Marzenia zawsze były częścią człowieka. Snucie planów na temat przyszłości, czy określanie sobie różnych celów, które na razie pozostawały nierealną rzeczą. Tony miał wrażenie, że jego marzenie wcale nie jest oderwane od rzeczywistości. Chłopak marzył bowiem o zostaniu rodzicem. Wszelkie warunki już miał. Ładny dom, który był znacznie większy od kawalerki Victora. Partnera pragnącego założyć z nim rodzinę i możliwości cielesne. Wszystkie badania miał już za sobą, a wyniki były zaskakująco dobre, jak na ciągłe przyjmowanie suplementów hamujących rozwój omegi. A jednak, mimo wszystkich tych pozytywów, test ciążowy za każdym razem pokazywał jedną kreskę, która nawet pod wpływem natarczywego wzroku Tony'ego, nie chciała dać tak pożądanego wyniku.
– Następnym razem się uda – Victor usiadł obok roztrzęsionego partnera i przytulił go do siebie, jednocześnie dając mu czas na uspokojenie się. Tony zacisnął dłonie na koszuli i przymknął swoje oczy. Wcześniej wierzył w te słowa, ale teraz nadzieja z każdą próbą go opuszczała i pozostawiała gorzki smak porażki oraz morze wątpliwości.
– A co jeśli znów nam nie wyjdzie? – spojrzał na ukochanego, jego głos wciąż się trząsł, chociaż było trochę lepiej. Wsparcie w takich chwilach było dla młodszego bardzo pomocne. Bał się, że kiedyś mu tego zabraknie i będzie musiał poradzić sobie z problemami całkiem sam.
– Nawet tak nie mów. Nie możemy się poddawać, razem z pewnością damy radę – Victor z czułością pogłaskał policzek przeznaczonego, starając się chociaż prostymi gestami podnieść go na duchu jeszcze bardziej.
– Chciałbym w to wierzyć, ale jakoś nie potrafię – powiedział smutno, odkładając na bok negatywny test – chodźmy na spacer. Potrzebuję świeżego powietrza – dodał, podnosząc się ze swojego miejsca. Victor podążył w jego ślady i również wstał. Oboje skierowali się w stronę wyjścia.
Jako miejsce na spacer wybrali park, który znajdował się w pobliżu ich domu. Nie rozmawiali podczas tego czasu. Potrzebna im była tylko obecność drugiego, a nie puste słowa, które dużo i tak zdziałać nie mogły. Każdy z nich zaczął obwiniać siebie o nieskuteczne próby posiadania potomstwa. Wiadomo, że wina nie jest zawsze po stronie omegi. Victor zaczął się obawiać tego, że problem właśnie leży w nim. Kierowany strachem postanowił nawet oddać nasienie do badań, które nie wykazały nic niepokojącego. Dlaczego w takim razie spotkał ich taki pech? Tego nikt nie potrafił zrozumieć. Zawsze można było to zrzucić na niesprawiedliwość świata. Jednak to też nie było najlepszym wytłumaczeniem.
Wszystko się okropnie komplikowało. Tony, mimo tego, że został oznaczony, wciąż się bał, że po jakimś czasie Victor znajdzie sobie omegę, która da mu dziecko. Podobne myśli miał starszy. Oboje żyli w pewnym strachu i wątpliwościach. Powodowało to pewne napięcie między nimi, które wciąż pozostawało nierozładowane, a to mogło prowadzić do niespodziewanego wybuchu. A jak wiadomo takie sytuacje najczęściej nie kończą się dobrze.
– Nie jest ci zimno? – Victor spojrzał na ukochanego, gdy zobaczył, że ten się lekko trzęsie. Tony tylko pokręcił głową i westchnął cicho. To było za dużo wrażeń jak dla niego. Młodszy poprawił swoje włosy, by nie wpadały mu one do oczu i tym samym go nie denerwowały.
– Zawsze będziesz mnie kochał, prawda? – niższy uniósł wzrok na partnera, a ten od razu go przytulił. Bolało go to, że jego ukochany cierpi. Nie wiedział też jak może dalej mu pomagać.
– Nigdy nie przestanę, obiecuję kochanie – powiedział ze spokojem, wciąż trzymając blisko siebie chłopaka – nie wątp w moją miłość – dodał zmartwiony. Naprawdę chciał dla niego jak najlepiej. I miał szczerą nadzieję, że mu się to uda.
Minęło pół roku. Sześć miesięcy bezowocnych starań. Tony był już na granicy załamania. Czuł się gorszy, niekompletny. O każdy kolejny negatywny test obwiniał siebie i swoją przeszłość. Czyżby przyjmowane tabletki miały jakiś wpływ na organizm omegi? Nawet po tak długim czasie nieprzyjmowania ich?
CZYTASZ
Zagubiona omega ✔
WerewolfRodzicielstwo to poważne zajęcie. Powinno skupić ono swoją uwagę wokół czynności, które na pierwszym miejscu stawiają dobro dziecka. Opiekuńczość jest ważna, ale we wszystkim należy znaleźć umiar. Rodzice Antony'ego go nie znaleźli. Z chwilą, gdy...