej brat zaczął nabierać bardziej łagodniejszych kształtów ciała.
– Pytałeś rodziców o te tabletki? O to się pokłóciliście? – dziewczyna szybko połączyła fakty i wyciągnęła z nich wniosek.
– Przeszukiwałem domową apteczkę i wtedy przyłapała mnie mama. Wygarnąłem jej wszystko i wyszedłem. Nawet nie chciała mi tego wytłumaczyć. Czuję, że nie jestem sobą. Nie wziąłem dziś tabletki i mam lepsze samopoczucie. Zacząłem bardziej czuć swojego wilka. Co oni mi zrobili, Harriet? – spojrzał na siostrę, szukając jakiekolwiek odpowiedzi w jej oczach. Zobaczył w nich tylko szok.
– Mogłam podejrzewać, że te dokumenty, to nie był zbieg okoliczności – zagryzła wnętrze policzka i na szybko ułożyła swoje myśli.
– Jakie dokumenty? – Antony poczuł, że pojawiła się iskierka nadziei, by rozwiązać tę tajemnicę.
– Kiedyś jak byłam mała, to potwornie się nudziłam. Mama była w pracy, a tata zajmował się tobą. Byłeś chory i strasznie marudny – pozwoliła sobie na krótki śmiech, na co chłopak przewrócił oczami – stwierdziłam, że pobawię się w poszukiwacza skarbów. Zamknęłam się w na strychu i zaczęłam przeglądać różne starocie. Znalazłam album rodzinny mamy. A z niego wypadły kartki. Było tam twoje imię. Na całe szczęście umiałam czytać. Z tych dokumentów wynikało, że jesteś omegą. Jednak wtedy stwierdziłam, że ktoś się pomylił, bo mama mówiła, że jesteś taki jak my. A może jednak już wtedy kłamała? – powiedziała niepewnie. Trudno było jej uwierzyć, że rodzicie byliby zdolni do takiego kłamstwa.
– Czyli chcesz powiedzieć, że oni hamowali mojego wilka, żebym przypadkiem nie dowiedział się prawdy o sobie? Oni nie mają serca! – Antony zacisnął dłonie w pięść i zamknął oczy. Nie chciał w to wierzyć, ale jednak ta wersja wydawała się być bardzo prawdopodobna. Harriet przyciągnęła do siebie brata i mocno go przytuliła. Chłopak ufnie wtulił się w siostrę, a z jego oczu wypłynęły łzy bezsilności. Teraz już sam nie wiedział, kim jest i kim się stanie, gdy skończy siedemnaście lat.
– Wszystko się jakoś ułoży. Musi – powiedziała, przeczesując włosy chłopaka. Sama chciała w to uwierzyć. Nie mogła patrzeć na to do jakiego stanu została doprowadzona najważniejsza osoba w jej życiu.
– Moglibyście być trochę ciszej? Tu się pracuje – z pokoju wyszedł rudowłosy chłopak, który nie wyglądał na zadowolonego hałasem.
– Przepraszam. Już będziemy ciszej – powiedział i spojrzał na tajemniczego współlokatora siostry – to twój chłopak? – zwrócił się do Harriet, która od razu wybuchła śmiechem.
– W życiu bym się z nim nie związała. Alex to tylko mój współlokator. Nic oprócz przyjaźni nas nie łączy – uśmiechnęła się szczerze i skierowała wzrok w stronę rudzielca – mógłbyś zachować trochę kultury.
– Wybacz, ale jestem pozbawiony wszelkich zasad – chłopak zaśmiał się i usiadł na fotelu, naprzeciwko rodzeństwa – ale skoro tu jestem, to zrobię sobie przerwę. Jesteś Tony, tak? – wyciągnął dłoń w stronę nastolatka – jak już wiesz jestem Alex.
– Miło mi cię poznać – wysilił się na lekki uśmiech i spojrzał na swojego rozmówcę – jesteś malarzem, prawda? – zwrócił uwagę na poplamioną koszulkę, która przypominała płótno abstrakcyjnego artysty.
– Zgadza się – lekko się zaśmiał – chcesz zobaczyć moje prace? Potem nasza kochana Harriet poda obiad. Obiecuję, że po nim posprzątam – wstał z fotela i spojrzał wyczekująco na młodszego, który po chwili zastanowienia pokiwał głową i również wstał. Stwierdził, że musi się jakoś oderwać i trochę ochłonąć. Poszedł za nowym znajomym. Wcześniej Harriet mieszkała sama lub z jakimiś koleżankami, więc osobnik płci przeciwnej był ciekawym zjawiskiem.
– Może być mały bałagan, ale mam nadzieję, że się nie zrazisz tym do mnie – starszy przepuścił nastolatka w drzwiach. Tony zobaczył dwie sztalugi oraz kilka obrazów wokół. Panował tu nieład. Wszędzie walały się farby, pastele, pędzle czy ołówki.
– Mimo wszystko jest tutaj bardzo ładnie – Antony podsumował wygląd pokoju znajomego – widać, że czujesz się jak u siebie. To dobrze.
– Dzięki. Nieliczni tak uważają – podrapał się po karku i wszedł głębiej, po drodze podniósł kilka przedmiotów i ułożył je na i tak zawalonym biurku.
– Każdy jest inny. Jednak większość woli porządek i trzymanie się zasad – Tony miał wrażenie, że ich rozmowa jest trochę sztuczna, ale nie wiedział jakby mógł to zmienić.
– Nuda. Jestem totalnym przeciwieństwem. Masz przed sobą człowieka, który łamie wszelkie zasady – Alex wyprostował się dumnie.
– Zauważyłem to. I to jest w tobie wyjątkowe – chłopak uśmiechnął się szczerze. Może nawet uda mu się zaprzyjaźnić ze starszym współlokatorem siostry.
– Miło mi to słyszeć. A skoro pokłóciłeś się z rodzicami, to możesz śmiało zostać na noc. Nasza kanapa jest serio wygodna – powiedział z uśmiechem – może się nie znamy, ale jestem po twojej stronie – poklepał młodszego po ramieniu.
– W porządku i dziękuję. Od jak dawna malujesz? Od razu można stwierdzić, że masz do tego talent – chłopak zawiesił wzrok na jednym z dzieł.
– Od dziecka. Zawsze lubiłem to robić – Alex wzruszył ramionami – a ty? Bez czego nie możesz żyć?
– Biegam na długie dystanse, ale nie sądzę, że dostanę się do jakiegoś klubu. Pewnie pójdę inną drogą.
– Tylko żeby to była twoja droga, a nie droga twoich rodziców – Alex położył dłoń na ramieniu chłopaka, by okazać mu wsparcie.
– Nie będzie, możesz być o to spokojny – w oczach Antony'ego pojawiły się pewne iskierki. Właśnie zaczął żyć naprawdę.
CZYTASZ
Zagubiona omega ✔
WerewolfRodzicielstwo to poważne zajęcie. Powinno skupić ono swoją uwagę wokół czynności, które na pierwszym miejscu stawiają dobro dziecka. Opiekuńczość jest ważna, ale we wszystkim należy znaleźć umiar. Rodzice Antony'ego go nie znaleźli. Z chwilą, gdy...